RZECZY NIEZBĘDNE. Wielowarstwowe studium traumy [RECENZJA]
Kamila Tarabura, twórczyni szeroko omawianych i docenionych Absolutnych debiutantów dla Netflixa, przez wiele lat pracowała nad swoim pełnometrażowym debiutem reżyserskim. Temat, z jakim przyszło jej się mierzyć przy okazji Rzeczy niezbędnych, to jednak problem wciąż niezwykle delikatny i dopiero od niedawna zgłębiany przez polskich filmowców. Główna bohaterka dzieła biorącego udział w Konkursie Perspektywy na tegorocznym FPFF w Gdyni to bowiem mocno straumatyzowana ofiara molestowania seksualnego, która o czynach wyrządzonych przez własnego ojca zdecydowała się opowiedzieć w autorskiej książce dopiero po jego śmierci. Rzeczy niezbędne dotykają więc traumy, zmowy milczenia, lecz do samego końca nie nakazują nam, po czyjej stronie mamy się opowiedzieć, jaką perspektywę powinniśmy przyjąć – to prawdziwa karuzela niepewności, domysłów, zeznań wielu stron, które obrazują nam złożoność skrywanych latami przestępstw o charakterze seksualnym, ale i prezentują kompletnie różny od tego ugruntowanego w wyobraźni wizerunek ofiary, do końca życia naznaczonej nieusuwalnym piętnem.
Rzeczy niezbędne powstały na kanwie prawdziwej historii opisanej w nie jednej, lecz dwóch książkach. Zasadniczą bazą jest tutaj postać Halszki Opfer, autorki Kato-taty. Nie-pamiętnika, w którym opisała doświadczenia ze wczesnego dzieciństwa związane z molestowaniem seksualnym ze strony ojca. Drugą inspiracją dla Kamili Tarabury był z kolei reportaż Katarzyny Surmiak-Domańskiej, której Opfer zwierzyła się zarówno z dziecięcych przeżyć, jak i emocji towarzyszących jej już po publikacji wspomnień i wyjściu na jaw jej prawdziwej tożsamości (Opfer – po niemiecku ofiara – to bowiem pseudonim, jakim posłużyła się, pisząc książkę).
Tarabura proponuje nieco inne spojrzenie na obie panie – filmowa Roksana (wspaniale odegrana przez Katarzynę Warnkę) po kilkudziesięciu latach kontaktuje się z koleżanką ze szkolnej ławki, mieszkającą w Hamburgu korespondentką wojenną Adą Rosińską (znana z Sukcesji i Priscilli Dagmara Domińczyk). Roksana dedykuje jej napisany przez siebie Niepamiętnik i na specjalnym egzemplarzu zostawia swój numer telefonu. Ich pierwszemu spotkaniu towarzyszy jednak spora niezręczność – dorosłe już kobiety przez dekady nie utrzymywały kontaktu, rozmowa im się nie klei, nie od razu dowiadujemy się też, dlaczego Roksana tak bardzo nalegała na wspólną kawę, zwłaszcza że Ada jest już w zaawansowanej ciąży. Odpowiedź poznajemy z czasem – Roksana pragnie wraz z Adą powrócić w rodzinne strony, jeszcze raz zmierzyć się z niewygodnymi wspomnieniami, a przede wszystkim – dowiedzieć się, dlaczego jej własna matka (Małgorzata Hajewska-Krzysztofik) nadal nie potrafi uwierzyć w jej wersję wydarzeń i z całych sił broni pamięci po zmarłym mężu. Z Niemiec przenosimy się więc na Śląsk, podążamy śladami zarówno młodej, skrzywdzonej przez tatę Roksany, jak i jej starszej, dojrzałej wersji, która naprzeciw temu, czego oczekują od niej inni, znacznie odbiega od stereotypowego wizerunku stłamszonej ofiary.
W Rzeczach niezbędnych Kamili Tarabury nic nie jest pewne. Każda postać jest dla widza odmiennym punktem widzenia, inaczej interpretującym to, co tak naprawdę wydarzyło się w dzieciństwie Roksany. W pewnym momencie nawet i ona staje się dla nas niemałą zagadką, ze względu na swoje niejednoznaczne postępowanie. Grana przez Warnke bohaterka lubi bowiem krótkie spódniczki, dobrą zabawę trwającą nawet i do świtu, otwarcie zdradza męża i nie wstydzi się swojego ciętego języka. Tarabura nie poddaje jej ocenie, a raczej przygląda się kobiecie z boku, postronnie analizując, jak ciężkie doświadczenia z dzieciństwa wpłynęły na jej dzisiejsze podejście do seksualności, pewność siebie czy relacje z mężczyznami. Zupełnym przeciwieństwem postaci Warnke jest tutaj Dagmara Domińczyk, dla której Rzeczy niezbędne są (choć trudno w to uwierzyć po latach aktorskiej kariery) polskim debiutem na wielkim ekranie. U boku niezwykle żywiołowej, ekstatycznej, zmysłowej Warnke Domińczyk gra dość wycofaną, powściągliwą w osądach Adę, która nie ulega poglądom żadnej ze stron i mimo zbliżającej się perspektywy macierzyństwa nie ustaje w poszukiwaniach prawdy na temat ojca Roksany. Zwłaszcza że ta w pewnym momencie wypomina jej, że o wszystkim wiedziała i mimo to nie zdecydowała się nikomu o tym powiedzieć.
Duet Warnke–Domińczyk jest nierówny, tak jak zresztą cały film. Przy Roksanie, która w kilku scenach kradnie dla siebie cały ekran, Domińczyk wielokrotnie wypada blado i zbyt statycznie, przez co trudno wyczuć nam prawdziwe zamiary jej postaci. Scenariusz Rzeczy niezbędnych również nie zachwyci nas przejmującymi dialogami i konfrontacjami, które na długo zostaną nam w pamięci; Niekiedy przypomina on wręcz etiudę studencką, w której pojedyncze szczegóły nie mają takiego znaczenia, jak wydźwięk całości. W filmie Tarabury największą rolę odgrywają momenty pomiędzy – przejmująca cisza w momencie, w którym powinniśmy usłyszeć krzyk. Zwątpienie i zimno, gdy jedyne czego potrzebujemy, to choć odrobina empatii w stronę Roksany. Bohaterka daje upust swojej frustracji i ranom poprzez labilność i manieryczność, niejednokrotnie balansujących na granicy dobrego smaku i racjonalności. Trudno jej się dziwić, biorąc pod uwagę ostracyzm, z jakim musi mierzyć się ze strony twardo stąpającej po ziemi matki, bezrefleksyjnie zapatrzonej w męża. Wstrząsającą w swojej bezpośredniości jest tutaj scena z samej końcówki filmu, gdy grana przez Hajewską-Krzysztofik bohaterka jasno daje do zrozumienia, że pomimo książki wydanej przez córkę, zainteresowania mediów i lokalnej społeczności, a także widocznego załamania emocjonalnego Roksany, ta wciąż uparcie odmawia stanięcia po jej stronie i gdyby jej mąż żył, broniłaby go z całych sił.
Rzeczy niezbędne to dobry materiał do rozpoczęcia dyskusji o wciąż wyciszanym w Polsce temacie molestowania seksualnego młodych dziewcząt. Kamila Tarabura, w swojej twórczości po raz kolejny sięgająca po rzadko poruszane w dyskursie społecznym wątki, udowadnia reżyserską gotowość i otwartość na potrzeby nowego feministycznego kina. Jej bezstronne i czujne podejście do każdej z postaci pozwala widzowi samodzielnie dokonać analizy, obserwować i uświadamiać sobie bolesne etapy dochodzenia do prawdy, ale i stabilności psychicznej ofiar. To mądre, uważne, subtelne kino, które zadaje ważne pytania, unikając jednoznacznych odpowiedzi.