search
REKLAMA
Berlinale 2024

THE OUTRUN. Szkocki detoks [RECENZJA]

Reżyserka mogła nieco ograniczyć fragmenty, które można by 1 : 1 przenieść do reklamówek turystycznych regionu.

Tomasz Raczkowski

26 lutego 2024

REKLAMA

Mam wrażenie, że temat alkoholizmu w kinie jest dość śliski. W tym sensie, że o ile doczekał się wielu spojrzeń filmowych, to ze względu na wizualną naturę języka kina łatwo popaść przy nim w przesadę i epatowanie patologicznymi obrazami, czego przykładem było chociażby Pod Mocnym Aniołem Wojciecha Smarzowskiego. Jednak debata na temat uzależnień ostatnimi czasy nieco się zmienia, coraz więcej uwagi skupiając na strukturalnych uwarunkowaniach i bardziej prozaicznych przejawach niż tylko sugestywne ekstrema. Kolejne filmy poruszające ten temat można więc traktować trochę jak mapę korekt w tym nurcie kina społecznie wrażliwego i obserwować kolejne pozycje przez pryzmat właśnie ulokowania na umownej skali, między podejściem „socjologicznym” a „patologicznym”. Umiejscowienie na tej skali najnowszego filmu z Saoirse Ronan, pokazywanego premierowo na Berlinale 2024 The Outrun, nie jest proste, ale też dzięki temu jest to ciekawszy film do analizy.

Ronan wciela się w Ronę, wychowaną na Orkadach młodą dziewczynę, która wraca do rodzinnej miejscowości na odwyk, po tym jak jej życie w Londynie przybrało dramatyczny obrót z powodu picia. Narracja prowadzona jest kilkutorowo – obserwujemy drogę dziewczyny do trzeźwości, równocześnie przez retrospekcje poznając jej historię i obserwując trochę równolegle drogę na alkoholowe dno. Jeszcze jedną warstwą opowieści jest obserwacja mikrospołeczności Orkadów, które jawią się Ronie równocześnie jako azyl, jak i pułapka w związku z drzemiącymi tam demonami przeszłości. Nora Fingscheidt, niemiecka autorka energetycznego Błędu systemu, stara się nakreślić kilkutorowy portret osoby uzależnionej, chwytając równocześnie przyczyny i pogrążanie się w nałogu, jak i jego konsekwencje oraz perspektywy na jego przezwyciężenie.

Skutkiem jest wielowątkowa, miejscami nawet chaotyczna opowieść pełna przenikających się planów czasowych. Reżyserka nie zawsze do końca radzi sobie z łączeniem różnych warstw swojej opowieści, co widać zwłaszcza w sekwencjach poświęconych przyrodzie i surowej okolicy północnej Szkocji, które wydają się nieco sztucznie doklejone do kameralnego dramatu psychologicznego – być może na użytek promocji regionu, co niespecjalnie koresponduje z tematem filmu. Miejscami można zgubić się w tym, co jest tematem The Outrun, bo tyle czasu spędzamy na poznawaniu fauny i flory wysp, że gubi się w tym bohaterka. Co prawda Fingscheidt zgrabnie wprowadza metaforyczne znaczenie orkadyjskich fok, ale mogła nieco ograniczyć fragmenty, które można by 1 : 1 przenieść do reklamówek turystycznych regionu. Nie służy to opowieści, która raz za razem gubi fokus, a sprawnie skonstruowane łuki dramaturgiczne rozmywają się w całej narracji. Z drugiej jednak strony Orkady dają dosłownie i w przenośni przestrzeń na wybrzmienie historii Rony. Surowe wyspiarskie plenery funkcjonują jako samotnia dla głównej bohaterki, która może się w nich nieco zatracić, uciekając od intensywności i ciasnoty wielkiego miasta, które stymulowały jej uzależnienie. Nie wiąże się to jednak z idyllizacją szkockiej ultima thule, bo wrzucona w tę scenerię dziewczyna w kolorowych włosach wygląda trochę jak robotnica przymusowa, co sugestywnie wydobywa ze swojej postaci Ronan, grająca na pograniczu znużenia i tłumionej irytacji. Z kolei dla Fingscheidt sekwencje plenerowe są okazją do zwolnienia tempa narracji i wyciszenia filmu, dzięki czemu unika przebodźcowania. Wtedy gdy reżyserka koncentruje się na problemie alkoholowym bohaterki, opiera się na precyzyjnym podprowadzeniu kluczowych punktów fabularnych, które rzucają światło na historię i psychologię postaci. Fingscheidt udaje się stopniowe wydobywanie tych elementów z retrospekcji i wątków pobocznych, dzięki czemu wprowadza do filmu elementy suspensu. Te są niestety stłumione przez wyżej opisane wycieczki w kierunku kontemplacji geograficznej.

Klify na Orkadach. Nie jest to kadr z filmu, ale mógłby być.

Warto zaznaczyć, że The Outrun to adaptacja autobiograficznej powieści Amy Liptrot, która współtworzyła też scenariusz i konsultowała realizację produkcji. Nie znam oryginału literackiego, ale podejrzewam, że przeszkadzające w odbiorze The Outrun elementy wywodzą się właśnie stamtąd. W filmie widać, że doświadczenie pobytu na archipelagu jest istotnym komponentem doświadczenia Liptrot/Rony, ale chyba zabrakło nieco umiejętności na przekazanie tego w spójny sposób w filmie. Powstał on w specyficznym autorskim trójkącie reżyserującej Nory Fingscheidt, dostarczającej materiału Liptrot i kreującej główną rolę i po raz pierwszy w karierze produkującej Saoirse Ronan, z czego być może wynikają pęknięcia w konstrukcji The Outrun. Ronan aktorsko daje z siebie nawet ponad 100%, ale pytanie na ile była w stanie przejąć kontrolę nad osobistą historią Liptrot, jak podejrzewam ciążącej ku bardziej literacko rozchodzącemu się sposobowi opowiadania. Z kolei Fingscheidt to reżyserka skłonna do nieco kiczowatych i nie do końca zsynchronizowanych z tematem oraz ogólnym tonem narracji zagrywek, co odbija się zwłaszcza na końcówce The Outrun. To trochę dywagacje, ale twórczynie podkreślają wspólny wkład w efekt, więc oprócz docenienia tego, co wyszło, można je także obciążyć za to, co do końca nie zagrało.

The Outrun to ciekawa i z punktu widzenia rozważań nad uzależnieniem w jakiś sposób na pewno ważna rzecz. Na pewno jest to też solidna pozycja w filmografii Ronan, a dla Fingscheidt być może najlepszy dotąd film fabularny. Jest to też jednak projekt trochę pęknięty, rozbijany przez konstrukcyjne niedociągnięcia i brak filmowej dyscypliny. Należy docenić zniuansowanie w podejściu do tematu alkoholizmu, choć trochę jak u Smarzowskiego można się zastanawiać, czy twórczynie nie epatują miejscami zbyt mocno toposem pijackiego upodlenia. Widać tu jednak większy potencjał niż to, co ostatecznie oferuje film, dlatego nie można określić The Outrun projektem do końca spełnionym.

Avatar

Tomasz Raczkowski

Antropolog, krytyk, entuzjasta kina społecznego, brytyjskiego humoru i horrorów. W wolnych chwilach namawia znajomych do oglądania siedmiogodzinnych filmów o węgierskiej wsi.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA