Shakedown jest jedynym w swoim rodzaju dokumentalnym zapisem podziemnego życia czarnej, w większości lesbijskiej społeczności Los Angeles, nakręconym nie po to, żeby kogoś obrazić, zdeprawować jakieś uznane za święte wartości ani nawet wytłumaczyć popkulturowe i undergroundowe zjawisko czarnego, lesbijskiego klubu. Leilah Weinraub nakręciła ten film po to, żeby widzowie go obejrzeli, a narosłe w nich pytania zmusiły ich do uznania, że jednak o świecie wszystkiego nie wiedzą. A to, czego nie wiedzą, może być co najwyżej nazwane innym, bez wartościowania.
I tak pornhubowy dokument o wdzięcznym tytule Shakedown ma dwie główne płaszczyzny – socjologiczną LGBTQ i personalną. Bazą produkcji są wywiady realizowane na przestrzeni kilkunastu lat z jedną narratorką, którą jest klubowa gwiazda o pseudonimie Egypt. Prowadzi ona widza aż na samo dno undergroundowego środowiska czarnych lesbijek, pokazując, jak skomplikowane było uzmysłowienie sobie i zaakceptowanie własnej seksualności oraz jak bardzo różni się praca striptizerki w zwykłym klubie nocnym dla facetów od tej w lokalu dla kobiet. Powiecie, że to dorabianie ideologii do zwykłej, szmatławej pracy? A jeśli ta praca jest dla danej osoby wszystkim, co potrafi i chce robić w życiu? Nie zawsze pokazywanie ciała łączy się z brakiem szacunku dla niego. Bardzo łatwo ocenić rolę gwiazd klubu z elitarnej oraz ideologicznej perspektywy, a więc z wąskiego interpretacyjnie punktu widzenia. Bo w istocie wcale nie chodzi o to, że te kobiety pokazują ciało w czarnym lesbijskim klubie. Ich pozycjonowanie jako gorszych odbyło się już znacznie wcześniej, zanim się rozebrały, bo nie pochodzą z dobrych rodzin, nie są wykształcone, bogate, a na dodatek są czarne. Skoro tak, to nie umieją zarabiać, nie wykorzystując czyjegoś podniecenia seksualnego, bo wydaje się to najprostsze.
Często zdarza się to właśnie na poziomie socjologicznym, który w filmie zdaje się najbardziej kontrowersyjny moralnie. Jego prezentacja jest ze strony autorki bardzo dwuznaczna, wręcz podpuszczająca. Bo oto oprócz spokojnych rozmów, w których poznajemy striptizerki i pracowników klubu, oglądamy wyzwolone kobiety wypinające przed innymi kobietami swoje dorodne pośladki, pokazujące krocza i pozwalające ssać swoje piersi. Wszystko to odbywa się dosłownie w podziemiu, a otoczenie przypomina rozwalającą się spelunę – istny kusturicowski underground. To jednak fasada, przez którą musi przebić się widz, jeśli ma zrozumieć, co chce mu powiedzieć autorka filmu. A sposobem pokonania owego muru jest dokładne przyjrzenie się tańcowi dziewczyn i porównanie go z tym, co mówią o nim Mahogany czy Egypt.