REKLAMA
Szybka piątka
Filmy, które POWINNY dostać sequel
REKLAMA
Choć w Hollywood co rusz produkowane są kontynuacje kinowych przebojów, niektóre filmy albo w ogóle nie dostały sequela, albo stały się częścią zakończonej już serii. W tej edycji “Szybkiej piątki” piszemy o produkcjach, których kolejne odsłony chętnie byśmy zobaczyli.
Łukasz Budnik
- Hulk – niektórzy twierdzą, że swego rodzaju kontynuacją Hulka Anga Lee był The Incredible Hulk należący do MCU, ale w ogóle nie mogę się z tym zgodzić choćby ze względu na fakt, że wypadek w laboratorium w obu produkcjach wygląda zupełnie inaczej. W każdym razie bardzo chciałbym zobaczyć pełnoprawny sequel Hulka z Erikiem Baną, bo to jedna z moich ulubionych produkcji opartych na komiksie, która ujmuje mnie eksperymentalną formą i skupieniem się na psychice oraz rozterkach Bruce’a Bannera. Dziś tak odmienna interpretacja mogłaby zostać należycie doceniona.
- The Social Network – film z 2010 roku pokazał, że David Fincher i Aaron Sorkin to wspaniały duet. Bardzo bym się ucieszył, gdyby postanowili zrealizować kolejną część opowieści o Zuckerbergu i rozwoju Facebooka. Mogę sobie tylko wyobrazić, jak wspaniałą sekwencją byłaby scena przesłuchania w Kongresie USA, podparta genialnymi dialogami Sorkina i techniczną maestrią Finchera.
- Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera – lubię styl Snydera i odpowiada mi jego interpretacja komiksów DC, a że Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera zostawia otwartą furtkę na sequele (które pierwotnie miały zresztą powstać i miały swój zarys fabularny), mogę tylko czekać na ewentualne efekty akcji #RestoreTheSnyderVerse.
- Trylogia Before – z jednej strony zdaję sobie sprawę, że trylogia Linklatera jest wspaniała w takiej formie, w jakiej istnieje dziś, z drugiej jestem pewny, że reżyser wraz z Ethanem Hawke’em oraz Julie Delpy nie zawiódłby i stworzył kolejny znakomity film mądrze opowiadający o związkach. W 2023 roku minie 10 lat od premiery Przed północą – może to dobra okazja, by sprawdzić, co słychać u Celine i Jessego?
- Pewnego razu… w Hollywood – choć ostatni film Tarantino podzielił widownię, sam byłem nim zachwycony (a fragmenty z Cliffem Boothem jeżdżącym po ulicach LA z muzyką z lat 60. w tle mógłbym oglądać godzinami). W związku z tym, że Tarantino w końcówce filmu zmienił bieg historii, bardzo chciałbym zobaczyć jego wizję świata kina, w którym Sharon Tate przeżyła, a Rick Dalton – zapewne – stał się gwiazdą filmową, która współpracowała m.in. z Romanem Polańskim.
Odys Korczyński
- Sok z żuka – wiem, że dla wielu miłośników jakakolwiek kontynuacja historii bez Michaela Keatona nie ma sensu, ale po tylu latach można by zaryzykować nie tylko sequel, ale i zupełnie nową wersję. Michael Keaton oczywiście mógłby się pojawić np. jako mentor nowego antagonisty.
- Wielka draka w chińskiej dzielnicy – niesprawiedliwe, że taka postać jak Jack Burton nie doczekała się jakiejś szerszej formy docenienia w postaci np. drugiej części czy też całej serii filmów. Komiks pt. Big Trouble in Little China: Old Man Jack to jednak za mało, żeby docenić Burtona. Mam nadzieję, że kiedyś się doczekam rozwinięcia uniwersum.
- Interkosmos – niestety zestarzała się nam ta kultowa komedia dość paskudnie. W tym przypadku przydałby się nie tylko sequel, ale i remake. Z dobraniem kogoś za Martina Shorta mógłby być problem, ale za to jakie dzisiaj są możliwości zwizualizowania wnętrza ludzkiego ciała.
- Krull – zapomniany, funkcjonujący w coraz starszej świadomości fanów lat 80., dość już dzisiaj słaby technicznie, lecz znakomity pod względem treści film z gatunku przygodowego fantasy. Jeśli nie sequel, to chociaż coś w podobnym klimacie, zrealizowane na przekór współczesnej modzie na science fiction.
- Powrót do przyszłości – tak jak Jakub Piwoński poniżej, Powrót do przyszłości 4 brałbym w ciemno, ale pewnie bym się rozczarował, bo w ogóle myśląc o kontynuacji, chyba nie do końca jesteśmy świadomi, jak bardzo kultowość tej produkcji scaliła się z biegiem lat z Michaelem J. Foxem i Christopherem Lloydem. Nawet jeśliby jakimś cudem wymyślono sensowny pomysł na kontynuacje, to kto by w niej zagrał?
Filip Pęziński
- Han Solo – najlepsza odsłona Gwiezdnych wojen stworzonych przez Disneya. Oparta na świetnych bohaterach, ekscytującej akcji i pasji kina Nowej Przygody. A przy tym z pełnym potencjałem na sequele, szczególnie że pozostawił kilka otwartych wątków, które śmiało można byłoby rozwijać w kolejnych odsłonach. Słaby wynik finansowy i chłodny odbiór publiczności na to jednak raczej nie pozwoli. Może w serialowym Lando uda się dopisać kolejne rozdziały do historii młodego Hana Solo i bohaterów z jego solowego (hehe) filmu.
- Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera – niesamowity splot wydarzeń, który doprowadził do realizacji tego filmu, rozbudził mój apetyt na więcej. W końcu Snyder planował realizację jeszcze dwóch rozdziałów swojej superbohaterskiej sagi. A zatem mocno kibicuję akcji #RestoreTheSnyderVerse.
- Maska – kultowy film z lat 90. mógł być pięknym otwarciem serii. Oczywiście, powstał żenujący Syn Maski, ale osobiście oczekiwałbym pełnoprawnego sequela z ukochanymi bohaterami. Nawet dziś chętnie dowiedziałbym się, co słychać u Stanleya Ipkissa i Tiny Carlyle.
- John Carter – kultowa seria książek została w bardzo sprawny sposób przeniesiona przez Disneya na wielki ekran. Przygody Johna Cartera to jeden z ojców chrzestnych gatunków space opery, więc rozrywkowy magnat bez wątpienia liczyć mógł na to, że filmem rozpocznie cały cykl na miarę chociażby Piratów z Karaibów. Był na tyle pewny siebie, że postawił na otwarte zakończenie. Niestety, nigdy nie poznaliśmy dalszych losów Cartera i pięknej księżniczki z Marsa. Wynik finansowy jedynki zwyczajnie na to nie pozwolił.
- Nowi mutanci – szalenie zdziwiły mnie negatywne recenzje filmu. Mnie Nowi mutanci przypadli do gustu i chętnie zobaczyłbym dalsze ich przygody, szczególnie że film jawi się niemal jak pilot serialu, który aż prosi się o dalszy ciąg.
REKLAMA