search
REKLAMA
Recenzje

SERIA O ŻANDARMIE. Na straży prawa i porządku!

Anna Niziurska

19 października 2017

Filmorg - grafika zastępcza - logo portalu.
REKLAMA

Louisa de Funèsa zna chyba każdy. Ten niski (164 cm wzrostu), szczupły (55 kg) i łysawy mężczyzna o twarzy zmieniającej wyraz jak w kalejdoskopie wcielił się w ponad 130 postaci telewizyjnych i 100 teatralnych. Znamy go jako komisarza Juve’a (seria o Fantomasie), gangstera Leopolda (Gamoń), Leoforta (Wielka włóczęga), Glaude’a (Kapuśniaczek) czy wielu innych. De Funès zasłynął również jako inspektor Ludovic Cruchot w serii o Żandarmie, która zamyka jego karierę aktorską.

Pierwszy raz wystąpił na deskach sceny teatralnej już w wieku 12 lat – został wtedy zauważony przez dziennikarzy jako świetnie zapowiadający się aktor – w sztuce Le Royal Dindon, wystawionej w miejskim teatrze z okazji 50. rocznicy powstania kolegium im. Julesa Ferry’ego. Mimo to jego kariera aktorska rozwijała się bardzo powoli. Lata 1945–1962 to czas, w którym de Funès zagrał w kilkudziesięciu obrazach. Były to jednak głównie role drugo-, a nawet trzecioplanowe czy epizody. W jednym z nich aktor przebywał na ekranie całe… 3 sekundy. Przełomem stał się rok 1956, w którym aktor otrzymał rolę w filmie Czarny rynek w Paryżu, który otworzył mu drogę do ról głównych postaci. Już rok po Czarnym rynku… zagrał swój debiut pierwszoplanowy – była to rola kompozytora Pierre’a Cousina w filmie Jak włos w zupie. Otrzymał za nią Grand Prix śmiechu.

Początkiem prawdziwej kariery był jednak dopiero rok 1964 i rola w Fantomasie (sukces filmu sprawił, że nakręcono dwie kolejne części, a w planach była również część czwarta, która jednak nie doszła do skutku) oraz w Żandarmie z St. Tropez. Louis miał wtedy już 50 lat. Postać Ludovica Cruchota wyniosła de Funèsa na same wyżyny talentu komediowego.

Cruchot: Baczność! Patrz mi w oczy! (Żandarm z St. Tropez)

Ludovic Cruchot to choleryczny i gorliwie pilnujący porządku prawnego żandarm, który w małej francuskiej wiosce łapie „przestępców” – złodziei kur czy wędkarzy nielegalnie łowiących ryby. Pewnego dnia zostaje oddelegowany do Saint Tropez, gdzie obejmuje kierownictwo nad grupą żandarmów. Od tej pory może się poświęcić poważniejszym misjom. Pracy nie ułatwia mu jednak jego prawie już dorosła córka Nicole, która próbując odnaleźć się wśród młodzieży dużego miasta, popada w coraz to nowe kłopoty.

De Funès stworzył bohatera, u którego emocje zmieniają się na twarzy jak w kalejdoskopie, co rusz wykrzywiając ją w grymasie niezadowolenia, zdziwienia, przerażenia czy usłużnego uśmiechu. Przerysowanie – to chyba najlepsze określenie jego gry aktorskiej. Wszystkiego jest tutaj dużo – gestów, grymasów, krzyków. Cruchot wymachuje rękami, skacze i biega, jakby zwyczajnie cały czas był na jakichś prochach. Stanie się to dla de Funèsa znakiem rozpoznawczym, marką jego gry aktorskiej. Kolejne postaci również będą typami cholerycznymi, krzyczącymi, gestykulującymi. A twarz – twarz to prawdziwe aktorskie dzieło sztuki. De Funès potrafi odmalować na niej każdą emocję i zrobić z nią niemal wszystko (jak w Oskarze, w przekomicznej scenie ciągnięcia się za nos).

Dla jednych wszystko to będzie zaletą, dla innych wadą. Jedni będą widzieć w tym talent, inni przerysowanie i powielanie ciągle tego samego wzorca. De Funèsa albo się lubi, albo wręcz przeciwnie. To aktor, wobec którego nie można pozostać obojętnym.

Skąd jednak pomysł na takie właśnie odgrywanie postaci? Czemu Cruchot, a za nim inni bohaterowie grani przez de Funèsa, są takimi nerwusami i raptusami? Podobno matka Louisa była choleryczką. To ona stała się dla niego pierwowzorem wielu postaci. Na ekranie de Funès naśladował jej zmienne nastroje, gwałtowność i szybkie przechodzenie od płaczu do śmiechu. Ponadto jego ulubionymi postaciami filmowymi byli Charlie Chaplin i Kaczor Donald. To nie mogło pozostać bez wpływu na jego aktorstwo.

Pomysł na pierwszą część Żandarma narodził się w głowie Richarda Balducciego podczas wakacji w Saint-Tropez. Scenarzyście tajemniczo zniknęła wtedy kamera, a miejscowi przedstawiciele prawa nie bardzo kwapili się do szukania złodzieja. Pomysł na film okazał się na tyle trafiony, że po pierwszej części powstało ich jeszcze pięć.

REKLAMA