Toronto 2018. PREDATOR, reż. Shane Black
Nocne pokazy na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Toronto to prawdziwa gratka dla miłośników kina rozrywkowego, nastawionego na skrajne emocje i krwawe sceny. Shane Black stanął na wysokości zadania, pokazując kolejną odsłonę Predatora z 1987 roku. Jak to zwykle bywa w kontynuacjach, wszystkiego powinno być więcej, wszystko powinno być bardziej krwawe. Na szczęście reżyserowi Iron Mana 3 udało się przeprowadzić rewolucję obcych z głową, bez szaleńczej i bezsensownej szarży.
Quinn McKenna (Boyd Holbrook) jest żołnierzem. Podczas jednej z misji pojawia się tajemniczy pojazd z kosmosu. W walce giną towarzysze McKenny, a on, kradnąc pozaziemskie artefakty, znika z pola walki. Wkrótce okaże się, że „kosmici” to śmiercionośna rasa predatorów udoskonalona przez modyfikacje genetyczne. Silni, niezwykle sprawni i sprytni, przybyli po małego chłopca, syna McKenny (Jacob Tremblay) – dziecko ma im pomóc w postanowieniu kolejnego kroku w ich rozwoju. Rozpoczyna się walka na śmierć i życie. Zbiera się ekipa śmiałków, która nie cofnie się przed niczym. Niezdarni, dalecy od ideału i bez stalowych mięśni Schwarzeneggera, stanowią zabawną drużynę szaleńców.
Podobne wpisy
Shane Black kreuje kino bardzo krwawe, pełne brutalności i wymyślnych form zadawania bólu i śmierci. I choć całość opiera się na radosnym wkraczaniu w kategorię wiekową R, Predator potrafi znaleźć przestrzeń na sprawy nieco poważniejsze. Autyzm, na który choruje syn McKeeny, okazuje się kolejnym szczeblem ewolucji – fragmenty DNA odpowiadające za tę chorobę pozwalają predatorom na rozwój. Jest też w filmie miejsce na zróżnicowaną galerię postaci. Black zachowuje równowagę między członkami zespołu, wprowadzając do grupy ludzi o różnym kolorze skóry i przekonaniach i nie robiąc z tego banalnej manifestacji, której celem jest pochwała poprawności politycznej. Ten film to przede wszystkim różnorodność i umiejętne prowadzenie narracji wśród krwawych potyczek.
Predator staje się fenomenalną mieszanką slasherów Carpentera i kina spod znaku Nowej Przygody Spielberga. Całość dopełniają naprawdę dobre efekty specjalne i przekonująco straszny potwór. Predator jest ogromny, obrzydliwy i nieobliczalny w swoich działaniach: rozrywa ciała, przecina i odcina członki, a wszystko za pomocą silnych macek i obrzydliwego otworu gębowego. Prawdziwa groza! Black potrafi wykorzystać jego horrorowy potencjał, dzięki czemu udaje mu się parę razy zaskoczyć fizycznymi rozwiązaniami i dość brutalnymi scenami. Krew leje się strumieniami, bohaterowie żartują między sobą, a kobieta nie jest tylko przepiękną ozdobą. Chwała reżyserowi za wrażliwość wobec feministycznych akcentów i sentymentalne odwołania do pierwowzoru – fani pierwszej odsłony będą mogli wyłapać chwytliwe one-linery.
Shane Black stworzył film, który zapada w pamięć nie tylko ze względu na krwawe sceny, ale również spójną historię. Na ekranie nie oglądamy tylko krwawej jatki, ale opowieść o wspólnocie, misji i walce o lepszą przyszłość. Predator zawiera kilka nośnych kwestii i zabawnych rozwiązań. W końcu to niczym nieograniczona walka na śmierć i życie o przyszłość ludzkości. Black pokazał, że potrafi sprawnie połączyć sentyment z humorem i przemoc z pełnym dezynwoltury działaniem. Predator to zabawa w czystej postaci.