search
REKLAMA
Zestawienie

5 FILMÓW idealnych do obejrzenia NAD MORZEM

Jakub Piwoński

3 sierpnia 2018

REKLAMA

Lato trwa w najlepsze, co widać też po słupkach rtęci. Zapewne wielu z was, tak jak ja, jako kierunek wakacyjnych wojaży wybiera morze – nieważne, czy polskie, ważne, że słone. Odpoczynek przy udziale jodu i szumu fal to jedno. Nie zapominajmy jednak, że dla prawdziwego kinomana urlop to także okazja do nadrabiania filmowych zaległości bądź przypomnienia sobie tych najlepszych filmów, które wpisują się w aurę miejsca, w jakim się znajdujemy.

Jakie filmy najlepiej ogląda się właśnie podczas pobytu nad morzem? Oto moja subiektywna lista pięciu produkcji, które oglądane w otoczeniu krajobrazu związanego z ich tematyką potrafią działać na nas jeszcze lepiej. A co ty dołożyłbyś to tej listy?

Szczęki

Gdy boisz się zanurzyć w zimnej, morskiej wodzie…

Ciepły piasek, drink z parasolką, książka, leżakowanie i delikatny wiaterek. Znacie to uczucie? Po nim najczęściej następuje potrzeba zanurzenia się w orzeźwiającej morskiej wodze. I tak jak uwielbiam słynny film Spielberga, uważając go zarazem za jeden z najlepszych dreszczowców w historii, to jednak mam wrażenie, że Szczęki dały też światu wiele złego. Co dokładnie mam na myśli? Otóż oddając się radosnej kąpieli w otwartej wodzie, w świadomości lub raczej podświadomości wielu z nas często pojawia się trudny do zdefiniowania lęk, wywołujący w głowie obrazy ataków drapieżnych ryb. Na ile jest to racjonalne, nie wiem – ale wciąż działa.

Zawsze gdy wchodzę do morza, wspominam sobie Szczęki, nawet jeśli wiem, że akurat nad Bałtykiem jestem (teoretycznie) bezpieczny. Co ciekawe, działa to także w drugą stronę, bo takie rekiny analogicznie do nas również nie mogą czuć się w wodzie bezpieczne. Film Spielberga przyczynił się bowiem do późniejszych wzmożonych polowań na te wielkie ryby, nawet jeśli eksperci przekonują, że nie są one aż tak niebezpieczne, jak się o nich mówi. Musielibyśmy się bowiem bardzo postarać, by rekin pomylił nas z foką.

Pan i władca: Na krańcu świata

Gdy marzysz o byciu kapitanem statku…

Czy siedząc na plaży, lubisz tak jak ja wypatrywać widocznych na horyzoncie statków? To znaczy, że nie jest ci obojętny los marynarza. Wakacje nad morzem dają okazję do naocznego zapoznania się z tematyką marynistyczną. Istnieje bowiem duża szansa, że zaliczysz wizytę w okolicznym porcie. A już szczytem możliwości jest wypłynięcie na krótki rejs na pokładzie statku wycieczkowego.

Jeśli jednak interesuje cię tylko snucie z bezpiecznej odległości marzeń o byciu kapitanem wielkiego statku, zapoznaj się z filmem Petera Weira z 2003. To wielkie widowisko, które dziś wydaje się już nieco zapomniane, jednocześnie jest według mnie jednym z lepszych filmów opowiadających o morskiej wyprawie. Wyrósł na sile Moby Dicka i Buntu na Bounty, czerpiąc z tradycji marynistycznej wszystko, co najlepsze. Po latach w pamięci najbardziej zostają nagrodzone Oscarem zdjęcia, które są tak majestatyczne, że nawet oglądane na laptopie potrafią wzbudzić podziw. Idzie się zatracić.

20 000 mil podmorskiej żeglugi

Gdy ciekawi cię, jak wygląda podwodny świat…

Niektórzy z was od pontonu i materacu wodnego wolą nad morze zabrać maskę do nurkowania. A to dlatego, że bardziej od wstrząsanej falami powierzchni wody interesuje ich to, co znajduje się pod nią. Było wiele filmów podwodnych. Ale nie byłbym sobą, gdybym spośród nich w pierwszej kolejności nie wyróżnił dzieła z 1954 opartego na powieści Verne’a. Estymą darzę ją wyjątkową.

Można powiedzieć, że zarówno książka, jak i film, są w wypadku podejmowanego tematu dziełami esencjonalnymi. Najciekawsza jest jednak rola, jaką odgrywa w niej łódź podwodna, czyli słynny Nautilus. Będąc narzędziem ucieczki kapitana Nemo, jest wyrazem sprzeciwu i buntu przeciwko cywilizacji. Podwodna odyseja bohatera stała się inspiracją dla ruchów ekologicznych i innej awangardy. Poza tym film Fleischera to bardzo klimatyczne widowisko, oddające ducha steampunku – specyficznej odmiany SF, w której przeszłość jest nad wyraz rozwinięta technicznie. Z kolei Kirk Douglas i jego bezceremonialny sposób gry to bez wątpienia dodatkowy atut filmu. No i wiśnia na torcie – walka z kałamarnicą olbrzymią. To trzeba zobaczyć!

Władca much

Gdy zastanawia cię, jak twoje dziecko poradziłoby sobie na bezludnej wyspie…

Ilekroć jestem nad morzem, podczas wpatrywania się w horyzont zawsze nawiedzają mnie myśli o bezludnej wyspie. Czy wzorem Robinsona Crusoe zdołałabym przetrwać na lądzie oddzielonym od cywilizacji, zewsząd otoczony morzem? Jeśli dorosła osoba nie jest w stanie udzielić sobie jednoznacznej odpowiedzi na tak postawione pytanie, to jak wyglądałaby ta sama sytuacja w przypadku dziecka?

Władca much szokuje zatem już na wstępie. Dzieci muszą zostawić daleko w tyle swą niewinność, by przetrwać w ekstremalnych warunkach. Tutaj nie ma czasu na budowanie zamków z piasku, jest za to pogoń za dzikiem, jest walka o prym w grupie. Ta smutna opowieść zbudowana została na biblijnych analogiach i politycznych metaforach. Najistotniejsze jest jednak to, że wykorzystuje dziecko do ukazania tkwiącego w człowieku zła. Wniosek jest jeden – pozostawienie dziecka samopas nie jest dobrym pomysłem.

Wodny świat

Gdy obawiasz się, że kiedyś twój urlop nad morzem będzie trwać wiecznie…

Bujanie na wodzie podczas leżenia na materacu jest przyjemnością, którą lepiej dawkować z umiarem. Nikt nie chciałby stracić na dobre kontaktu ze stałym gruntem. Ale właśnie z takim problemem boryka się bohater filmu Kevina Reynoldsa. Za sprawą kataklizmu jego wakacje nad morzem uległy wydłużeniu.

Bardzo cenię sobie to postapokaliptyczne widowisko, które niezasłużenie przez historię rozpamiętywane jest przez pryzmat finansowej klapy. Wodny świat to jednak kawał świetnej rozrywki, nakręconej w duchu Kina Nowej Przygody. Mam swój ulubiony fragment filmu, do którego lubię wracać myślami. Na prośbę ukazania mitycznego stałego lądu bohater bierze swą towarzyszkę na krótką, podwodną wędrówkę. Ukazane wówczas zatopione miasta, pobudzają nostalgię za utraconym światem. Światem, który uległ sile natury. Podczas gdy na powierzchni wody „buja” się nowy porządek, pod nią wciąż istnieją miejsca pamięci, czekające na odpływ, który nigdy nie nastąpi.

Jakub Piwoński

Jakub Piwoński

Kulturoznawca, pasjonat kultury popularnej, w szczególności filmów, seriali, gier komputerowych i komiksów. Lubi odlatywać w nieznane, fantastyczne rejony, za sprawą fascynacji science fiction. Zawodowo jednak częściej spogląda w przeszłość, dzięki pracy jako specjalista od promocji w muzeum, badający tajemnice początków kinematografii. Jego ulubiony film to "Matrix", bo łączy dwie dziedziny bliskie jego sercu – religię i sztuki walki.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA