ŻOŁNIERZE KOSMOSU 2: BOHATER FEDERACJI. Sequel kultowego science fiction Verhoevena. Czy udany?
Tekst z archiwum film.org.pl (2004)
Żołnierze kosmosu Paula Verhoevena był filmem, który jedni uwielbiali, inni mieli za bzdurny film s-f, w którym człowiek walczy z jakimiś tam robalami i z chęcią idzie na rzeź. Ja należę do tej pierwszej – film ogromnie mi się podoba, celowo jest stylizowany na niemal faszystowski, gdzie młodzi i piękni ludzie, szli bez mrugnięcia na wojnę z silniejszym i obrzydliwym przeciwnikiem. Celowo wybrano do tego filmu “przystojnych” aktorów (Casper Van Dien, Denise Richards), aby jeszcze mocniej to zaznaczyć. Film był także niesamowitym popisem efektów specjalnych. Integracja efektów komputerowych z żywymi aktorami była po prostu rewelacyjna i do dziś zaskakuje swoim profesjonalizmem. Robale biegają dookoła, rozrywają przerażonych żołnierzy, padają setki, tysiące strzałów. Fakt, film był naciągany, czasami nawet bzdurny, ale na wszystkie niedociągnięcia można było przymknąć oko.
Mając w pamięci te wszystkie sprawy, z wielką radością przyjąłem wiadomość, iż planowana jest kontynuacja. Niestety, czym dalej – tym gorzej. Najpierw do filmu nie trafił nikt z oryginalnej obsady, zaplanowano dość niski budżet, a na sam koniec okazało się, iż “dwójka” trafi od razu na nośniki, omijając kina.
Dalej! - Chcecie żyć wiecznie?
Film z początku nic nie wyjaśnia – widzimy kilka ujęć z części pierwszej, kilka haseł reklamujących wojnę i zachęcających do zaciągania się do wojska (znane już z części pierwszej) i od razu zostajemy rzuceni w wir akcji, prosto w środek bitwy z robalami na jakiejś odległej planecie. Tu od razu pierwszy zarzut – z miejsca widać ograniczenia budżetu, robali prawie nie widać, strzały z karabinów ograniczają się do (zapewne sztucznych) błysków z luf, a całość ogląda się bez emocji i napięcia. Wracając do filmu – żołnierze są dziesiątkowani przez zmasowaną grupę robali, według informacji z jednego z przyrządów – niedaleko od nich znajduje się opuszczony “hotel”, do którego się udają. Na miejscu zastają kompletną pustkę. Jedynie w zamkniętej celi siedzi Kapitan Dax – oskarżony o zabicie zwierzchnika. W tym samym czasie rozpoczyna się zmasowany atak robali. Nie mając wyboru, żołnierze uwalniają Kapitana Daxa, który uruchamia systemy bezpieczeństwa hotelu (elektryczne “bramki”, które smażą robaki, jeden z fajniejszych aspektów filmu) oraz ratuje życie generałowi Shepherdowi, który “został z tyłu”. Życie ocaliła mu grupka żołnierzy, którzy twierdzą, iż tułali się po planecie od dawna. Ocaleni troopersi zamykają się w hotelu. Tam właśnie rozegra się praktycznie cały film. Powoli nowoprzybyli okazują się nie być tym, na co (kogo) wyglądają…
Służba gwarantuje obywatelstwo!
Koncepcja kontynuacji Żołnierzy kosmosu różni się znacząco od swojego oryginału. Całość jest niemal kameralna, dzieje się w zamkniętych, ciemnych korytarzach opuszczonego hotelu. Robale widzimy w sumie przez jakieś 10 minut filmu (który notabene trwa raptem 87 minut). Nie uświadczymy tu ogromnych bitew jakie miały miejsce w części pierwszej, statków kosmicznych, wielkich Tankerów, w filmie widzimy jedynie “podstawowe” Arachnidy oraz mniejsze, zbliżone do rozmiarów kota robalo – pająki. Nie wiem, czy scenariusz był podyktowany małym budżetem, ale chyba tylko na to starczyło. Na tę odrobinę efektów, ograniczenie zużycia amunicji (i to chyba do zera, jak wspominałem wyżej) oraz rozrywanych i latających dookoła korpusów. I brak kasy naprawdę rzuca się w oczy. To chyba największy minus tego filmu – bo ogólnie scenariusz ma potencjał, ba, na koniec film rozkręca się do naprawdę wysokiego poziomu i to bez użycia setek Arachnidów (choć mamy chyba ze dwa świetne ujęcia z góry, pokazujące oblężenie hotelu). Walka nie toczy się, jak w oryginale na otwartych przestrzeniach z zastępami robaków. Główna część to walka między ludźmi, którzy nie mogą sobie zaufać… ale starczy tego, bo nie chcę psuć wam zabawy.
Chcecie wiedzieć więcej?
Zakładając, iż jest to produkcja praktycznie telewizyjna, brak oryginalnej obsady i reżysera – można dojść do wniosku, że otrzymamy bzdet, na który szkoda czasu. Jednak, jeśli podobała wam się część pierwsza, i jesteście choć nieco tolerancyjni, spodoba się także kontynuacja. Szczególnie ostatnia 1/4 filmu ma bardzo dobre tempo, a i realizacja nie razi tak jak w całym filmie (może główna część budżetu poszła właśnie na to efektowne zakończenie). Autorzy pozostawili sobie także furtkę, która bez problemu pozwoli pociągnąć film dalej. Chciałbym, jeśli powstanie następna część, żeby załatwiono większe środki na film, aby nie był to projekt telewizyjny, tylko głośny i duży kinowy hit, ze znaną obsadą i o wiele większą ilością efektów specjalnych. Tu niestety uświadczymy robale jedynie w nocy (cała akcja tak w ogóle dzieje się w nocy). Polecam film, choć nie jest to dzieło nad którym można się zachwycać, i które pozostaje daleko w tyle za filmem Verhoevena.