SHAKEDOWN. Pornhub kontratakuje z pomocą czarnych lesbijek…
…i dobrze robi, zwłaszcza w naszej polskiej rzeczywistości, w której homoseksualistów i inne osoby nieheteronormatywne prawicowe środowiska najchętniej potraktowałyby jak niegdyś chrześcijanie czarownice, naziści Żydów, a rasiści czarnych. Chodzi mi tu najpierw o ograniczenie praw, a później eksterminację, co jest naturalną konsekwencją logiczną i aksjologiczną, gdy odbierze się konkretnemu rodzajowi ludzi ich obywatelską podmiotowość, tym samym zrównując ich ze zwierzętami gospodarskimi. Kiedy więc człowiek czuje się najbardziej wolny? Wtedy, gdy odczuwa przyjemność, tą seksualną, którą od tysięcy lat każdy chce kontrolować i mówić, jak ma wyglądać jej dorosła realizacja. Pornhub ze swoimi ponad 110 milionami użytkowników dziennie wydaje się więc idealnym miejscem, gdzie ludzie będą mieli szansę spotkać się z tego typu sztuką dokumentowania jak Shakedown, która jest wolna, pozbawiona ideologii, pełna radykalnej różnorodności, jaka pomieści i smutnego księdza zwiedzającego lupanary po niedzielnej mszy, i fetyszystkę-lewaczkę uwielbiającą deprywację sensoryczną za pomocą folii stretch. Tak więc spieszcie się, koneserzy sztuki nowoczesnej, bo Shakedown będzie dostępny za darmo jedynie do końca marca.
Shakedown jest jedynym w swoim rodzaju dokumentalnym zapisem podziemnego życia czarnej, w większości lesbijskiej społeczności Los Angeles, nakręconym nie po to, żeby kogoś obrazić, zdeprawować jakieś uznane za święte wartości ani nawet wytłumaczyć popkulturowe i undergroundowe zjawisko czarnego, lesbijskiego klubu. Leilah Weinraub nakręciła ten film po to, żeby widzowie go obejrzeli, a narosłe w nich pytania zmusiły ich do uznania, że jednak o świecie wszystkiego nie wiedzą. A to, czego nie wiedzą, może być co najwyżej nazwane innym, bez wartościowania.
Podobne wpisy
I tak pornhubowy dokument o wdzięcznym tytule Shakedown ma dwie główne płaszczyzny – socjologiczną LGBTQ i personalną. Bazą produkcji są wywiady realizowane na przestrzeni kilkunastu lat z jedną narratorką, którą jest klubowa gwiazda o pseudonimie Egypt. Prowadzi ona widza aż na samo dno undergroundowego środowiska czarnych lesbijek, pokazując, jak skomplikowane było uzmysłowienie sobie i zaakceptowanie własnej seksualności oraz jak bardzo różni się praca striptizerki w zwykłym klubie nocnym dla facetów od tej w lokalu dla kobiet. Powiecie, że to dorabianie ideologii do zwykłej, szmatławej pracy? A jeśli ta praca jest dla danej osoby wszystkim, co potrafi i chce robić w życiu? Nie zawsze pokazywanie ciała łączy się z brakiem szacunku dla niego. Bardzo łatwo ocenić rolę gwiazd klubu z elitarnej oraz ideologicznej perspektywy, a więc z wąskiego interpretacyjnie punktu widzenia. Bo w istocie wcale nie chodzi o to, że te kobiety pokazują ciało w czarnym lesbijskim klubie. Ich pozycjonowanie jako gorszych odbyło się już znacznie wcześniej, zanim się rozebrały, bo nie pochodzą z dobrych rodzin, nie są wykształcone, bogate, a na dodatek są czarne. Skoro tak, to nie umieją zarabiać, nie wykorzystując czyjegoś podniecenia seksualnego, bo wydaje się to najprostsze.
Często zdarza się to właśnie na poziomie socjologicznym, który w filmie zdaje się najbardziej kontrowersyjny moralnie. Jego prezentacja jest ze strony autorki bardzo dwuznaczna, wręcz podpuszczająca. Bo oto oprócz spokojnych rozmów, w których poznajemy striptizerki i pracowników klubu, oglądamy wyzwolone kobiety wypinające przed innymi kobietami swoje dorodne pośladki, pokazujące krocza i pozwalające ssać swoje piersi. Wszystko to odbywa się dosłownie w podziemiu, a otoczenie przypomina rozwalającą się spelunę – istny kusturicowski underground. To jednak fasada, przez którą musi przebić się widz, jeśli ma zrozumieć, co chce mu powiedzieć autorka filmu. A sposobem pokonania owego muru jest dokładne przyjrzenie się tańcowi dziewczyn i porównanie go z tym, co mówią o nim Mahogany czy Egypt.