10 filmów dokumentalnych Netflix, które warto zobaczyć
Ikar (2017), reż. Bryan Fogel
Zacząć należy od tego, że Ikar to pierwszy pełnometrażowy film Netfliksa, który wygrał Oscara. Już wcześniej w kategorii filmów dokumentalnych bliska sukcesu była Virunga. Najwyraźniej ukazanie mrocznej strony dopingowych praktyk w sporcie okazało się o wiele bardziej wstrząsające. Film Fogela zgarnął jednak złotego rycerza nie tylko za temat, jaki odważnie i bezkompromisowo podejmuje. To bowiem film dokumentalny, który potrafi zaskoczyć zwrotem akcji rodem z najlepszego dreszczowca. To, co miało ułożyć się w opowieść o wpływie dopingu na organizm sportowca, w trakcie realizacji przeistoczyło się w demaskację milczącego przyzwolenia, jakie wydał Putin na szprycowanie się rosyjskich sportowców w latach 2005–2015. Wszystko w imię potęgi Rosji. Szok, niedowierzanie i przecieranie oczu ze zdumienia podczas seansu gwarantowane.
Jedni z nas (2017), reż. Heidi Ewing
Społeczność amerykańskich chasydów, zhermetyzowanych ultraortodoksyjnych Żydów, nie może po tym filmie czuć się już bezpiecznie i bezkarnie. Choć reżyserka Heidi Ewing buduje swoją narrację wokół doświadczeń jedynie trzech osób (czym zaniża swoją wiarygodność), to jednak nie wystawia chasydom najlepszego świadectwa. Nie mówi tego wprost, ale przyrównuje żydowską wspólnotę do sekty, w której obrębie dzieją się bardzo nieprzyjemne rzeczy. Gwałt, molestowanie i ostracyzm to problemy, które istnieją, ale albo są przemilczane, albo zostają rozwiązane według wewnętrznych zasad grupy – często na niekorzyść ofiary. Co gorsza, wszystko to odbywa się z Bogiem na ustach. Koniec końców bohaterowie i tak odczuwają silne przywiązanie do tradycji, w której wyrośli, co jest tak fascynujące, jak i przerażające jednocześnie.
Amanda Knox (2016), reż. Rod Blackhurst, Brian McGinn
Tytułowa bohaterka jest amerykańską studentką, która podczas pobytu we Włoszech zostaje posądzona o morderstwo, którego nie popełniła. Film ukazuje przerażające konsekwencje nacisków medialnych oraz społecznego potępienia, które mogą doprowadzić do zamknięcia niewinnej osoby za kratkami. Najciekawsze jednak w filmie jest to, że do końca nie możemy być pewni tego, czy Amanda faktycznie była niewinna. Najprawdopodobniej jednak tym, co chowała za uszami był jej własny narcyzm, niezależność i seksualne wyzwolenie. Jak uczy biblijna historia o Marii Magdalenie, są to cechy, które choć każdy z nas dobrze zna, to jednak ich obecność w kobiecie zachęca do rzucenia w nią kamieniem.
XIII poprawka (2016), reż. Ava DuVernay
Przed seansem tego dokumentu wiedziałem o nim niewiele. Może dlatego tak bardzo mnie zaskoczył. Spodziewałem się filmu o więziennictwie, a otrzymałem niezwykle interesującą opowieść o rasizmie. Co ciekawe, słowo to nie pada bodaj ani razu w filmie, lecz jego wpływ na bohaterów jest odczuwalny przez cały seans. Tytułowa trzynastka poprawka odnosi się do momentu, gdy Abraham Lincoln zniósł niewolnictwo, czyniąc wszystkich ludzi wolnymi. Wszystkich z wyjątkiem przestępców. Klauzula ta dała początek masowemu zamykaniu czarnoskórych w więzieniach, czyniąc z tego, co powinno stanowić sprawiedliwą karę, jeden z najlepiej rozwiniętych biznesów. Władze mają ręce czyste, bo za kratki trafiają kryminaliści. Wątpliwości budzi jednak to, za co zamykani są Afroamerykanie. Czy faktycznie zasłużyli na takie potępienie? Film jest w odpowiedzi na to pytanie bardzo stronniczy, ale jednocześnie konstruuje swą wypowiedź bardzo zachowawczo i racjonalnie.
Gra o “białe złoto” (2016), reż. Kief Davidson, Richard Ladkani
To nie jest tylko film dokumentalny. To dreszczowiec w najlepszym wydaniu. Film ukazujący brutalny proceder zabijania afrykańskich słoni ogląda się w napięciu, siedząc na krawędzi fotela. Infiltracja mrocznego świata kłusowników jest jednocześnie dogłębnie poruszająca. Jeśli w imię zysku i kilku figurek z kości słoniowej milczącym przyzwoleniem akceptujemy mordowanie tych niezwykle inteligentnych i czułych zwierząt, to jakie świadectwo wystawia to naszemu człowieczeństwu? Gra o “białe złoto” sprawia, że otwierają się oczy, ale i opadają ręce – ludziom o większym poziomie empatii zwyczajnie może nie zmieścić się w głowie to, jak bardzo drapieżnym gatunkiem jesteśmy.