REKLAMA
Szybka piątka
Filmy, które oceniliśmy na 1/10
REKLAMA
Czytaliście już u nas o filmach i serialach, które otrzymały od nas najwyższą ocenę w dziesięciopunktowej skali – tym razem zapraszamy do przejrzenia naszych propozycji tytułów, które nie zasługują na więcej niż zaledwie jedna gwiazdka.
Odys Korczyński
- Nieplanowane – istnieją takie filmy, które nie tylko są po prostu złe, ale i przez swoją amatorszczyznę zarówno techniczną, jak i treściową, szkodzą widzowi. Nieplanowane jest tytułem szkodliwym dla rozumu, a jego powstanie zostało podyktowane wyłącznie antyludzkim, chorobliwym fanatyzmem religijnym, bezczelnie pretendującym do jedynej najprawdziwszej prawdy.
- Smoleńsk – podobnie jak Nieplanowane film ten został zrealizowany przez fanatyków, lecz nie tylko religijnych, ale i politycznych. Kto wie, czy właśnie przez to nie jest bardziej szkodliwy społecznie dla polskiej tożsamości narodowej niż jakikolwiek inny produkt wychodzący spod ręki iście Goebbelsowskiej propagandy kościelno-politycznej.
- Kac Wawa – produkt filmopodobny bardzo przypominający swoją dennością opus magnum Cezarego Pazury, czyli Weekend. Mam nadzieję, że aktorzy wstydzą się, że wzięli w czymś takim udział.
- The Room – nie mogę uwierzyć, że produkcja ta z czasem zyskuje coraz więcej zwolenników i wręcz miłośników. No ale hipsterstwo niejednokrotnie wymykało się na moich oczach wszelkiemu zdrowemu rozsądkowi. Z pewnością nie posiadał go Tommy Wiseau, będąc autorytatywnie przekonanym, że coś potrafi. Z pewnością bardzo chciał być kimś i wykazał się naszą polską, ułańską fantazją.
- Weekend – nie wątpię, że Cezary Pazura mógł się zakochać w talencie Quentina Tarantino, a z powodu owego zakochania, stracić trzeźwy osąd na temat własnych umiejętności realizacyjnych podobnego kina w polskich warunkach. Wyszło co wyszło. Nie warto się tym filmopodobnym tworem chwalić.
Filip Pęziński
- Obcy kontra Predator 2 – dwie kultowe serie filmowe spotykają się w żenującym tworze filmopodobnym. Tak samo fatalnym na poziomie scenariusza, co zrealizowanym poniżej jakiejkolwiek krytyki. Film, który miał naprawić błędy części pierwszej, uczynił ją na jego tle niemal arcydziełem. Kategoria wiekowa R to za mało.
- Superman IV – seria o Supermanie o twarzy nieodżałowanego Christophera Reeve’a została zakończona filmem nie tylko z absurdalną, odrzucającą fabułą, ale z realizacją na poziomie szkolnego przedstawienia. Dość powiedzieć, że jedyna udana scena lotu bohatera tytułowego została po prostu pożyczona z części pierwszej.
- Transformers: Wiek zagłady – chociaż sama tematyka leży mi wybitnie (wielkie kosmiczne roboty!), to nigdy nie byłem fanem serii Michaela Baya. W czwartej odsłonie reżyser osiągnął apogeum swojej nieporadności w opowiadaniu historii, a dodatkowo stworzył – o dziwo! – totalną wizualną fuszerkę, której znakiem rozpoznawczym stały się zielone ekrany, na które spece od CGI nie nałożyli w postprodukcji żadnej wizualizacji.
- Niezgodna – na fali popularności Zmierzchu powstało sporo tego typu produkcji, ale twórcom Niezgodnej nawet nie chciało się udawać, że się starają. Film jest fatalny, podobnie jak męczący się na ekranie aktorzy. Idealnym podsumowaniem całości jest fakt, że rozpoczęta tym filmem seria nigdy nie doczekała się finału…
- Alicja po drugiej stronie lustra – jeden z najgorszych filmów Tima Burtona dostał kontynuację tak złą, że nagle mogliśmy zatęsknić za pierwowzorem. Odrzucający wizualnie twór z żenującym Johnnym Deppem w centrum zainteresowania twórców.
Łukasz Budnik
- Komedia romantyczna – parodie filmowe powstałe w pierwszej dekadzie XXI wieku to w większości żenujące, oparte na niesmacznym humorze niskich lotów produkcje, których jedynym sensem istnienia jest żerowanie na popularności odnoszących sukcesy filmów – Komedia romantyczna jest tylko jednym z ich reprezentantów. Całe szczęście, że ta moda przeminęła.
- 365 dni – fatalny, szkodliwy film, który niestety zdobył olbrzymią popularność, a który część młodych odbiorców traktuje jako przykład romantycznej, godnej pozazdroszczenia relacji – trafiłem na wiele postówy nastolatek, które marzą o tym, żeby porwał je ktoś taki jak Massimo…
- The Room – niby oceniłem na 1, ale widziałem dwa razy – każdorazowo jednak w ramach pokazów festiwalowych i z publiką żywo reagującą na koszmarne dialogi, aktorstwo i reżyserię. Przypuszczam, że seans w samotności i domowym zaciszu mógłby być zabójczy.
- Ciacho – gorszy od Patryka Vegi opowiadającego o mafii, gangsterach i prawdziwych historiach jest Patryk Vega biorący się za komedię. Przypominam, że Ciacho to ten film, w którym Paweł Małaszyński czołga się przez psie odchody, a w jednej ze scen prokuratora gra Krzysztof Kononowicz.
- Kac Wawa – powtórzę za redakcyjnym kolegą, aby wzmocnić przesłanie, jak żenującym, okropnym tworem jest Kac Wawa. Pomyśleć, że to coś liczy sobie już prawie 10 lat!
REKLAMA