SISSY. Zabójcza terapia
Australijska produkcja pt. Sissy to jedna z najfajniejszych niespodzianek tegorocznej edycji Splat!FilmFest. Autorzy filmu – Kane Senes & Hannah Barlow – wzięli na warsztat nieprzedawnione jeszcze problemy społeczne: bullying, niestabilność psychiczna, uzależnienie od mediów społecznościowych, destrukcyjny wpływ branży wellness, usprawiedliwianie krzywd traumatycznym dzieciństwem. I na tej podstawie zorganizowali krwawą i pełną napięcia ucztę utrzymaną w nieco satyrycznym tonie. Tragikomiczny ton służył podkreśleniu absurdu otaczającego nas świata, w którym ludzie w pogoni za sukcesem i szczęściem gubią drogę, tracą kontrolę nad własnym życiem, nad emocjami, zapominając o najważniejszych wartościach.
Jestem kochana, jestem wyjątkowa, jestem wystarczająca.
Cecilia i Emma były w dzieciństwie najlepszymi przyjaciółkami. Zawarły pakt i zakopały w ziemi kapsułę czasu, by nigdy nie zapomnieć o łączącej je bardzo silnej więzi. Jednak ta pozornie idealna przyjaźń nie przetrwała długo – 15 lat później dziewczyny kroczą już innymi ścieżkami. Cecilia jest influencerką, która zdobyła ogromną popularność (200 tysięcy obserwujących i ta liczba stale rośnie). Nigdy nie widzimy, by rozmawiała z rodziną – pustkę w jej prawdziwym życiu wypełniają lajki i przychylne komentarze zostawiane pod insta stories. To one dają jej siłę, czynią ją szczęśliwą i spełnioną. Internet to jej lina terapeutyczna, za pomocą której zamyka się w bezpiecznym kręgu. Sytuacja diametralnie się zmienia, gdy Cecilia spotyka przypadkiem przyjaciółkę z dzieciństwa. Emma zaprasza koleżankę na karaoke, a następnie hen’s weekend (weekend panieński). Odżywają wspomnienia, a wraz z nimi powraca trauma wywołania dźwiękiem znienawidzonego przezwiska – Sissy.
Paradoks polega na tym, że Cecilia nie mając dyplomu psychologa, wciska swoim followersom wyświechtane pseudonaukowe frazesy, choć sama potrzebuje terapii po przeżytej w dzieciństwie traumie. Media społecznościowe częściowo uzdrowiły ją z dawnych lęków – udało jej się wyznaczyć granicę, w której czuje się bezpiecznie. Jednak niezabliźnione rany wcześniej czy później muszą się otworzyć. Rana spowodowana dręczeniem psychicznym, gniewem i zazdrością wkrótce zaczyna doskwierać coraz bardziej, gdy ofiara będzie musiała zmierzyć się twarzą w twarz z demonami przeszłości w oddalonym od cywilizacji domku letniskowym.
Horror to dość solidne zwierciadło – odbijają się w nim ciekawe spostrzeżenia na temat współczesnego świata i kondycji psychicznej człowieka. Jednym z podstawowych schematów gatunku jest istnienie dwóch światów, najczęściej jest to świat racjonalny i nadprzyrodzony, w tym filmie mamy jednak inny kontrast – strefa online i offline. Główna bohaterka stworzyła w internecie swoją drugą osobowość – pewnego siebie, charyzmatycznego guru, orędownika zdrowia psychicznego, który karmi się pochlebstwami. Gdy opuszcza tę strefę, wkracza do nieprzyjaznego środowiska, do którego nie jest przystosowana. Wtedy też wychodzą na jaw mroczne sekrety przeszłości.
Bohaterka, którą widz zdążył polubić, odkrywa swoją offline’ową osobowość, którą tak zręcznie ukrywała pod instagramowym kontem @SincerelyCecilia. Spotkanie z ludźmi na żywo ujawnia cały fałsz wykreowanej w internecie postaci. Wcielająca się w tytułową rolę Aisha Dee doskonale ukazała dwoistość charakteru – to, z jaką naturalnością przechodzi od spokoju i równowagi psychicznej do rozchwiania emocjonalnego, jest godne pochwały i w dużej mierze świadczy o wysokiej klasie filmu. W roli Emmy wystąpiła Hannah Barlow, która również napisała scenariusz, wyreżyserowała część filmu, pełniła funkcję producentki wykonawczej, a nawet napisała i wykonała jedną z piosenek (Ode to Narcissa). À propos piosenek – jedna z najbardziej pamiętnych scen filmu to ta, w której Aisha Dee i Hannah Barlow wykonują utwór Sister (w oryginale śpiewany przez Christine i Sharon Muscat, siostry tworzące duet S2S), dobrze oddający sens relacji będącej motorem napędowym filmu.
Ze slasherowym, nieprzyjemnym z natury klimatem znakomicie kontrastuje motyw wielokulturowości, dzięki któremu wąskie grono bohaterów jawi się jako grupa pozbawiona uprzedzeń. Bohaterowie noszą szarfy w barwach tęczy, ale oprócz LGBT uczestnikami zabawy są niepełnosprawny chłopak i osoby o różnym pochodzeniu (np. Australijka pochodzenia koreańskiego). Nie mówi się wprost o tym zróżnicowaniu, nie ono bowiem stanowi istotę konfliktu, jest tylko tłem, podkreślając fakt, że cechą normalności nie jest wygląd, metryka, orientacja czy kondycja fizyczna, ale zdrowie psychiczne i to o nie należy zadbać w pierwszej kolejności.
Kino australijskie ma bardzo ciekawą tradycję gatunkową. Powstające od lat 70. filmy niskobudżetowe otrzymały osobną nazwę – ozploitation – i zdobyły spore grono fanów. Szczególne miejsce w tym nurcie zajmują dzieła przepełnione atmosferą grozy, wzmocnione dodatkowo ponurą, niepokojącą scenerią dzikiej przyrody lub bezkresnego Outbacku (np. Długi weekend, 1978; Niebezpieczna gra, 1981). Australijska szkoła horroru trzyma się mocno do dziś, skoro nawet filmy początkujących reżyserów oferują wysokiej klasy – nakręcone z minimalnym budżetem, ale niegłupie i rzetelne warsztatowo – produkcje rozrywkowe. Sissy to sprytna zabawa slasherową konwencją zawierająca wnikliwą obserwację facebookowo-instagramowej rzeczywistości zaspokajającej ludzką próżność, ujawniającej narcystyczny charakter i psychopatyczną osobowość.
__________________
Film dostępny w ramach 8. edycji Splat!FilmFest na platformie Mojeekino w dniach 3-13 listopada. Kto przegapił seans podczas stacjonarnej edycji festiwalu, może nadrobić zaległości na stronie mojeekino.pl/pokaz/splat.