VAIANA: SKARB OCEANU
Gdy Walt Disney wznosi się na wyżyny, potrafi wywołać w widzu potężną dawkę emocji. To charakterystyczna dla najlepszych animacji tego studia mieszanka, łącząca patos z budującym uczuciem uwznioślenia. Tak jakby zaczęły nam rosnąć skrzydła, a wraz z nimi świadomość, że jesteśmy zdolni pokonać nasze ograniczenia – czy to ciała, czy intelektu. Takich doświadczeń dostarczał genialny i szczególnie mi bliski Walt Disney z lat dziewięćdziesiątych. Myślę choćby o zdeterminowanej Pocahontas, biegnącej na ratunek Johnowi Smithowi w takt piosenki “Dzicy są!”. O natchnionej początkowej sekwencji Króla Lwa i jego zakończeniu, gdy w strugach deszczu Simba pomału wchodzi na lwią skałę. Jeszcze innym przykładem może być moment, gdy Mulan decyduje się zastąpić ojca i zamiast niego wstąpić do wojska. Vaiana: Skarb oceanu ma taką samą moc i klasę jak wymienieni poprzednicy. Walt Disney wrócił na szczyt.
Tytułową bohaterkę poznajemy, gdy jest jeszcze niemowlakiem. Wychowywana jest głównie przez swojego ojca, będącego przywódcą plemienia osiadłego na rajskiej wyspie. Jej tata, noszący imię Tui, to osoba uczciwa, dobra, nadopiekuńcza i konsekwentnie przestrzegająca jednej zasady. Jest nią kategoryczny zakaz opuszczania wyspy (ryby można łowić tylko na obszarze rafy koralowej). Ocean jest niebezpiecznym i niezbadanym terytorium. Oczywiście wzbudza on ogromne zainteresowanie Vaiany. Jej ciekawość wzmacnia babcia Tala, dalej praktykująca starodawne wierzenia, oddającą hołd potężnemu oceanowi i przeciwna asekuranckim decyzjom Tuiego.
Za sprawą pewnego wydarzenia Vaiana będzie zmuszona opuścić wyspę, by wykonać jedno trudne zadanie. Niespecjalnie zna się na żeglowaniu czy nawigacji, ale stawka jest bardzo wysoka – przetrwanie plemienia. Dziewczyna nie ma się więc nad czym zastanawiać. Jeśli ona odpuści, to rodzinną wyspę czeka zagłada. Po pewnym czasie dołączy do niej półbóg Maui.
Historia Vaiany: skarbu oceanu rozgrywa się na dwóch planach. Misja młodej dziewczyny dotyczy nie tylko ratunku wyspy przed faktycznym zagrożeniem, ale także przywrócenia właściwego mitycznego porządku świata, zaczynającego się niebezpiecznie chwiać. Ten wątek wprowadza już piękny graficznie prolog filmu. Sposób, w jaki warstwa symboliczna jest powiązana z rzeczywistymi wydarzeniami, może przypominać Sekrety morza. Te dwie znaczeniowe osie podobnie na siebie oddziałują. W obu filmach naprawdę czuć wagę i niebagatelność wyzwania, z którym mierzą się filmowe postaci.
Reżyserzy Vaiany, Ron Clements i John Musker, kładą nacisk na emocjonalny rozwój bohaterów. W ich animacji za każdym z nich przemawia przeszłość, motywacje, konkretne poglądy i spojrzenie na świat. Wiodąca para, Vaiana i Maui, to doskonale napisane, przekonujące, charakterne postaci. Szczególnie fascynować może ten drugi – półbóg o przerośniętym ego, zaczepnym poczuciu humoru, ale też z jakimś smutkiem w oczach, wyczuwalnym rozczarowaniem samym sobą. Vaiana dysponuje natomiast urokiem i odwagą. Gdy wypływa z wioski, nie chodzi już bowiem o jej prywatną ciekawość świata na zewnątrz, ale potrzebę ocalenia najbliższych. Tak, to bohaterka bez skazy, ale zarażającą swoim poświęceniem.
Silna duchowa więź Vaiany z Talą niewątpliwie kojarzyć się musi ze związkiem Pocahontas z babcią Wierzbą. W żadnym razie nie mam jednak wrażenia kopii, ale udanej próby wytworzenia zbliżonego nastroju. Jeśli o coś mógłbym posądzić Walta Disneya, to tylko o to, że korzysta ze sprawdzonej receptury. Nie odnawia jej – to fakt – ale ze stuprocentową skutecznością korzysta z wypracowanych, najlepszych patentów na emocjonalne angażowanie widza. Twórcy w genialny sposób łączą siłę obrazu z siłą muzyki. Vaianę wypełnia magia, nieuchwytny czar, tak bardzo oddziałujący na wyobraźnię i nieraz wywołujący ciarki na plecach.
Twórcy z wyjątkową precyzją stworzyli nie tylko wiodące postaci. Cały świat przemyślany jest do najmniejszego detalu. Folklor wioski, wierzenia, legendy, przesądy, świat mityczny i świat ludzi są niebanalnie ze sobą splecione. Dodatkowo oddane w perspektywie historycznej za sprawą trzech retrospekcji. Wszystko to buduje tętniący życiem świat, w którym wszystko ma swoją przyczynę. Zdumiewające, ile historii udało się zmieścić w tym półtoragodzinnym filmie scenarzyście Jaredowi Bushowi (napisał również świetny Zwierzogród). Nawet to, co znajduje się na drugim czy trzecim planie, uzupełnia główny wątek. Taką rolę pełni choćby ruchomy tatuaż Mauiego, komentujący nie zawsze zgodne z prawdą wypowiedzi półboga.
Autorzy Vaiany nie zapomnieli o detalach, o niuansach, o drobiazgach. To one powodują, że ten świat ma taką głębię. Może to historia nie całkowicie oryginalna, ale dzięki twórczej pasji i inscenizacyjnemu rozmachowi rozsadza ekran swoją energią. Najnowsza animacja Walta Disneya to wielkie kino. Bardzo prawdopodobne, że za jakiś czas będzie kolejnym klasykiem tego zasłużonego studia. Znakiem najwyższej jakości kina familijnego.