12 FILMÓW ZIMOWYCH. Śmiertelnie mroźne kino
8. Człowiek zwany Ciszą (Il grande silenzio, 1968), reż. Sergio Corbucci
Ten cichy klasyk Corbucciego pod względem popularności przegrywa z Django (1966), ale wśród miłośników spaghetti westernów jest nawet stawiany wyżej. Czterech scenarzystów przygotowało mroczną, zwartą historię o ścieżce wybrukowanej trupami, umiejscawiając po stronie Zła łowców nagród, którym Sergio Leone złożył hołd w Za kilka dolarów więcej (1965). Przekaz jest właściwie podobny, co we wspomnianym dziele Leone. Życie nie ma żadnej wartości, za to śmierć ma wysoką cenę – dlatego pojawili się łowcy nagród, którzy niczym nie różnili się od zabójców. Ale Corbucci był jednak bardziej pesymistyczny od swojego imiennika. Od pierwszych minut filmu, a także od pierwszych taktów muzyki Ennia Morricone, daje o sobie znać przeraźliwy chłód i smutek. Strzały z rewolweru padają regularnie, body count się powiększa, a Zło niczym śnieg w zimie pokrywa cały teren, wprowadzając mocno depresyjny nastrój i zapowiadając śmierć. Trudno zapomnieć Jean-Louisa Trintignanta i Klausa Kinskiego podążających przez zaśnieżone pustkowia, zostawiających za sobą krwawe ślady.
9. Skazani na życie (Condenados a vivir, 1972), reż. Joaquín Luis Romero Marchent
To jeden z najsłynniejszych hiszpańskich westernów. Anglojęzyczny tytuł Cut-Throats Nine kłóci się z treścią filmu, lecz słowo „cut” słusznie sugeruje przewagę ran ciętych. Brakuje tu bowiem typowych dla westernu strzelanin. Gdy facet bierze do ręki karabin, woli uderzyć mocno kolbą, aby zobaczyć zmiażdżoną twarz. Dlatego film uznawany jest za jeden z najbrutalniejszych westernów. Opowiada o nienawistnej ósemce i jednej kobiecie, którzy są skazani na życie (tytuł oryg. Condenados a vivir) – skazani na uciążliwą przeprawę przez ośnieżone pustkowia. Taka sceneria potęguje gniew, powodując utratę skrupułów, zasad moralnych, zahamowań. Pragnienie zemsty i chciwość trzymają ludzi przy życiu, nic więcej tak naprawdę nie ma znaczenia. Hiszpańskiemu twórcy, J. R. Marchentowi, bardzo blisko do pesymistycznej wizji Sergia Corbucciego. Stosuje stop-klatki i retrospekcje, które jasno wskazują, że wszystko, co dobre, już się skończyło. Teraz pozostaje żyć tylko po to, by zabijać. Zimowe plenery podkreślają fatalizm opowieści i izolację bohaterów. Krwawe sceny zapowiadają popularność takich twórców jak Lucio Fulci, lubiących taplać się w krwistoczerwonym sosie.
10. Przeprawa (The Passage, 1979), reż. J. Lee Thompson
Anthony Quinn to aktor mający w dorobku najwięcej zróżnicowanych – pod względem narodowości – ról. Grał Indian, Greków, Hiszpanów, Meksykanów, Włochów, Francuzów, Arabów i Amerykanów. W jego filmografii można znaleźć rolę Eskimosa, Rumuna, Chińczyka, Mongoła, Malezyjczyka, Żyda, a nawet proroka Mahometa. U Johna Lee Thompsona grał wcześniej Greków w dwóch filmach, natomiast w brytyjskim dramacie Przeprawa – według tekstu Bruce’a Nicolaysena – został obsadzony jako Bask, pasterz zamieszkujący na granicy Hiszpanii i Francji. Akcja toczy się podczas drugiej wojny światowej i do naszego bohatera zgłasza się francuski ruch oporu. Zostaje mu zlecona niebezpieczna misja – przeprowadzić przez góry cennego naukowca wraz z rodziną. Celem wyprawy jest neutralna Hiszpania, a podstawowym problemem oficer SS – fanatyk, sadysta, człowiek bezkompromisowy. Obsada filmu to marzenie: Malcolm McDowell jako szwarccharakter, Christopher Lee jako Cygan, Patricia Neal i James Mason w rolach zmęczonych życiem uciekinierów. Mason trafnie przepowiedział, że film nie odniesie sukcesu, bo widzowie nie przepadają za opowieściami zimowymi. Ale to solidna produkcja i być może ostatnie w pełni udane dzieło J. Lee Thompsona. Do zalet należą również: dobra muzyka Michaela J. Lewisa i efektowne zdjęcia Michaela Reeda.
11. Śmiertelne polowanie (Death Hunt, 1981), reż. Peter Hunt
Film, który z pewnością warto upolować. Michael Grais i Mark Victor napisali tekst na kanwie prawdziwej historii, która rozegrała się w kanadyjskim Yukonie na początku lat trzydziestych. Albert Johnson zwany „szalonym traperem” naraził się kanadyjskim policjantom (tak zwanym mounties), stając się celem szalonego pościgu. Film traktuje fakty w sposób dowolny, oferując wysokiej klasy spektakl przygodowy. Pojedynek pomiędzy starzejącym się gliną Edgarem Millenen i nieugiętym człowiekiem z gór jest interesujący, bo obaj przedstawieni są jako ludzie stroniący od przemocy, których okoliczności zmuszają do walki wbrew ich woli.
Terytoria są spokojne, pogoda nikomu nie przeszkadza, a zmęczenie i śmierć pojawiają się za sprawą człowieka. Ed Lauter jest prowodyrem zgrai dzikusów, który nie ma szacunku ani do ludzi, ani do zwierząt, natomiast protagoniści Lee Marvin i Charles Bronson to symbole szlachetności i honoru. To, że tacy ludzie stoją po przeciwnych stronach, świadczy o dużej niesprawiedliwości losu. Peter Hunt (idealne nazwisko do takiego filmu) to między innymi montażysta pierwszych filmów o Bondzie, a także reżyser specjalizujący się w kinie sensacyjno-przygodowym. Śmiertelne polowanie to jego najlepsze osiągnięcie. Kino z dużą porcją napięcia i dramatyzmu. Znakomicie obsadzone i sfotografowane. Trochę przypomina późniejszy o rok kasowy hit Rambo: Pierwsza krew (1982).
12. Śmiertelnie mroźna zima (Dead of Winter, 1987), reż. Arthur Penn
Przy okazji omawiania tego filmu warto zarekomendować staroświecki thriller My Name Is Julia Ross (1945) Josepha H. Lewisa z Niną Foch. Do zestawienia wprawdzie nie pasuje – bo akcja rozgrywa się przy pięknej pogodzie w nadmorskiej posiadłości w Kornwalii – ale fabuła jest podobna. Nie zaszkodzi także wspomnieć o powieści The Woman in Red Anthony’ego Gilberta, na bazie której powstał ten film. Dzieło Arthura Penna, niegdyś cenionego twórcy (Bonnie i Clyde, Mały wielki człowiek), to znakomity thriller o kobiecie uwięzionej w pułapce. Szukając pracy, trafiła na ciekawą ofertę, pod którą kryła się misternie skonstruowana intryga. Dzięki wspaniałej kreacji Mary Steenburgen (która wcieliła się w trzy postacie) ekran aż kipi od emocji, a losy bohaterki nie są widzom obojętne. Strach, gorycz, zwątpienie, ale i desperacka wola przetrwania w połączeniu ze śmiertelnie mroźną zimą współtworzą opowieść pełną napięcia i grozy.
Nie bez znaczenia jest to, że scenarzyści Marc Shmuger i Mark Malone uczynili z głównej bohaterki początkującą aktorkę. W ten sposób niewinna i niedoświadczona kobieta wkracza w świat manipulacji, zakłamania i cynizmu. Pułapka, w którą wpadła, okazuje się dla niej szkołą przetrwania. Odcięta od świata przez surową kanadyjską zimę skazana jest na samotną walkę. Z eterycznej damy w opałach musi przeistoczyć się w wojowniczkę. Ta przemiana jest wiarygodna dzięki świetnej grze aktorskiej. Mary Steenburgen, mimo iż dostała Oscara już na początku kariery (Melvin i Howard, 1980), nie zdobyła takiego uznania, na jakie zasługuje. Bezbłędnie sprawdza się zarówno w produkcjach rozrywkowych (Idąc na południe, Powrót do przyszłości III), jak i ambitnych (Ragtime, Filadelfia). Zmagając się – pod kierunkiem Arthura Penna – z bezwzględnymi kidnaperami i srogą zimą, zaliczyła prawdopodobnie jeden ze swoich najdoskonalszych występów w karierze. Reżyser ma lepsze osiągnięcia, ale w tym filmie też widać dobrą „rękę” – napięcie jest budowane sprawnie, aktorzy nie są prowadzeni w pułapkę, a zimowa sceneria doskonale kreuje klimat izolacji i bezradności.
korekta: Kornelia Farynowska