search
REKLAMA
Artykuł

3 powody, dla których OCTOPUS FILM FESTIVAL jest wyjątkowy

Jan Dąbrowski

12 sierpnia 2019

REKLAMA

Octopus Film Festival to pięciodniowa filmowa impreza, w której przede wszystkim chodzi o wspólną zabawę i przeżywanie przygód, jakie oferuje kino.

Tak mogłaby brzmieć jednozdaniowa definicja Octopusa, nowego gdańskiego festiwalu filmowego, którego druga edycja właśnie się zakończyła. Między siódmym a jedenastym sierpnia odbyło się prawie czterdzieści pokazów, z czego część była poprzedzona prelekcjami lub spotkaniami z twórcami, był też gość specjalny – Sergio Martino, reżyser włoskich gialli, spaghetti westernów i filmów science fiction. Ponadto na festiwal zaproszono czołowych polskich lektorów: Krystynę Czubównę i Tomasza Knapika, którzy z podziałem na role przeczytali na żywo dialogi podczas pokazu Pulp Fiction. Imponujące, a to tylko suche fakty. Na wyjątkowość Octopusa wpływa kilka czynników.

Konwencja

Rok temu puszczono Coś w porcie przeładunkowym i Świt żywych trupów w zamkniętym centrum handlowym. W tym roku był Top Gun w hali aeroklubu – wyobrażacie sobie lepsze połączenie miejsca i puszczanego filmu? Każda lokalizacja jest dodatkowo przygotowana tak, by wrażenie zespolenia było jak najmocniejsze. Na przykład Mandy puszczono w ceglanym forcie, gdzie drogę wyznaczały pochodnie, a ściany oświetlono zielonymi i czerwonymi reflektorami. Po seansie widzów przywitał klub motocyklowy i… zaprosił na grilla. Ze zwykłego seansu plenerowego robi się prawdziwe widowisko, a organizatorzy stwarzają idealne warunki do celebrowania filmu. Potencjał architektury stoczni gdańskiej daje niesamowite możliwości. Na potrzeby cyklu filmów postapokaliptycznych pod Mlecznym Piotrem powstała wioska rodem z Mad Maksa, a w budynku puszczono między innymi Ucieczkę z Nowego Jorku. Mądre posunięcie to aranżowanie przestrzeni przede wszystkim pod projekcje kultowych lub po prostu znanych filmów, dzięki czemu widzom łatwiej się odnaleźć w konwencji danego pokazu specjalnego. W tym roku pogoda dopisała i deszcz nie zepsuł żadnego pokazu, a wieczory były na tyle ciepłe, by dało się wysiedzieć nawet do pierwszej w nocy.

Repertuar

Podoba mi się, że Octopus Film Festival stawia na gatunkowość. Poza cyklami skupionymi na konkretnych nurtach (jak np. postapokalipsa czy cyberpunk) jest osobna kategoria: nowe kino gatunkowe. To największa sekcja festiwalowa, o której Krystian Kujda (dyrektor artystyczny Octopusa) mówi, że chciałby z niej zrobić w przyszłości konkurs główny festiwalu. W tym roku było to dziesięć tytułów, głównie świeżych produkcji, a nawet kilka premier. Wśród nich jest mój faworyt: Happy Face, dramat o grupie wsparcia dla ludzi z deformacjami, pośród których jest jeden oszust. Film jest świetny, bo z jednej strony bohaterów grają ludzie z prawdziwymi deformacjami, a z drugiej strony pokazuje ich dystans do siebie i emocje, które ich wygląd wywołuje. Jest też przezabawny. To tylko jedna perełka.

Kolejna to pokaz Supermana IV w ramach VHS HELL LIVE z improwizowaną listą dialogową. To był bardzo niepoprawny politycznie pokaz, gdzie puszczany film jest blejtramem, na którym lektor (znakomity Piotr Czeszewski) popisuje się słownym swingiem. Dzięki niemu Superman IV stał się historią o Karolu z polskiej wsi Małostkowość, który ma słabość do koni, a w połowie filmu zostaje podmieniony na Hindusa bełkoczącego po angielsku, bo skończył się budżet. Pojawił się też wątek marszałka Kuchcińskiego i problemów z naruszaniem przestrzeni powietrznej przez Supermana. Muszę przyznać, że dawno się tak nie ubawiłem na żadnym seansie. A to tylko dwa z niemal czterdziestu do wyboru.

Brak zadęcia

Widać, że to festiwal od fanów dla fanów. Mam nadzieję, że nikt się nie pogniewa, bo piszę to w dobrej wierze i z zachwytem – Octopus wygląda jak oddolna inicjatywa kilku nerdów chcących podzielić się swoją pasją z innymi. Rdzeń imprezy to celebracja wspólnej zabawy podczas oglądania filmów. Nie ma tu napuszenia, czerwonych dywanów i nikt nie stara się jeść bułkę przez bibułkę. Skupienie większości pokazów w salach przy ulicy Elektryków dodaje kumpelskiego klimatu. Ludzie to podchwytują, bo wszyscy są życzliwi i przyjaźni – od organizatorów i gości przez ochroniarzy i wolontariuszy, na uczestnikach skończywszy. To dopiero druga edycja, więc ta energia może z czasem zaniknąć, ale na razie jest to najprzyjemniejszy festiwal, na którym byłem. W Octopusie czuć pasję i szczerość, a już to czyni go wyjątkowym. Zajmuje niszę, która w polskim kinie latami była traktowana jako coś gorszego, i mówi wprost: to dobra zabawa, więc chodź się bawić! A jednocześnie umieszcza w programie ambitne produkcje klasyków gatunku, np. Stalkera Andrieja Tarkowskiego i eXistenZ Davida Cronenberga.

Octopus Film Festival był wielkim prezentem, który dostałem do przeżycia i zabawy. Teraz jest świetnym wspomnieniem i punktem wyjścia do kolejnej edycji. Czekam na nią już teraz.

Avatar

Jan Dąbrowski

Samozwańczy cronenbergolog, bloger, redaktor, miłośnik dobrej kawy i owadów.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA