VABANK II, CZYLI RIPOSTA. Sequel doskonały
Warszawa, maj 1936. Henryk Kwinto porzuca fach, przeobrażając się w producenta warzyw. Duńczyk kupuje wytwórnię i staje się producentem filmowym, a Kramer po dwuletniej odsiadce, dzięki pomocy oszusta Sztyca, brawurowo ucieka z więzienia na Sikawie. Lecz zamiast lecieć do bezpiecznej Szwajcarii, opętany zemstą Kramer postanawia zabić Kwintę. Całą akcją kieruje Sztyc, a pomagają mu dawny sekretarz Kramera, Stawiski, oraz płatny zabójca Tędlarz. Po postrzeleniu Duńczyka i uprowadzeniu Justysi, córki Marty Rychlińskiej, Kramer i Kwinto stają wreszcie twarzą w twarz…
Nasza kinematografia nie miała wielu sposobności do produkowania sequeli. Juliusz Machulski, najbardziej “amerykański polski” reżyser, w 1984 roku spróbował swych sił w tym, co dla Amerykanów jest chlebem powszednim, czyli dopisał dalszy ciąg do Vabanku. Po tym filmie już nie było żadnych wątpliwości – Juliusz Machulski to wielki reżyser. Arcytrudna operacja odgrzewania kotleta zaowocowała filmem lepszym od oryginału. Kontynuacja pojedynku między Kwinto i Kramerem to jeden z niewielu przykładów sequela doskonałego. Akcja poprowadzona jest w tempie niemal komiksowym, postaci są barwne i wyraziste, dialogi i sytuacje skrzą się dowcipem, fabuła jest zegarmistrzowsko dopięta na ostatni guzik. Niby proste. Lecz najtrudniej zrobić dobry produkt komercyjny, wg najlepszych reguł rządzących kinem gatunków. Do tego niezbędna jest żelazna konsekwencja w prowadzeniu fabuły, wyczucie tempa, stylu i zwyczajna (?) umiejętność błyskotliwego opowiadania.
Machulski jednocześnie bardzo przytomnie uchronił się przed samobójczym powielaniem oryginału, choć bardzo na miejscu były oczywiste nawiązania do części pierwszej, a także finezyjne cytaty z kina amerykańskiego (m.in. Ojciec chrzestny i Śpiewak jazzbandu). Majstersztykiem godnym Amenabara i Shyamalana okazało się po raz kolejny finałowe wyprowadzenie widza w pole. Henryk Kuźniak napisał równie porywającą muzykę, z tematem głównym włącznie, a montażystkę Mirosławę Garlicką z czystym sumieniem można postawić obok Michaela Kahna (montażysta Spielberga) czy Thelmy Schoonmaker (montażystka Scorsesego). Już sposób, w jaki Garlicka zmontowała czołówkę, potrafi zachwycić teledyskowym wyczuciem tempa i dynamiki. Po raz kolejny koncert gry zademonstrował wspaniały Leonard Pietraszak w roli Kramera, tym razem wybijający się na centralną postać filmu.
Kolejnym mistrzostwem świata był Marek Walczewski w roli Twardijewicza, naczelnika więzienia na Sikawie. Aktor ten, znany z poważnych ról teatralnych i filmowych, dał się tu nieoczekiwanie poznać z wybitnego talentu komediowego. Walczewski doskonale wykorzystał okazję do finezyjnego zbudowania roli uroczego ekstrawertyka, maniakalnie związanego ze swoim więzieniem. Debiutujący na dużym ekranie Bronisław Wrocławski również pokazał się z jak najlepszej strony, choć kino polskie po Vabanku II nie zaoferowało mu już równie barwnej postaci do zagrania, może za wyjątkiem filmu Ciało. Beata Tyszkiewicz zaprezentowała się w najbardziej charakterystycznej dla niej, “arystokratycznej” roli baronowej. Nie sposób nie wspomnieć o Jerzym Matuli, na co dzień prawdziwym drugim reżyserze (oraz kompozytorze), który prześmiesznie i z nerwem zagrał filmowego reżysera, rzucającego na lewo i prawo powiedzonko “kruca bomba”. O reszcie obsady trudno powiedzieć coś nowego ponad superlatywy, na które zasłużyli po pierwszej części filmu. Może tylko ślicznej Elżbiety Zającówny było na ekranie za mało.
Po sukcesie Vabanku II Juliusz Machulski wyjechał do USA, gdzie jako stypendysta renomowanej Fundacji Fulbrighta studiował w szkole filmowej Cal-Arts w Los Angeles. Po roku nieobecności, w 1985 roku, Juliusz Machulski rozpoczął przygotowania do swego kolejnego filmu, którym znów zaskoczył publiczność.
Tekst z archiwum film.org.pl.