search
REKLAMA
Recenzje

WRÓG. Wyciszone science fiction, któremu przydałoby się mniej… wyciszenia [RECENZJA]

Ci, którzy oczekiwali po Wrogu eksploracji typowych dla kina science fiction tematów, będą filmem Davisa solidnie rozczarowani.

Dawid Myśliwiec

10 lutego 2024

Wróg
REKLAMA

Paul Mescal od kilku lat jest na potężnej fali wznoszącej, która po tegorocznej premierze Gladiatora 2 może jeszcze przybrać na sile. I to pewnie on, a nie partnerująca mu i znana z ekranów od lat Saoirse Ronan będzie wabikiem dla większości potencjalnych widzów filmu Wróg, kameralnego science fiction w reżyserii Gartha Davisa. Fani talentu irlandzkiego aktora mogą jednak poczuć się odrobinę rozczarowani, bo choć Mescal tworzy tu brawurową kreację, samemu Wrogowi brakuje nieco charakteru.

Wróg

Głównymi bohaterami filmu twórcy Lion. Droga do domu są Junior i jego żona Henrietta, którzy w 2065 roku prowadzą farmę na odludziu. Woda pitna i nieskażona ziemia są coraz trudniej dostępnymi, najcenniejszymi surowcami, a miasta są przeludnione, dlatego światowe rządy postanowiły skonstruować na ziemskiej orbicie stację kosmiczną, na którą wysyłane są jedynie zakwalifikowane jednostki wyłaniane w drodze losowania. Jedną z nich okazuje się Junior, który dowiaduje się o tym po niespodziewanej wizycie pracującego dla rządu Terrance’a (Aaron Pierre). Mężczyzna wkracza w życie pary bohaterów, by poznać ich związek, a także po to, by należycie przygotować… zastępstwo za Juniora. Okazuje się bowiem, że gdy bohater uda się na stację kosmiczną, zamiast niego w życiu Henriety pojawi się idealnie przygotowany klon jej partnera.

Już na tym etapie temat wyjazdu Juniora wydaje się mocno problematyczny – nie dość, że nie może zabrać ze sobą ukochanej, to jeszcze oboje muszą stawić czoła myśli o zastąpieniu bohatera zaprogramowaną maszyną. Wróg bez zbędnego ociągania się zagęszcza atmosferę konfliktu pomiędzy małżonkami, potęgowaną nie tylko wizją rychłego rozstania, ale  także obecnością wścibskiego urzędnika, który wymusza na bohaterach szczerość graniczącą z ekshibicjonizmem. Junior i Hen znajdują się w potrzasku – rząd nie dopuszcza możliwości odmówienia wylotu na stację kosmiczną, a z każdym tygodniem przygotowań do misji Juniora małżonkowie czują się coraz bardziej wykorzystywani. Z początku wydaje się, że Garth Davis chce z Wroga uczynić rasowy thriller psychologiczny – Mescal umiejętnie kreuje postać porywczą, impulsywną, sprawiającą wrażenie brutalnej – ale dość szybko reżyser zaczyna dryfować w stronę metafizycznego melodramatu. Atmosfera rodem z Terrence’a Malicka zdaje się jednak nie mieć tu uzasadnienia, okazuje się bowiem, że Davisowi zależy przede wszystkim na stworzeniu portretu cierpiącego małżeństwa. O źródłach tych cierpień nie dowiemy się jednak zbyt wiele – możemy jedynie być pewni, że zaczęły się one na długo przed niezapowiedzianą wizytą Terrance’a.

Wróg

Ci, którzy oczekiwali po Wrogu eksploracji typowych dla kina science fiction tematów, będą filmem Davisa solidnie rozczarowani. Gatunkowa konwencja SF stanowi tu zaledwie fabularną ramę, która determinuje wydarzenia w minimalnym stopniu – ostatecznie w centrum znajduje się relacja Henrietty i Juniora, mocno niestabilna, ale wciąż tląca się płomieniem miłości i przywiązania. I choć nie ulega wątpliwości, że dwoje głównych bohaterów łączy coś wyjątkowego, twórcy zbyt często dają się ponieść wspomnianej malickowskiej manierze, która nakazuje relację Henrietty i Juniora niepotrzebnie uwznioślać, nadawać jej nadmiernie dramatyczny wymiar. W dialogach brakuje naturalności, a nieustanne konfrontacje bohaterów tak ze sobą, jak i z nieproszonym gościem reprezentującym rząd – wielokrotnie zdają się prowadzić donikąd. Wróg to film, który chce być głębokim melodramatem, a staje się co najwyżej rachityczną przypowieścią o dwojgu młodych ludzi, których uczucie wystawione zostaje na próbę przez niesprzyjające okoliczności. Ta miłość nie przekonuje do tego stopnia, że trudno Henrietcie i Juniorowi kibicować – nawet w mocno emocjonalnym finale.

Wróg

Wróg podaje swoją historię na chłodno i z taką też reakcją musi się spotkać. Trudno w film Davisa „wejść”, bo nie oferuje ani rasowych treści science fiction w dużych dawkach, ani prawdziwych, przekonujących emocji. Odnajdziemy tu aktorstwo na wysokim poziomie (Ronan nie ustępuje Mescalowi) i odrobinę tajemnicy, która jednak sporo obiecuje, a ostatecznie niewiele dostarcza. Z tego kameralnego dramatu science fiction momentami wyziera straszliwa pustka, a treści nie da się zapełnić nawet najlepszymi kreacjami aktorskimi.

Dawid Myśliwiec

Dawid Myśliwiec

Zawsze w trybie "oglądam", "zaraz będę oglądał" lub "właśnie obejrzałem". Gdy już położę córkę spać, zasiadam przed ekranem i znikam - czasem zatracam się w jakimś amerykańskim czarnym kryminale, a czasem po prostu pochłaniam najnowszy film Netfliksa. Od 12 lat z różną intensywnością prowadzę bloga MyśliwiecOgląda.pl.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA