ZATOICHI (2003)
“Zatoichi” to najnowszy i kolejny już znakomity film Takeshiego Kitano. Wystąpił on również w głównej, tytułowej roli niewidomego masażysty, przemierzającego z pozoru bez celu Kraj Kwitnącej Wiśni. Pomimo utraty wzroku jest wciąż znakomitym wojownikiem, legendarnym mistrzem miecza znanym z książek Kana Shimozawy i filmowej serii kręconej w latach 1962-1989 z Shintaro Katsu w roli głównej.
Pewnego dnia przybywa “znikąd”, niczym samotny kowboj z westernów Sergia Leone (zresztą niektórzy krytycy określają ten film mianem spaghetti-samurai-slasher) do małej osady. Miasteczkiem rządzi pewien gang, zajmujący się hazardem i pobieraniem haraczy. Bohater, niczym Sanjuro Kuwabatake grany przez Toshiro Mifune w “Yojimbo” Kurosawy, postanawia zaprowadzić porządek. Zresztą jako ciekawostkę warto wspomnieć, że w filmie “Zatoichi Meets Yojimbo” z 1970 roku Shintaro Katsu, wcielający się w postać ślepego mistrza, spotyka się z Sanjuro Kuwabatake granym przez samego Toshiro Mifune!
Podobne wpisy
Wracając jednak do współczesnej wersji, nie jest to tylko opowieść o Zatoichim. Film ma wielu bohaterów – bardzo ważny jest wątek rodzeństwa, które w przebraniu gejsz stara się od dziesięciu lat wytropić zabójców rodziców. Jest jeszcze Shinkichi – gamoniowaty, nieporadny hazardzista mieszkający z ciotką, która użycza schronienia masażyście. A po drugiej stronie barykady młody, zdolny, świetnie władający mieczem ronin, który z konieczności, by pomóc chorej żonie, zatrudnia się jako ochroniarz w gangu Ginzou. Film obfituje w mnóstwo pojedynków. Choreografia jest znakomita, a walki naprawdę bardzo krwawe – nieraz posoka sika niczym w “Kill Billu” Quentina Tarantino. Są to jedne z najlepszych samurajskich scen walki, jakie widziałem, dorównujące nawet pojedynkom z takich klasyków. jak “Siedmiu samurajów” czy wspomniana już “Straż przyboczna” Kurosawy. Nie jest to jednak tępa i bezsensowna “rąbanka” (czy raczej powinienem napisać “siekanka”). Mimo dość prostej historii i nieodłącznego motywu zemsty film jest ciekawy i w paru miejscach bardzo zaskakujący (szczególnie końcówka). Obfituje w sporo komicznych sytuacji, a pod koniec zmienia się nawet w musical (!). Nawet tutaj Kitano (by tradycji stało się zadość) pokazał kilku wytatuowanych członków yakuzy. Ale wszak początki tej organizacji sięgają XVI wieku, więc nic w tym niezwykłego (może poza tym, że reżyser nie nakręcił jeszcze filmu, w którym nawet na moment nie pojawiałby się ktoś z yakuzy).
Film jest także znakomicie zagrany. Kitano gra w sposób bardzo oszczędny, jest jak zwykle małomówny i z wiecznie pochyloną głową. Ronina Hattori Gennosuke zagrał 30-letni Tadanobu Asano, mający już spore doświadczenie (ważne role w “Ichi the Killer” Takashiego Miike, “Bright Future” Kiyoshiego Kurosawy, “Gemini” Shinya Tsukamoto czy znanym z polskich ekranów “Tabu” Nagisy Oshimy). W dość komiczną rolę Shinkichi wcielił się Gadarukanaru Taka – niezbyt znany aktor, który wcześniej dostał niewielki epizod w komedii “Getting Any” Kitano. Michiyo Ookusu zagrała ciotkę Ume. Ta urodzona w Chinach aktorka miała już okazję zagrać w ekranizacji legendy o Zatoichim (i to jedną z głównych ról) w “Zatoichi – The Blind Swordsman’s Pilgrimage” z 1966 roku (dokładnie w 14. filmie o tym bohaterze – obecny jest bodaj 27. tytułem). Yuuko Daike gra dziewczynę, która wraz z bratem (w tej roli absolutny debiutant Daigoro Tachibana, który i tak przez większość filmu przebrany jest za kobietę) pragnie pomścić rodziców. Dla aktorki to już piąty występ u Takeshiego Kitano (plus rola w niesamowitym, przerażającym horrorze “Ju-On”).
Szefów gangów zagrali Ittoku Kishibe (Ginzou) i Saburo Ishikura (Oogiya). Ten pierwszy wystąpił w “Violent Cop” – reżyserskim debiucie Kitano, oraz głośnym, porównywanym do kina Tarantino “Shark Skin Man and Peach Hip Girl” Katsuhito Ishii (zresztą razem z Tadanobu Asano). Natomiast Saburo Ishikura poza użyczaniem głosów postaciom anime ma na swoim koncie samurajski dramat z 2000 roku pokazywany niegdyś w TVP pod tytułem “Człowiek zwany Dora-Heita”. Film o tyle ważny, że jednym ze współautorów scenariusza był Akira Kurosawa (pozostali to inni wielcy japońskiego kina – Kobayashi, Kinoshita i Ichikawa). W końcu po śmierci Kurosawy i pozostałej dwójki film wyreżyserował Kon Ichikawa, blisko 90-letni mistrz aktywny twórczo od ponad 50 lat.
Ale wracając do “Zatoichi” Kitano, koniecznie trzeba wspomnieć o wspaniałej, wręcz hipnotyzującej muzyce, która doskonale współgra z obrazem. Tym razem Beat Takeshi zrezygnował z usług Joego Hisaishiego, z którym tak dobrze mu się pracowało przez wiele lat. Ścieżką dźwiękową do “Zatoichi” zajął się Keiichi Suzuki – mało znany kompozytor, aktor i programista (sic!). Ma on na swoim koncie muzykę do kilku gier video, a z bardziej znanych produkcji do zgłoszonego przez Japonię do tegorocznych Oscarów “Tokyo Godfathers” i niesamowitego, zaskakującego i nieźle pokręconego horroru “Uzumaki”. Zdjęcia to zasługa Katsumi Yanagishima, wieloletniego współpracownika Kitano, a także autora zdjęć do głośnego, kontrowersyjnego “Battle Royale”.
https://www.youtube.com/watch?v=sK3GLXyewzI
Na 9 nominacji Japońskiej Akademii Filmowej “Zatoichi” zwyciężył w pięciu kategoriach. Jednak te najważniejsze, w tym za najlepszy japoński film 2003 roku, powędrowały do innej opowieści o samurajach – “When the Last Sword is Drawn”. Za to najnowszy film Kitano pokazywany był na wielu międzynarodowych festiwalach filmowych. W Wenecji dostał Srebrnego Lwa za reżyserię, a w Toronto bardzo ważną nagrodę publiczności.
Tekst z archiwum film.org.pl.