search
REKLAMA
Seriale TV

THE OA – SEZON II. Terapia wstrząsowa

Krzysztof Walecki

27 marca 2019

REKLAMA

Rozpocznę od tego, że pisanie o tym serialu bez wchodzenia w szczegóły i ujawnienia nawet drobnych spojlerów jest karkołomnym zadaniem. Mimo to coś z nowego sezonu zdradzić muszę. Mam nadzieję, że fanom pierwszej serii nie zepsuję zabawy, a tym, którzy serialu jeszcze nie widzieli, polecam najpierw nadrobić zaległość, gdyż finał otwierającego sezonu opisuję tutaj bez skrępowania. Zostaliście ostrzeżeni.

Pierwszy sezon OA, serialu stworzonego przez reżysera Zala Batmanglija i grającą główną rolę Brit Marling, był rewelacją, opartą na prawdziwych, oryginalnych pomysłach fabularnych, w równej mierze fascynującą, co frustrującą. Całość łączyła realizm i mistykę, nie dając nam prostej odpowiedzi, czy to, co oglądamy, jest zapisem prawdziwych przeżyć młodej kobiety, czy jej rojeniami. Tytułową OA poznaliśmy najpierw jako Prairie Johnson, później jako Ninę Azarową, a w międzyczasie dowiedzieliśmy się o niej, że jako dziecko straciła wzrok, aby już w dorosłości odzyskać go, zaginąć na siedem lat, podczas których była więziona i raz po raz zabijana, a po powrocie skupić wokół siebie piątkę słuchaczy i opowiedzieć im swoją niestworzoną historię. Powstało dzieło porywające narracyjnie, w samej swej fabule kładące duży nacisk na proces opowiadania, a zwłaszcza jego dwie funkcje – terapeutyczną i mitotwórczą. W konsekwencji pierwszy sezon serialu był zarówno dziwacznym dramatem o radzeniu sobie z traumą poprzez dzielenie się z innymi swoją wyobraźnią, jak i próbą fantastyki o transcendentalnym wymiarze, która do samego końca nie potrafiła rozwinąć swoich skrzydeł.

Sezon drugi odważniej sobie poczyna od swojego poprzednika i już na początku stawia kropkę nad i, jeśli idzie o to, czy historia Prairie była prawdziwa czy nie. A skoro kobiecie faktycznie udało się przenieść do innego wymiaru, podążając za swoją utraconą miłością, Homerem, trudno nie traktować nowej serii OA jako tworu już w pełni fantastycznego, a nawet science fiction. Marling świetnie czuje się w skórze swojej bohaterki, bardziej doświadczonej, wciąż emanującej aurą tajemnicy i zwyczajnie ludzkiej dobroci – kobiety, która musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości jako ktoś, kim mogła być, gdyby w poprzednim świecie dopisało jej więcej szczęścia. Pytanie z pierwszego sezonu (kim jest Prairie?) zostaje tutaj zastąpione innym (kim jest Nina?), bo choć obie kobiety wyglądają identycznie, dzielą niektóre wspomnienia i w jakiś sposób są tą samą istotą, ale w całkiem innych wymiarach, różną je status społeczny, zachowanie, a być może nawet natura. Bynajmniej nie oznacza to, że jedna jest dobra, a druga zła. Twórców interesuje jednak szeroko pojęty dualizm, spojrzenie na to samo życie z dwóch różnych perspektyw i zastanowienie się, w jakie korelacje wchodzą obie możliwe wersje. Nieprzypadkowo swoją obecnością zaszczyca drugi sezon znana z Podwójnego życia Weroniki Kieślowskiego Irène Jacob, która u Batmanglija wciela się w tajemniczą Elodie, mającą duże doświadczenie w zmianie tożsamości. 

Równolegle do historii Prairie/Niny oglądamy śledztwo prywatnego detektywa oraz poznajemy dalsze losy przyjaciół głównej bohaterki, których pozostawiła w poprzednim świecie. Wszystkie te wątki muszą się w końcu zetknąć (a warto pamiętać jeszcze o obecności psychopatycznego Hapa o twarzy, jak zwykle niezawodnego w takich rolach, Jasona Isaacsa), ale Batmanglij i Marling ponownie nie spieszą się, prowadząc swe narracje krętą – by nie powiedzieć zakręconą – ścieżką. Jeśli pierwszy sezon dotyczył procesu opowiadania, w drugim niejako lądujemy w samym centrum opowieści, nie mając już oparcia w możliwości uznania historii OA za kłamstwo lub wytwór szalonego umysłu. Wtedy mogliśmy próbować zakwestionować zdrowie psychiczne głównej bohaterki (jak na ironię, to w tym sezonie ląduje ona w zakładzie zamkniętym), lecz teraz, widząc, że wszystko, co mówiła, jest prawdą, musimy zaakceptować fantastyczny kostium, baśniowy charakter całości i mitologię, która jest nie tylko kosmiczna, ale bywa też komiczna.

Twórcy pragną bowiem zaangażować nas kompletnie, chcą, abyśmy uwierzyli w wykreowany przez nich świat (światy), nie pozwalając sobie na dystans do materiału, co sprawia, że niektóre odważne pomysły mogą się wydać zwyczajnie śmieszne. Czyż tajemnicze układy ruchowe z poprzedniego sezonu, wskrzeszające zmarłych i otwierające bramy do innego wymiaru, nie były dyskusyjne w swojej idei? Któż nie dowierzał, słysząc rozwinięcie skrótu OA? W drugiej części takich elementów jest jeszcze więcej, a jednym z bardziej przyswajalnych jest olbrzymia ośmiornica zwana Starą Nocą, przemawiająca przez ludzkie medium po przyssaniu się do niego swoimi mackami. Powtarzam – jest to ten bardziej przyswajalny pomysł twórców. Oryginalność jest największą zaletą OA, ale może stać się i największą wadą dla tych, których konwencja Batmanglija nie przekona. 

REKLAMA