STAR TIME. Slasher inny niż wszystkie
Star Time to jeden z najciekawszych i zarazem mniej znanych filmów z pogranicza slashera, ostrej satyry społecznej i thrillera psychologicznego.
Henry Pinkle jest młodym samotnym mężczyzną z chorobliwą obsesją na punkcie telewizji. Kiedy jego ulubiona opera mydlana zostaje zdjęta z ramówki, Henry doznaje załamania nerwowego i chce rzucić się z dachu wieżowca; przedtem nagrywa pożegnalną kasetę wideo zaadresowaną do swojej terapeutki Wendy. Od samobójstwa ratuje go jednak starszy człowiek, który przedstawia się jako Sam Bones i obiecuje Henry’emu, że zrobi z niego gwiazdę mass mediów. Bones zabiera Henry’ego najpierw do swojej luksusowej posiadłości, a potem do studia telewizyjnego, gdzie kreśli przed nim wizję wiecznej sławy, jeśli tylko Henry będzie słuchał jego poleceń. Chłopak przystaje na warunki Sama, dostaje od niego plastikową maskę dziecka oraz siekierę, a następnie wpada w szał zabijania. Miastem wstrząsa seria morderstw dokonanych przez osobnika znanego jako The Baby Mask Killer.
Star Time to pełnometrażowy debiut Alexandra Cassiniego – reżysera, scenarzysty i producenta w jednej osobie, który rozwinął w filmie pomysł ze swej krótkometrażówki. Cassini zaangażował do Star Time troje aktorów: Michaela St. Gerarda [Lakier do włosów (1988) Johna Watersa, Wielkie kule ognia (1989) Jima McBride’a, serial Elvis (1990)], Johna P. Ryana [prawie osiemdziesiąt ról w filmie i telewizji, m.in. w Pięciu łatwych utworach (1970) Boba Rafelsona, Cotton Club [1984] F.F. Coppoli i Hoffie (1992) Danny’ego DeVito] i Maureen Teefy [1941 (1979) Stevena Spielberga, Sława (1980) Alana Parkera, Grease 2 (1982) Patricii Birch]. Star Time zadebiutował na festiwalu w Sundance w 1992 roku, później trafił do jednego (!) kina w Santa Monica, a następnie na kasety wideo. W 2018 roku film ukazał się na Blu-ray/DVD, ale w dalszym ciągu pozostaje dziełem stosunkowo mało znanym.
Brak powodzenia Star Time można zrozumieć. Ten trudny, ambitny i rozedrgany jak psychika głównego bohatera obraz reklamowano jako slasher, tymczasem jest to raczej antyslasher: Henry jako seryjny morderca ma wprawdzie maskę i siekierę, jednak Cassini nie pokazuje ani jednego zabójstwa, a tylko ich skutki (a i to zaledwie dwa razy). Star Time nie jest bowiem kolejną odsłoną ociekającej krwią rozrywki serwowanej przez przemysł filmowy w latach 70. i 80., lecz nieczystą gatunkowo medytacją nad chorobą psychiczną i niszczycielską siłą środków masowego przekazu. Po części czarna komedia z elementami zjadliwej satyry, po części ponura psychodrama – Star Time to duchowy spadkobierca Sieci (1976) Sidneya Lumeta, Martina (1977) George’a A. Romero, Króla komedii (1983) Martina Scorsesego, Człowiek pogryzł psa (1992) Rémy’ego Belvauxa oraz neonoir w wydaniu Davida Lyncha.
Cassini zachęca do refleksji nad tym, jak media pomagają tworzyć monstra i zapewniają im rozgłos, a nierzadko dostarczają również materiału dla naśladowców (vide efekt Columbine); jak obsesja na punkcie popkultury i celebrytów oraz uzależnienie od technologii zacierają granice między fantazją a rzeczywistością, między zdrowiem psychicznym a szaleństwem; jak media cynicznie wykorzystują ludzką potrzebę bycia zauważonym; jak potęgują one samotność i wyobcowanie w zamian za fałszywą obietnicę sławy. Niełatwo pokazać przemoc bez jednoczesnego nią epatowania, ale Cassiniemu udała się ta sztuka: rezygnując z hektolitrów krwi i flaków, do jakich przyzwyczaiły nas te wszystkie Krzyki, Halloweeny i inne Piątki trzynastego, stworzył wstrząsający portret człowieka trawionego wewnętrznym ogniem podłożonym i podsycanym przez medialnych władców dusz.