ZWIERZĘTA NOCY. Film, który oszałamia
Ktoś mógłby spytać: jak to się dzieje, że reżyser mający na koncie zaledwie dwa filmy nazywany jest wizjonerem kina? Ktokolwiek zadałby takie pytanie, przyznałby się do tego, że nie oglądał żadnego ze wspomnianych dwóch dzieł Toma Forda. Bo gdyby obejrzał choć jedno z nich, wizjonerstwo początkującego filmowca byłoby dla niego oczywiste. Ford nakręcił Zwierzęta nocy w siedem lat po debiutanckim Samotnym mężczyźnie, pokazując, że nie tylko nie wyszedł w tym czasie z formy, ale dojrzał jako reżyser na tyle, by ze swobodą flirtować z kinem gatunkowym.
Gdy siedem lat temu słynny projektant mody, człowiek, który uratował markę Gucci, postanowił stanąć za kamerą, świat filmu nie ukrywał zaskoczenia. Blisko pięćdziesięcioletni wówczas artysta nie miał praktycznie żadnego doświadczenia w pracy na planie filmowym – trudno bowiem zaliczyć do niego jednorazowy projekt w postaci przygotowania strojów dla Daniela Craiga w Quantum of Solace. Tymczasem w swoim debiucie Tom Ford zaskoczył wszystkich doskonałym wyczuciem filmowego rytmu i kompozycji oraz umiejętnością pracy z aktorami – tę drugą szybko potwierdzoną zresztą nagrodą aktorską w Wenecji i BAFTĄ dla Colina Firtha. Szybko zorientowano się, że Ford to talent, jaki rzadko zdarza się w światowym kinie, i rozpoczęło się oczekiwanie na kolejne dzieło projektanta/reżysera. Nikt nie spodziewał się, że czekać przyjdzie nam aż tak długo.
Napisać, że było warto, to jak nie napisać nic. Zwierzęta nocy są filmem tak esencjonalnym, tak bez reszty wciągającym i oszałamiającym, że zostają z widzem na długo po opuszczeniu sali kinowej. Nawet teraz, pisząc te słowa w kilkanaście godzin po seansie, niżej podpisany pozostaje pod wpływem sensualnego spektaklu Forda.
Jego najnowsze dzieło miesza gatunki, będąc jednocześnie thrillerem, czarnym kryminałem i psychodramą, a wątki rzeczywiste i wyobrażone tworzą tu niemal nierozerwalny splot.
W Zwierzętach nocy bezbłędnie można odczytać inspiracje reżysera: te narracyjne (Denis Villeneuve, David Lynch, David Fincher), jak i formalne (Nicolas Winding Refn, ponownie Lynch). Sekwencja otwierająca, przywołująca na myśl szkarłatne motywy z Miasteczka Twin Peaks, nie zapowiada tego, co następuje później – trzymającej w napięciu igraszki z wyobraźnią i logiką, bezustannie kwestionującej kolejne hipotezy widza.
Zwierzęta nocy to trzy połączone ze sobą wątki: dwa z nich – współczesny i retrospektywny – dotyczą Susan (znakomita jak zwykle Amy Adams), niespełnionej artystki i kuratorki sztuki, trzeci z nich to fikcyjna historia pochodząca z powieści napisanej przez Edwarda (Jake Gyllenhaal), byłego męża bohaterki. Jak dowiadujemy się z rozmów Susan z obecnym mężem (Armie Hammer), blisko dwadzieścia lat temu kobieta potraktowała byłego kochanka niesprawiedliwie, brutalnie kończąc ich powoli wygasający związek. Powieść Edwarda, której maszynopis zostaje dostarczony do domu bohaterki, jest wiadomością z przeszłości, o której Susan zdawała się już zapomnieć. Trwająca w kolejnym nieszczęśliwym związku bohaterka, cierpiąca dodatkowo na chroniczną bezsenność („zwierzę nocy” to określenie, które nadał jej Edward), wędruje myślami do lat spędzonych z byłym mężem, jednocześnie zagłębiając się w lekturze powieści, jednoznacznie nawiązującej do okrutnego zachowania Susan sprzed lat.
Podobne wpisy
Historia zawarta w książce opowiada o Tonym (ponownie Gyllenhaal), który wyrusza wraz z żoną i nastoletnią córką w wielogodzinną podróż do Zachodniego Teksasu. Przypadkowe spotkanie z miejscowymi bandytami kończy się tragicznie, a powieść Edwarda zamienia się w typową opowieść o pragnieniu zemsty, którą Susan odczytuje jako nawiązanie do historii jej związku z byłym mężem. Znakomity montaż Joan Sobel pozwala nam obserwować trzy wątki Zwierząt nocy niczym jedną opowieść, podpowiadając motywy i symbole pojawiające się na styku każdej z tych narracji. Tom Ford potwierdza, że ma nie tylko niesamowite wyczucie kolorów, kontrastów i kompozycji, ale jest także świetnym scenarzystą, zdolnym do opowiadania porywających, wielowątkowych historii. Potrafi także dokonywać perfekcyjnych decyzji obsadowych – Adams i Gyllenhaal grają świetnie, ale drugi plan z Aaronem Taylorem-Johnsonem i Michaelem Shannonem błyszczy równie intensywnym blaskiem. Nawet jednoscenowe epizody Andrei Riseborough, Michaela Sheena, a zwłaszcza Laury Linney idealnie wkomponowują się w całość narracji, dostarczając dialogów stanowiących kluczowe podsumowanie poszczególnych ekranowych wydarzeń.
Niesamowity klimat Zwierząt nocy uzupełnia doskonała muzyka naszego Abla Korzeniowskiego, współpracującego z Fordem już po raz drugi.
Jego rozbudowane kompozycje nawiązują do ścieżek dźwiękowych melodramatów i czarnych kryminałów z lat czterdziestych, mieszając nostalgię z elementami grozy.
Zwierzęta nocy mogą być jednym z największych wygranych nadchodzącego sezonu nagród, ale mogą też podzielić los świetnego Samotnego mężczyzny, który mimo pozytywnych opinii nie został należycie doceniony. Nie nagrody jednak, ale przychylność widzów są najlepszym wyznacznikiem jakości dzieła, a tego najnowszemu dziełu Toma Forda z pewnością nie zabraknie. Drugi film uznanego projektanta mody jest fenomenalny i wypada żałować, że żaden z jego kolegów po fachu nie zdecydował się dotąd, by spróbować swych sił w kinie.
korekta: Kornelia Farynowska