SUNDOWN. Triumf toksycznej męskości [RECENZJA]
Kiedy myślimy o charakterystycznym aktorze, jakim jest Tim Roth, do naszej głowy przychodzą przeróżne obrazy. Widzimy go jako szalonego wesołka z filmów Tarantino czy fanatycznego Trevora z filmu Made in Britain; Roth zazwyczaj kojarzy nam się z charyzmą i z bardzo wymownymi występami. Na świecie jest jednak pewien twórca, który – na swoje filmowe potrzeby – prowadzi Rotha zupełnie inaczej, tym samym redefiniując jego dotychczasowy „image”.
Michel Franco, meksykański reżyser od kilku lat poważany przez jury w Cannes, zaburza nam wizję Rotha w swoim najnowszym dramacie Sundown. Franco posługuje się Rothem niczym niemym aktorem – ten mariaż ciszy z powolnym stylem reżysera daje nam wymagające, aczkolwiek wyczerpujące studium mężczyzny, którego w wieku średnim dopadła depresja. Treść Sundown jest druzgocąca od samego początku – Neil Bennett, w którego wciela się Roth, spędza wakacje w Acapulco wraz ze swoją siostrą Alice (Charlotte Gainsbourg) i dwójką jej dzieci. To człowiek ceniący sobie święty spokój: już w pierwszych scenach nie odzywa się zbyt wiele, co skłania nas do kategoryzowania go przez pryzmat „introwertyka”. Pewnego dnia cała rodzina otrzymuje wiadomość, że matka Neila i Alice właśnie zmarła. Smutek prędko przeradza się w panikę – bohaterowie od razu pakują się i jadą na lotnisko. Jedynie Neil postanawia zostać w Meksyku i kontynuować swój wypoczynek. Choć mówi, że zostawił paszport w hotelu, nie wsiada do najbliższego samolotu. Stosując kłamstwo, kompletnie odcina się od swoich bliskich i zaczyna „nowe życie” w jednym z meksykańskich hoteli. Od nikogo nie odbiera telefonu, chodzi na plażę, opala się, spaceruje i codziennie udaje, jakby nic a nic się nie wydarzyło. Zamyka się w sobie – zdaje się, że to jego sposób na radzenie sobie ze stratą.
Oniryczna historia z Sundown, samodzielnie napisana przez samego Franco, lawiruje między dwoma tematami przewodnimi. Pierwszy z nich to problem „toksycznej męskości”. Bennett nie potrafi sprostać trudnym sytuacjom (pogrzeb matki), więc zaczyna podejmować same skrajne decyzje. Zamiast pójść na terapię, literalnie postanawia zamieszkać w obskurnym motelu – można więc stwierdzić, że Sundown jest duchowym kuzynem Duchów Inisherin. Tak skrajne zachowanie Neila zarówno wpływa na jego samopoczucie, jak i na psychikę bliskich, którzy tracą z nim kontakt i zaczynają zastanawiać się, czy on w ogóle jeszcze żyje. W tle przeplata się także motyw kruchości ludzkiego ciała. Tryb życia, jaki wiedzie Neil, raczej nie należy do tych najzdrowszych. Do tego samo Acapulco jawi się jako niebezpieczne miejsce – śmierć (w postaci gangsterów) czyha tu na każdym kroku, a jako widzowie nie jesteśmy do końca przekonani, czy postać Rotha w ogóle dożyje kolejnego dnia.
Okaże się również, że sam Neil skrywa pewien sekret, którego nie zamierza nikomu zdradzać; wątek ten udowadnia jedynie, jak ogromny problem ma Neil z wyrażaniem własnych emocji, czy przyznawaniem się do jakichkolwiek słabości. Neil utożsamia męskość z witalnością, więc nie bardzo chce, aby jego drobna tajemnica wyszła na jaw. To scenariuszowa karta Joker, która odwraca nasze postrzeganie protagonisty do góry nogami, a do tego wpływa na końcową dynamikę całego filmu. Franco nieustannie stara się zwodzić nas na manowce, bawi się naszą interpretacją filmu, perspektywą i emocjami.
Warto podkreślić, że to kolejny wspólny projekt Franco i Tima Rotha. Twórcy przyjaźnią się od momentu, kiedy razem pracowali przy filmie Opiekun (2015). Nawet w jednym z wywiadów Franco przyznawał, że napisał ten scenariusz głównie dla brytyjskiego aktora. Podobno panowie dzielą pokrewną sobie wrażliwość i doświadczenia, więc każdy projekt – dotykający samotności i nagłej śmierci – to dla nich nowe twórcze wyzwanie, w którym starają się na zmianę inspirować. Dzięki temu ich każdy kolejny film proponuje widzom zupełnie nową jakość i doświadczenie.
Filmy Michela Franco należy również czytać przez pryzmat miejsc, w których dzieje się akcja. W swojej twórczości Franco nigdy nie zapomina o własnym pochodzeniu. Praktycznie w każdym jego scenariuszu Meksyk staje się pełnoprawnym, zazwyczaj drugoplanowym bohaterem opowieści. W Pragnieniu miłości reżyserowi zależało, aby pokazać, w jaki sposób meksykańskie społeczeństwo potrafi stygmatyzować osoby znajdujące się w ekstremalnych sytuacjach. W Nowym porządku tematem przewodnim były dysproporcje społeczne w dystopijnej wizji Meksyku z przyszłości. Tutaj natomiast Acapulco, jedno z najpopularniejszych miejsc wypoczynkowych w Meksyku, staje się żywiołowym kontrastem dla spokojnego Neila. Nasz bohater przyzwyczajony jest raczej do sterylnych, zachodnich warunków z pięciogwiazdkowych hotelów, a nie do ulicznego brudu i miejskiej nieprawości. Meksykańskie miasta silnie wpływają na bohaterów dramatów Franco. Udowadnia to, jak ogromny wpływ ma na reżysera – do dziś – ten egzotyczny kraj.
Kontrast, którego częścią jest postać Rotha, jedynie pogłębia proces jego zagubienia. Neil nie potrafi zarówno ułożyć swoich własnych myśli, jak i odnaleźć się w betonowej dżungli Acapulco, a przecież to w żaden sposób nie ułatwi mu wyjścia z jego personalnego kryzysu. Michel Franco bawi się Neilem niczym marionetką – na jego drodze stawia coraz więcej przeszkód (śmierć matki to jedynie początek) i testuje jego odporność psychiczną. Wraz z reżyserem zadajemy sobie to samo pytanie: ile on jeszcze wytrzyma? Pytamy skonsternowani, ale odpowiedzi wyczekujmy z nutką ekscytacji.
Sundown można przyrównywać do zeszłorocznego Tár. Nawet jeśli oba filmy opowiadają zupełnie różne historie, to ich warstwa formalna praktycznie niczym się nie różni. Na pierwszy rzut oka protagoniści (albo i antybohaterowie) głównie rozmawiają i nie wyróżniają się niczym szczególnym. Dopiero nieprzewidziane sytuacje i pełne nowych faktów dialogi zaczynają zmieniać postać rzeczy; ułatwiają nam poznanie, a następnie ocenienie danej osoby. W oparach codzienności, jako widzowie, staramy się wyłowić nieoczywiste detale i poskładać filmową historię w całość.
Sundown składa się z poukrywanych przez Michela Franco niuansów – tylko od nas zależy, czy postanowimy po nie sięgnąć i tym samym pogłębić swoje kinowe doświadczenie.
Naszą rozmowę z reżyserem Sundown można znaleźć tutaj. Film w kinach (dystrybucja Gutek Film) już od 24.03.2023.