20 najlepszych polskich filmów lat 70.
3. Jak daleko stąd, jak blisko, 1971 – Tadeusz Konwicki
Podobne wpisy
Rzadko zdarza się, by ta sama osoba była równocześnie wybitnym twórcą w dziedzinie literatury i filmu. Polska sztuka może się jednak pochwalić taką postacią w osobie Tadeusza Konwickiego. Jeden z najlepszych rodzimych pisarzy drugiej połowy XX wieku nie tylko stworzył wiele świetnych scenariuszy filmowych (Matka Joanna od Aniołów, Faraon, Austeria), ale również – a może przede wszystkim – zabłysnął jako reżyser. W latach 70. twórca takich filmów jak Ostatni dzień lata czy Salto wyreżyserował tylko jeden film, ale za to genialny. Jak daleko stąd, jak blisko łączy bliskie pokrewieństwo z introspekcyjnymi powieściami Konwickiego, a grany przez Andrzeja Łapickiego bohater pod wieloma względami może uchodzić za alter ego reżysera. W trakcie filmu Andrzej, powodowany przede wszystkim zagadką śmierci przyjaciela, odbywa pełną zakrętów podróż w głąb siebie i swojej przeszłości, mierząc się z własnymi demonami, a równocześnie w niekonwencjonalny sposób prezentując przekrojową historię trzech dekad polskiej historii. Snując opowieść o jednostce, dramatycznie wplątanej w gwałtowne dzieje ojczyzny, Konwicki równocześnie tworzy epitafium dla utraconej przez jego pokolenie młodości i kresowej wielokulturowości, jak i podejmuje uniwersalną refleksję na temat przemijania, przeznaczenia i konsekwencji ludzkich czynów. Ekstrawagancki, nielinearny film ponad narrację w klasycznym tego słowa rozumieniu przedkłada poetyckość, generującą mistyczną aurę wyprawy do świata zmarłych. Całość jest też zbudowana z porywających scen, które same w sobie bywają małymi arcydziełami. Nietypowy reżyser stworzył więc bardzo nietypowy, ale równocześnie doskonały film, który dowodzi jego indywidualizmu i wielkiego talentu do tworzenia kina.
2. Ziemia obiecana, 1974 – Andrzej Wajda
Spośród wielu znakomitych filmów Andrzeja Wajdy trudno wybrać ten najważniejszy, jednak gdybym musiał to zrobić, wskazałbym właśnie na Ziemię obiecaną. Ekranizacja epickiej historii Władysława Reymonta o narodzinach kapitalizmu i miasta Łodzi została przez Wajdę zrealizowana z rozmachem, ale i z wyczuciem na trzech planach, ukazujących różne warstwy społeczne. Ziemia obiecana czerpie swoją siłę ze splatania zróżnicowanych estetyk i płaszczyzn tematycznych – realistyczna faktura płynnie współgra tu z impresyjnością, wątki obyczajowe z finansowymi intrygami, a portrety psychologiczne przenikają się z panoramą społeczną. Filmowa wersja prozy Reymonta zachwyca swoją przenikliwością i formalnym impetem, który jednak nie przesłania głównego przesłania filmu, jakim jest krytyka bezwzględności i nierówności społecznych, obecnych nie tylko w ukazywanym schyłku XIX wieku. Dyskretne ekstrawagancje estetyczne, jakie proponuje widzowi Wajda, uwypuklają najważniejsze elementy opowieści, która jest do dziś jedną z robiących największe wrażenie produkcji polskich. Ziemia obiecana to dowód wielkości reżysera i pokaz siły kina polskiego tamtego okresu, który łączył dwa jego żywioły – wywodzące się z Polskiej Szkoły Filmowej estetyczne wyrafinowanie z wydźwiękiem społeczno-politycznym, który miał wkrótce nadać nową tożsamość twórczości filmowej w kraju.
1. Sanatorium pod klepsydrą, 1972 – Wojciech Has
Na szczycie zestawienia postanowiłem umieścić film, który uważam za najlepszą polską produkcję nie tylko z lat 70., ale nawet wszech czasów. Choć Wojciech Has kojarzony jest w historii kina głównie przez owiany legendą Rękopis znaleziony w Saragossie, to w jego filmografii wiele jest znakomitych pozycji. Bez wątpienia jednym z najwybitniejszych filmów w dorobku reżysera jest Sanatorium pod klepsydrą, oparty na motywach zaczerpniętych z opowiadań Bruno Schulza. Podobnie jak robił to w przeszłości, Has nie tyle przeniósł literacki pierwowzór na ekran, ile stworzył na jego podstawie wyjątkową, zapierającą dech w piersiach wizję – autorską, ale równocześnie zachowującą ducha oryginału. Film, skonstruowany jako surrealistyczna, meandrująca podróż przez krainę snu, pamięci i wyobraźni, daje widzowi wgląd w utracony, schulzowski świat galicyjskich Kresów i ich mieszkańców przefiltrowany przez wrażliwość żyjącego już po Szoah Hasa, splatającego z niezwykłą lekkością absurd, nostalgię i niewypowiedzianą grozę zagłady oraz rozpadu dotychczasowej rzeczywistości. Błyskotliwa wizualnie i pełna wieloznaczności opowieść jest czystą, nieskrępowaną ekspresją filmowej kreatywności Hasa. Otrzymał za nią Nagrodę Jury na festiwalu w Cannes, na który wysłał swój film wbrew zakazowi ówczesnych władz. Za swój występek został ukarany kilkuletnim zakazem pracy – po nakręceniu być może swojego największego filmu. Sanatorium pod klepsydrą to dzieło jedyne w swoim rodzaju, uwodzące dziwacznością, poruszające melancholią i wprawiające w osłupienie totalnością, idealnie łączące rozbuchaną formę z przekazywaniem wielopłaszczyznowej treści.