5 najlepszych ról KRZYSZTOFA KOWALEWSKIEGO. Bareja, Bareja – i coś więcej?
Tadeusz Krzakoski, Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz (1978), reż. Stanisław Bareja
Kolejna ofiara Stanisława Tyma, lecz w rzeczonym przypadku bardziej winna ze względu na dwulicowe postępowanie wobec swojej żony. Nieporadność Krzakoskiego, a raczej Kowalewskiego w roli dyrektora Pol-Pimu sięgnęła wyżyn nonsensu. Nie chodzi mi, rzecz jasna, o brak rozgarnięcia aktorskiego, ale stworzenie w umyśle widza postaci, wydawać by się mogło, rozgarniętej, na stanowisku, a jednak finalnie kompletnie zagubionej pośród dziejących się obok ważkich zdarzeń dotyczących jej życia. Tak czasem jest, że kiedy całą energię poświęci się na próby udowodnienia komuś nieuczciwości w sposób równie nieuczciwy, za plecami pojawia się nieoczekiwane zagrożenie i cios w plecy. I tu na scenę cały w bieli wchodzi Tadeusz Dudała, zastępca Krzakoskiego, podobnie jak w Misiu człowiek nastawiony na zysk i oszustwo, zagrany przez znakomitego Stanisława Tyma. Kowalewski i Tym zarówno w Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz, jak i w Misiu stworzyli duety w polskim filmie wręcz idealne. Stanisław Tym odgrywał tę bardziej przebiegłą jednostkę, uprawiającą niesłychane kombinacje, a Krzysztof Kowalewski z kolei tę, której mniej się wszystko udawało, chociaż myślała, że jest równie przebiegła co proponujący „opłacalne” interesy „przyjaciel”. W przypadku Tadeusza Krzakoskiego Bareja postawił jednak bardziej na czyste rozśmieszanie, a nie daleko idący symbolizm polityczny. Mniej go przynajmniej niż w postaci Hochwandera. Kowalewski mógł się skupić na odgrywaniu tego, w czym jest najlepszy, a więc rozśmieszającej powagi.
Jan Onufry Zagłoba, Ogniem i mieczem (1999), reż. Jerzy Hoffman
Lata 90. ostatecznie przypieczętowały koniec kariery Kowalewskiego jako pierwszoplanowego aktora. Nadchodząca starość jednak otworzyła go na nowe możliwości artystyczne w kinie traktującym o naszych przodkach. Wielki, skłonny do pijaństwa, wiecznie opowiadający niestworzone historie na granicy chorobliwej mitomanii, czyli Zagłoba, okazał się wymarzoną dla Kowalewskiego rolą. Stwierdzić więc nieco złośliwie można, że Krzysztof Kowalewski dojrzał jako mężczyzna do grania stereotypowych polskich szlachciców. Niezbyt pozytywnie to świadczy o naszej elicie. Co prawda kilku historyków z pewnością zakwestionowałoby ten Sienkiewiczowski model, który, jak sądzi z kolei wielu innych specjalistów od historii, doprowadził Rzeczpospolitą do upadku i zaborów. Sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Obwinianie owych imć panów Zagłobów o wykończenie naszej królewskiej państwowości jest podejściem dość jednostronnym, żeby nie powiedzieć redukcyjnym. Na terenie Rzeczpospolitej Obojga Narodów działało wiele innych nacji i instytucji, które wydatnie przyczyniły się do jej upadku. Dobrze zorientowani w tym, co piszę, zapewne domyślają się, o które mniejszości i organizacje mi chodzi. Kowalewski więc nie powinien mieć żadnych wyrzutów sumienia, że tak doskonale odegrał Zagłobę – spopularyzowaną dzięki Sienkiewiczowi złośliwą wizję polskiej klasy szlacheckiej.
Bonus
Młynarz Leon Dętek, Urwisy z Doliny Młynów (1985), reż. Janusz Łęski
W tamtych czasach w kinie tak rzadko widywało się podobnie kręcone czołówki – kamera na helikopterze krążącym wokół wodnego młyna. Tym bardziej w zachwyt mogły wpaść dzieci oglądające serial, mające mniej niż 10 lat w tamtych osobliwych czasach dwóch programów w telewizji. Wpadłem i ja nie tylko ze względu na czołówkę oraz przygody dzieci w magicznym świecie, w którym człowiek zadziwiająco dbał o otaczającą go naturę, lecz także ze względu na przedstawienie świata dorosłych, bardzo charakterystycznych, bo grał tu Wiktor Zborowski, Roman Kłosowski i nasz bohater zestawienia, Krzysztof Kowalewski. Wszyscy trzej bardzo charakterystyczni, wręcz nienadający się do zapełniania pierwszych planów. Co do Kowalewskiego zaś w roli ojca głównych bohaterów, zagrał on rolę idealnie wyrażającą się w jego powierzchowności – grubo ciosana, męska siła połączona z szacunkiem i skrywaną wrażliwością. Może dzisiaj tak określony mężczyzna kojarzy się niekoniecznie pozytywnie, lecz to wyłącznie przez zideologizowane narracje usiłujące na siłę ująć męskość w jakieś jednolite ramy, podobnie zresztą w przypadku kobiecości. W obecności takiego Kowalewskiego jego dzieci mogły czuć się bezpiecznie i przeżywać swój magiczny świat na w pełni odpalonej petardzie. Gdzieś bardzo blisko roli Leona Dętka znajdują się kreacja Oskara Nowaka, dziadka serialowej Janki, oraz taty Leśniewskiego z Rodziny Leśniewskich. We wszystkich tych produkcjach Kowalewski stworzył filary dorosłości świata przedstawionego, na których mogły oprzeć i zweryfikować swoje marzenia dziecięcy bohaterowie.