search
REKLAMA
Recenzje

Sztuczne światy – FANTASTYCZNY PAN LIS

Maciej Niedźwiedzki

17 lipca 2016

fantastyczny pan lis
REKLAMA

Animacja a film aktorski

Kino animowane to filmowa konwencja, która jak żadna inna pozwala twórcom na ogromną swobodę i artystyczną wolność. Reżyserzy nie są ograniczeni przez nadaną już wcześniej formę obiektów, naturalnego środowiska, budowli czy wizerunków aktorów. Oczywiście każdy z tych elementów ulega ingerencji rzeszy specjalistów scenografów, charakteryzatorów, kostiumologów i magików od CGI – ale zawsze pracują oni już na ukształtowanym, niemodyfikowalnym materiale. Aktor nie pozbędzie się swojej naturalnej mimiki czy gestykulacji – mimo warstw charakteryzacji w tym małym procencie pozostanie sobą, aktor nigdy nie przemienia się w odgrywaną postać na ekranie. To za każdym razem tworzy granicę między widzem a filmem, stanowiącym niedoskonałą reprezentacją tego, co tkwi w wyobraźni reżysera. On posiada ten obraz na wyłączność tylko dla siebie. Film aktorski zawsze jest skażony tym pierwiastkiem fascynującej niedoskonałości, tym, że nie do końca się udało. Siła i przekleństwo tego rodzaju kina wynikają między innymi z konfliktu autorskich wizji, niespójności koncepcji.

Marlon Brando jest genialnym, prawie idealnym Vitem Corleone. Jego wizerunek zawładnął masową wyobraźnią. Jednak nie tak widział go piszący Ojca Chrzestnego Mario Puzo czy siadający do scenariusza F. F. Coppola. W pewnym momencie wszyscy musieli osiągnąć jakiś kompromis, powiedzieć sobie „zgoda”, ponieważ lepiej nie będzie.

b

Do takich sytuacji nie dochodzi w kinie animowanym. W nim mamy do czynienia z białą kartką lub czystą stroną w programie komputerowym, na które w kompletny sposób przelewany jest w niemal nienaruszonym stanie autorski pomysł, idea o tej samej barwie i proporcjach. Do minimum ograniczone jest to, co niemożliwe. W filmie animowanym nie istnieje nieosiągalne.

Zegarmistrz Anderson

Wes Anderson jak mało który inny twórca dąży do wizualnej perfekcji, do panowania nad każdym detalem znajdującym się w kadrze. Reżyser wszystko ma wymierzone od linijki, każdy ruch kamery na planie czy gest aktora jest zaplanowany w najmniejszym szczególe. Nie ma miejsca na przypadek lub jakąkolwiek improwizację. Anderson chce być wyłącznym nadawcą, rygorystycznie oprowadzającym widzów po zaprojektowanych przez siebie parkach rozrywki. Reżyser bezwzględnie kieruje naszym spojrzeniem, obezwładnia hermetycznością światów. Albo się dobrze bawisz, gdy trzymam cię mocno za rękę i podążasz gęsiego za mną, albo odpadasz. Kino autora Kochanków z księżyca to gra do jednej bramki.

Musiał w końcu nadejść moment, kiedy Wes Anderson sięgnie po kino animowane, tak bliskie jego wrażliwości oraz widocznej potrzebie totalnego panowania nad wykreowanymi przez siebie światami.

b

Powstał więc Fantastyczny Pan Lis. Wyciągnięta z dziecięcej książki Roalda Dahla historia o lisie (dubbing George’a Clooney) niepotrafiącym pozbyć się wpisanego we własne DNA instynktu drapieżnika. Wymagają tego od niego jego żona (Meryl Streep) oraz rodzinna sytuacja. Nadszedł czas, by się ustatkować, dać dobry przykład, dorastającemu i trochę niezdarnemu synowi. Kilkunastoletnia abstynencja od nocnych kradzieży nie przyniosła skutku. Pan Lis w ciągu dnia jest dziennikarzem, a nocami zakłada kominiarkę i kradnie kurczaki z pobliskich farm. To oczywiście wybitnie nie podoba się ich właścicielom, którzy podejmują radykalne środki, by schwytać szkodnika.

Fantastyczny Pan Lis to sto procent Wesa Andersona w Wesie Andersonie. Bohaterowie to specyficzne jednostki i wyraziste charaktery. Reżyser sięga po liczne stereotypy i je parodiuje. Taki jest zniewieściały i komicznie wysublimowany dekorator wnętrz, zachowawczy sprzedawca nieruchomości czy źli „do szpiku kości” farmerzy. W animacji twórcy Grand Budapest Hotel człowiek przedstawiony jest za pomocą karykatury i przerysowania, pozbawiony pozytywnych cech.

Anderson przepisuje relacje między ludźmi na świat zwierząt, zdeterminowanego również przez naturalny dla nich instynkt. Dlatego właśnie Pan Lis jest tak interesującą postacią. Z jednej strony mocuje się on ze swoim zwierzęcym powołaniem, z drugiej, wiedząc, że nie postępuje właściwie, tłumaczy sobie, że to jedynie tymczasowe hobby. Proste, ale również intrygujące.

b

Domek z lalkami

W Fantastycznym Panu Lisie panuje typowy dla Andersona ironiczny, błogi nastrój. Wyczuwalne są dystans i ironia, a subtelny humor nie dominuje nad opowieścią. To kino o potężnej dawce uroku i magicznej naiwności. Panuje sielanka, za którą jednak ukrywają się pewne pokłady zła i niepokoju. Podobnie prestiżowy Grand Budapest Hotel był idyllą i schronieniem dla jego klientów. Do czasu, aż wojna dotarła przed jego bramy. Niewinni dziecięcy bohaterowie Kochanków z księżyca schodzą na Ziemię, ponieważ muszą odnaleźć się w świecie dorosłych. Wes Anderson daje nam dostęp do krain idealnych, ale odkrywa przed nami, co kryje się za ich kulisami. Wes Anderson to burzyciel fasad. Wprowadza nas w sen, by nas z niego gwałtownie wybudzić. 

W animacji Andersona kolejne lokacje przesiąknięte są ciepłymi barwami, utrzymywana jest ukochana przez reżysera symetria kadrów i wyważona kompozycja. Dopiero w tym filmie w kompletny sposób reżyserowi udaje się oddać wrażenie, że poruszamy się po ogromnym domku z lalkami, napędzanym jakąś niezidentyfikowaną siłą. To uczucie zbudowano za sprawą kumulacji kilku czynników. Formalnej perfekcji, skrupulatności w prowadzeniu narracji i widocznej umowności tej historii. Jakby wszystko było „na niby”.

Pewien dystans nadaje również nieprzeźroczysta strona techniczna oraz realizacyjna Fantastycznego Pana Lisa, uwypuklająca niepodrabialną stylistykę kina Andersona. Kamera porusza się płynnymi, dokładnie wymierzonymi pasami, jakby operował nią nie człowiek, ale zaprogramowany mechanizm. Wykorzystana przez reżysera technika lalkowa i wynikający z tego specyficzny sposób ruchu postaci sprawiają, że Andersonowi udaje się wyeliminować jakąkolwiek przypadkowość.

Fantastyczny Pan Lis to dzieło totalne i doskonale naoliwiona maszyna. Warto dać się wciągnąć w jej tryby.

korekta: Kornelia Farynowska

Maciej Niedźwiedzki

Maciej Niedźwiedzki

Kino potrzebowało sporo czasu, by dać nam swoje największe arcydzieło, czyli Tajemnicę Brokeback Mountain. Na bezludną wyspę zabrałbym jednak ze sobą serię Toy Story. Najwięcej uwagi poświęcam animacjom i festiwalowi w Cannes. Z kinem może równać się tylko jedna sztuka: futbol.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA