5 powodów, dla których MATRIX to NAJWAŻNIEJSZY film science fiction w historii kina
Duch czasów
Podobne wpisy
Jednym z powodów, dla których jestem sceptyczny w stosunku do powstającej czwartej części Matrixa, jest to, że według mnie pierwsza część była jedyna i niepowtarzalna – między innymi dlatego, że zespoliła się z duchem konkretnych czasów.
1999 rok był bardzo specyficzny i zarazem bardzo istotny. U progu nowego tysiąclecia ludzkość zaczęła poważnie lękać się tego, co ich czeka. Wizja końca świata ponownie stała się żywa. Zagrożenie miało przyjść ze strony komputerów. Urządzenia te zaczęły w końcu pojawiać się w większości polskich domów. W czasie, gdy my oswajaliśmy się z możliwościami PC, świat zaczął zastanawiać się, co stanie się w momencie, gdy komputeryzacja zacznie się rozwijać, zespalając się z ideą sztucznej inteligencji. Co stanie się, gdy gry komputerowe, pozwalające na wejście do wirtualnej rzeczywiści, staną się naszą nową rzeczywistością. Efekt potęgował rosnący w siłę Internet – najważniejszy wynalazek XX wieku – który za sprawą nieznanych wcześniej możliwości komunikacyjnych doprowadził do drastycznego kurczenia się świata. I, jak wspomniałem, rozgrywało się to w momencie, gdy ludzkość stała u progu nowego tysiąclecia. Widząc to, niełatwo było wyprzeć lęki o to, jak będzie wyglądało nasze jutro, jak bardzo wizje technokratycznych, postindustrialnych fantastów zdołają się sprawdzić.
I wówczas na scenę wchodzi Matrix. Gromadzi to wszystko w jedną całość, czyniąc z historii odkrywającego nową tożsamość hakera historię o przebudzeniu świata w kompletnie nowej rzeczywistości. Czasem mam wrażenie, że podążamy właśnie do obranego przez Wachowskie punktu, nieświadomie, samoczynnie zakuwając siebie w kajdany kulturowego zniewolenia.
Wytrzymałość
Pancerz audiowizualny, z którego został zbudowany Matrix, jest wyjątkowo oporny wobec efektów starzenia, ba, wciąż wytrzymuje ataki krytyków.
Jak długo po seansie Matrixa zasłuchiwaliście się w ścieżce dźwiękowej z filmu? Jak długo po seansie Matrixa rozpamiętywaliście jego niesamowite sceny akcji, próbując udawać przed znajomymi, że charakterystyczny wymyk Neo przed kulą jest autentycznie możliwy? Nie każdy szuka w filmie głębi. Niektórzy chcą się tylko dobrze bawić. I na tej płaszczyźnie widowisko Wachowskich także sprawdza się idealnie. Mocna, intensywna ścieżka dźwiękowa, obfita w żywiołowe utwory muzyki elektronicznej, to ilustracja muzyczna wpisująca się w klimat cyfrowego świata naznaczonego upadkiem ludzkości. Bije z niej duży dynamizm i zarazem niepokój, dwa motory napędowe filmu. Jeszcze lepiej wyszła twórcom wizualizacja głównego tematu filmu, czyli funkcjonowania na granicy dwóch światów. Gdy w jednej z pierwszych scen filmu Trinity efektownie powala policjanta kopniakiem z wyskoku, zostaje on zawieszony w czasie, byśmy lepiej przyjrzeli się jego majestatowi. Stanowi to zręczną zapowiedź tego, co będziemy doświadczać podczas śledzenia przygód Neo i jego świty. Tak jak w świecie odkrytym przez Alicję w pamiętnej historii autorstwa Lewisa Carolla, w świecie Matrixa wszystko jest możliwe. Jeśli to, co widzimy, jest iluzją, jeśli to, co robimy, może zostać nam zaprogramowane, to jakie są ograniczenia w plastyce wizji? Żadne. Neo zatem nie tylko unika kul, ale nawet je zatrzymuje, nie tylko w mig uczy się, jak walczyć i strzelać, ale także zagina łyżkę, uświadamiając sobie, że ona nie istnieje.
Potencjał zaprezentowania zatem niesamowitych scen akcji został w pełni wykorzystany. A wzmacniające je efekty specjalne przeszły, jak sam film, do historii kina.
Wydźwięk
Dziedzictwo Matrixa, jego przesłania i ślad w kulturze to coś, czego nie da się zmierzyć. Chyba że ma się wyjątkowo dużą miarę.
Co jest najważniejsze w filmie? To, jakimi bodźcami działa na nas podczas seansu, czy może to, co po sobie zostawia? Oczywiście i jedno, i drugie, ale jeśli mówimy o rozliczaniu dzieła w stosunku do historii kina, warto brać pod uwagę ten drugi aspekt. Dziedzictwo Matrixa jest ogromne. To, jak wielki szum wywołała jego premiera, to, jak silnie film zdołał oddziaływać na innych nośnikach jeszcze przez lata (teraz trwale zagnieżdżając się w ofercie Netflixa), sprawiło, że bardzo szybko osiągnął status dzieła kultowego. Dla zatraconych w ekranie komputera przedstawicieli pokolenia Y Matrix stał się symbolem filmu, który przemawia do nich ich językiem w sposób adekwatny do przeżywanych w okresie dorastania namiętności i obaw.
Ale Matrix to coś znacznie więcej. To także moda, bo przecież każdy chciał mieć takie okulary, pod jakimi krył się Neo. Każdy też chciał choć na moment, chociażby stojąc przy lustrze w domu, włożyć na siebie ten pamiętny, czarny płaszcz, towarzyszący bohaterowi podczas strzelaniny w holu wieżowca. Matrix to także styl, odzwierciedlany jakością codziennych gadżetów – bo przecież każdy chciał mieć wtedy Nokię 8110, lansowaną wówczas jako szczytowe osiągnięcie telekomunikacji. Można wymieniać i wymieniać, po drodze natrafiając na opracowania książkowe nawiązujące do symboliki Matrixa, świadectwa wykładów akademickich podejmujących analogiczną tematykę czy też komiksy, gry (Enter the Matrix, ale też pośrednio Max Payne) i inne elementy popkultury, niepozwalające przez te wszystkie lata zapomnieć o tworze Wachowskich. Ale jeśli miałbym najprościej podsumować dziedzictwo Matrixa, wskazałbym przykłady naszego, polskiego języka potocznego, w którym, za sprawą zwrotu „jak w Matriksie” na stałe ukształtowała się nowa definicja czegoś odjechanego, odrealnionego, zagadkowego i najzwyczajniej trudnego do wyjaśnienia. Ale też frapującego – jak sam film.