search
REKLAMA
Recenzje

WEST SIDE STORY. Romantycznie, baśniowo, przejmująco

Anna Niziurska

29 listopada 2017

REKLAMA

Nowy Jork, lata 50. XX w. Ulice jednej z biedniejszych dzielnic miasta – West Side – stają się areną do walki między dwoma wrogimi gangami. Biali Amerykanie (Jetsi) oraz Portorykańczycy (Sharks) pod nosem policji rywalizują o wpływy i miejsce w swoistej, ulicznej hierarchii. W tej napiętej do granic atmosferze wzajemnych antagonizmów rodzi się uczucie – prawdziwe i wielkie. Miłość, która nie powinna była się zdarzyć.

Natomiast Tony (Richard Beymer) to biały Amerykanin, którego najlepszy przyjaciel – Riff (Russ Tamblyn) – jest szefem Jetsów. Spotykają się na potańcówce. Od razu się w sobie zakochują. Wiedząc, że gangi mają zamiar ostatecznie się ze sobą rozliczyć, młodzi postanawiają uciec. Wyjechać z miasta, osiąść na wsi, mieć dzieci i stworzyć rodzinę. Żyć jak w bajce – długo i szczęśliwie. Na drodze staje im jednak niefortunny splot okoliczności i wydarzeń.

Obraz Roberta Wise’a (który cztery lata po premierze West Side Story otrzymał Oscara za Dźwięki muzyki) oraz Jerome’a Robbinsa to uwspółcześniona opowieść o losach Romea i Julii. Film jest adaptacją broadwayowskiego musicalu o tym samym tytule, autorstwa Arthura Laurentsa, który inspirował się oczywiście dziełem Szekspira. Premiera musicalu w 1957 roku była wielkim wydarzeniem. Nazwano go przełomowym, zwracając uwagę na niebywale ekspresyjną, a momentami nawet akrobatyczną choreografię. Jej autorem był nie kto inny, a sam Jerome Robbins – tancerz obdarzony niezwykłym talentem, któremu choroba Parkinsona przekreśliła dalszą karierę. W filmie wystąpiło sześć osób z obsady musicalu: William Bramley (posterunkowy Krupke), Carole D’Andrea (Velma), David Winters (A-Rab), Jay Norman (Pepe), Tommy Abbott (Gee-Tar), Tony Mordente (Action).

West Side Story to musical niezwykły. Pełno tu nie tylko wspaniałych scen tanecznych i piosenek, które zapadają w pamięć już po pierwszym seansie (Somewhere, America i Tonight znalazły się w 2004 roku się na liście 100 najlepszych piosenek filmowych wszech czasów). To również baśniowe, można by powiedzieć – disneyowskie (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) ujęcia. Jak wtedy, gdy Maria i Tony spotykają się po raz pierwszy. Nagle film, jaki widzieliśmy do tej pory, staje się baśnią – poboczne postaci zostają rozmyte, a my widzimy tylko ją i jego, którzy wpatrują się w siebie i zbliżają, by paść sobie w objęcia i zacząć tańczyć. Jasne, że jest to przerysowane, ale czy tym samym przeszkadza? Absolutnie nie. Takie zabiegi wpisują się idealnie w klimat filmu – romantyczny i bajkowy.

Romantyczny i bajkowy, ale równocześnie przejmujący. Oglądając, podskórnie odczuwa się, że – tak jak w dramacie Szekspira – może nie być tutaj happy endu. Scenariusz nie jest jednak przewidywalny, do końca nie wiadomo, czy młodym uda się ucieczka i czy będą szczęśliwi. To wielki plus tego filmu – mimo nawiązania do Romea i Julii nie można być pewnym, czy twórcy przewidzieli dla Marii i Tony’ego taki sam los, jak Szekspir dla swoich bohaterów. To uczucie niepewności towarzyszy aż do ostatnich scen.

REKLAMA