search
REKLAMA
Szybka piątka

Filmy, które oceniliśmy na 1/10

REDAKCJA

9 kwietnia 2021

REKLAMA

Tomasz Raczkowski

  1. 365 dni – wszystko co słyszycie złego o tym filmie to prawda. A nawet więcej. Film Lipińskiej i Mandesa (nie wierzę, że profesjonalna reżyserka, jaką bądź co bądź jest Barbara Białowąs rzeczywiście przyłożyła do tego rękę) to produkt koszmarny niemal w każdym calu. Począwszy od obrzydliwej treści, romantyzującej przemoc i katalizującej wulgarne podejście do seksu, aż po nieudolny montaż, słaby scenariusz i beznadziejną grę aktorską. W całokształcie, to chyba najgorszy film jaki kiedykolwiek widziałem. Nie byłem nawet w stanie obejrzeć go bez przewijania.
  2. Totalny odjazd przyznam, że nigdy nie przepadałem za Jimem Carreyem i jego legendarną komediową (nad)ekspresją. Skoro niespecjalnie znoszę go w najlepszej formie, to tym bardziej musiałem znienawidzić go we wczesnej, niedopracowanej formie. Dziwna hybryda spotu promocyjnego, niewybrednej komedii i kiczowatego musicalu. Nie zrozumiałem tego filmu i nie chcę go rozumieć.
  3. Człowiek-rekinto był wspaniały kablówkowy seans podczas wyjazdu służbowego. Z-klasowy horror z okropnie zbotoksowaną gwiazdą Mody na sukces łączy wszystko co najlepsze (najgorsze) w filmach pokazywanych po 22 na TV4 czy Polsacie – absurdalny scenariusz z niefortunnymi wątkami erotycznymi, kuriozalne sceny akcji, absolutny brak gry aktorskiej i reżyserskiej inwencji. Polecam wszystkim, zwłaszcza dla ostatnich 20 minut.
  4. Manos – Ręce przeznaczenia – legendarny zły film, który miał udowodnić, że kręcić każdy może. Udowodnił coś odwrotnego. Beznadziejna fabuła stanowiąca popłuczyny po (i tak już nie najbardziej wyszukanych) popularnych horrorach lat 60., ewidentny brak znajomości podstaw rzemiosła filmowego i niezrozumiałe decyzje realizatorskie czynią z tego filmu wzorzec tego, jak nie kręcić.
  5. The Room – na swój sposób to arcydzieło. Okropna pretensja połączona z równie okropnymi zdolnościami całej obsady z twórcą na czele, skutkują jednym z najbardziej ikonicznie nieudanych filmów wszechczasów. Nie ma tu nic zrobionego dobrze, a co gorsza, prawdopodobnie wszystkie te koszmarne scenki powiązane dziwacznie w fabułę powstały bez cienia ironii. Prawdziwy koszmar i prawdziwy imprezowo/późnonocny rarytas. 1/10, ale z serduszkiem.

Krzysztof Nowak

  1. Swingersi – liczba epitetów, jakie mogę wystosować pod adresem tego filmu, jest nieskończona. Dwa nieśmieszne i nieudolnie napisane krótkie metraże sklejone w jeden pełny, żeby móc puścić całość do kin i zarobić na biletach. Autor projektu, Andrejs Ēķis, tak bardzo wierzy w sukces swojego pomysłu, że jeździ z jednego kraju do drugiego i przygotowuje kolejne jego adaptacje. Mnie wystarczy jedna – jest już wystarczająco okropna i w pełni obrazuje (anty)talent reżysersko-pisarski twórcy.
  2. Trzy metry nad niebem – mój podświadomy sceptycyzm do tego filmu narodził się jeszcze w czasach podstawówki-gimnazjum, kiedy to rówieśnicy i rówieśniczki wychwalali go na wszystkie strony. Obejrzałem go dopiero po ukończeniu liceum i cóż, to był jednak błąd. Pomijając fakt, że treść nijak nie odstaje poziomem od najgorszych fanficków, jakie możemy poczytać na zbiorczych serwisach, to jeszcze ten okropny morał o kochającym najbardziej łobuzie… Utwór jest nawet nie tyle dzieckiem swoich czasów, ile po prostu produktem – powstałym z wyrachowania i żerującym na nieukształtowanym romantyzmie młodych odbiorców z obowiązkowymi scenami bez koszulek obojga głównych aktorów.
  3. Ghostland – rozumiem głosy aprobaty – nie odmówię mu bowiem przerażającej, włażącej pod skórę atmosfery czy zapadających w głowie obrazów. Sam także realizacyjnie nie mam mu nic do zarzucenia. Za to pod względem konceptu nie znajduję tu niczego dobrego. Laugier na każdym kroku przywołuje Lovecrafta, ba!, w jednej ze scen nawet go na chwilę wskrzesza, a jednocześnie zdaje się nic nie rozumieć z jego twórczości. Podczas gdy w prozie Amerykanina dominują elementy tajemnicy, nieistotności ludzi jako bytów, lęków związanych z niewyjaśnialnym, „zagadka” Ghostlandu jest banalna. A kiedy już się rozwiązuje, bańka pęka i film zmienia się w ganianinę po posiadłości rodem z najtańszych filmów grozy.
  4. Polar – nawet Mads Mikkelsen w obsadzie nie uratuje twojego filmu, jeśli jesteś kiepskim reżyserem – taki jest morał tej historii. Oczywiście nie zwalam wszystkiego na Åkerlunda – Rothwell i Santos także dołożyli swoje trzy grosze. W każdym razie jest to okropne postmodernistyczne filmidło, które tak bardzo stara się być cool i edgy (anglojęzyczne zwroty nieprzypadkowe) co scenę, że wzbudza tym jedynie uśmiech politowania. John Wick, ale nakręcony i napisany przez mentalnego 12-latka.
  5. Studniówk@ – na koniec film, który jest tak zły, że aż dobry. To idealny wybór na zakrapiany seans z paczką znajomych, kiedy potrzeba czegoś głupiego, jednak w swojej mierności dostarczającego. Studniówk@ działa idealnie jako rozrywka w sposób niezamierzony przez twórców, bowiem jest tak nieudolnie wykonana, że zęby zatrzeszczą nam z zażenowania, zanim wybuchniemy gromkim śmiechem w odpowiedzi na kolejny tragicznie napisany dialog. Prawdziwe piękno kiepskiego kina.
REDAKCJA

REDAKCJA

film.org.pl - strona dla pasjonatów kina tworzona z miłości do filmu. Recenzje, artykuły, zestawienia, rankingi, felietony, biografie, newsy. Kino klasy Z, lata osiemdziesiąte, VHS, efekty specjalne, klasyki i seriale.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA