search
REKLAMA
American Film Festival 2019

TYLKO SPRAWIEDLIWOŚĆ. Skazani na poruszenie

Tomasz Raczkowski

17 listopada 2019

REKLAMA

Alabama, druga połowa lat 80. Lokalna policja zatrzymuje czarnoskórego mężczyznę pod zarzutem brutalnego morderstwa białej nastolatki. Choć aresztowany powtarza, że jest niewinny, szybko zapada wyrok skazujący go na dożywocie. Krótko później kara zmieniona zostaje na wyrok śmierci. Kilka lat później młody, ambitny afroamerykański prawnik tuż po skończeniu Harvardu otwiera na „głębokim Południu” biuro zajmujące się pomaganiem skazańcom, którym nie zapewniono należytej obrony podczas procesu. Jego główną sprawą szybko staje się skazany na śmierć w głośnej sprawie morderstwa młodej dziewczyny.

Umówmy się – wszyscy praktycznie już widzieliśmy ten film, to po prostu kolejny wariant znajomej struktury. Powyższy zarys mówi jasno, z jakim kinem mamy do czynienia – dzieło Destina Daniela Crettona to rozegrany na wątkach społeczno-rasowych dramat skoncentrowany na prawniczym śledztwie, wokół którego narasta coraz więcej emocji i napięcia, zwieńczony uderzającym w podniosłe tony finałem sądowym. Tylko sprawiedliwość, oparte na prawdziwej historii Bryana Stevensona, który podjął się pomocy niesłusznie skazanemu Walterowy „Johnny’emu D.” McMillianowi, nie poszukuje oryginalności, ale szczerej reprezentacji filmowej poruszającej sprawy w gwiazdorskiej obsadzie (w rolach głównych pojawiają się Michael B. Jordan, Jamie Foxx i Brie Larson). I trudno mieć pretensje o efekt.

Tylko sprawiedliwość to rasowy (nomen omen) dramat śledczo-sądowy, z wyraziście zarysowanym konfliktem i postawami etycznymi. Po jednej stronie mamy więc idealistę Stevensona, próbującego skruszyć mur zbudowanego na uprzedzeniach prowincjonalnego systemu przy wsparciu jedynie jednej sojuszniczki i niezachwianej wiary w sprawiedliwość i prawdę. Mierzą się z gnuśnymi i zepsutymi bigotami, a polem ich walki jest rząd celi śmierci, w jednej z których zasiada McMillian. W toku ich konfrontacji wykluwają się w filmie Crettona znajome nuty – eskalacja agresji otoczenia wokół sprawy, obstrukcje władzy i moralne przemiany pobocznych postaci. Twórcy realizują bezpieczny – by nie powiedzieć zachowawczy – format z rzemieślniczą sprawnością, gładko wpisując się w długą tradycję klasycznie amerykańskich filmów na ważne tematy.

Podporządkowana ogranej konwencji narracja kieruje w naturalny sposób uwagę na aktorów, którzy nadają tej opowieści twarze. Choć Michael B. Jordan w roli wiodącej sprawdza się dobrze, to prawdziwą siłą Tylko sprawiedliwość jest drugi plan, z Jamiem Foxxem w roli McMilliana na czele. Laureatowi Oscara udaje się zamazać granicę pomiędzy personą gwiazdora a graną postacią, w efekcie czego powstaje pełnokrwista, autentyczna postać, w której los jesteśmy w stanie się zaangażować. Równie dobrze radzą sobie sekundujący Foxxowi jako współwięźniowie Rob Morgan i O’Shea Jackson Jr.; w małej, ale kluczowej roli drobnego przestępcy błyszczy także Tim Blake Nelson – w efekcie drugi, „więzienny” plan przyćmiewa główne gwiazdy filmu i rzeczywiście pozwala skupić się właśnie na tych postaciach, nie żerując na nich przy budowaniu heroicznej figury Stevensona.

Można Crettonowi zarzucać anachroniczny język, brak polotu i bezpieczną przezroczystość stylu. Ale kwestie te są przesłonięte przez bezbłędnie wydobywany emocjonalny wymiar filmu. Oczywiście, nie ma tu mowy o odkrywaniu nowych pokładów psychologii bohaterów, o jakimś objawieniu czy nawet filmowym katharsis. Ale też nie o to tu chodzi. Zadaniem filmu Crettona jest trafiające do poczucia wiary w siłę prawdy kinowe wzruszenie, oddające wagę trudu walki, jaką stoczyli bohaterowie. Jak mówi już sam tytuł – ważna jest tylko sprawiedliwość. Jeśli poczujemy temperaturę jej pragnienia, będzie dobrze. U Crettona czujemy i dlatego wybaczamy zachowawczość. Bo jakie ma ona znaczenie, skoro w napięciu wyczekujemy ostatecznego wyroku razem ze Stevensonem i McMillianem?

Avatar

Tomasz Raczkowski

Antropolog, krytyk, entuzjasta kina społecznego, brytyjskiego humoru i horrorów. W wolnych chwilach namawia znajomych do oglądania siedmiogodzinnych filmów o węgierskiej wsi.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA