search
REKLAMA
Recenzje

ROJST: MILLENIUM. Przeklęte rewiry [RECENZJA]

“Rojst: Millenium” wznosi całość serialu na nowy, wyższy poziom.

Natalia Hluzow

28 lutego 2024

REKLAMA

Rojst powrócił z trzecim i ostatnim sezonem, by domknąć wszystkie wątki zapoczątkowane w pierwszej i drugiej odsłonie serii, która przed sześcioma laty zadebiutowała na platformie Showmax, by w 2021 roku powrócić jako serial oryginalny Netflixa. Jan Holoubek i Kasper Bajon po raz kolejny nie zawodzą, wplatając w życiorysy uwielbianych bohaterów nowe, makabryczne zdarzenia. Jednocześnie serwują widzom godne zakończenie historii złożonej z wielu, zgrabnie splatających się ze sobą elementów. Rzadko zdarza się, by ostatni sezon był tym najlepszym. Ale tym razem tak się stało. Rojst: Millenium wznosi całość serialu na nowy, wyższy poziom.

Rojst: Millenium - Powrót do źródeł

Rojst: Millenium, podobnie jak jego poprzednicy, rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych. Ta „współczesna” została umiejscowiona zaledwie trzy lata po zdarzeniach z Rojst’97, u progu nowego tysiąclecia. Retrospekcje sięgają zaś lat 60., czasów głębokiej komuny, dając niesamowicie satysfakcjonujący wgląd w przeszłość, która jawi się niczym brakujące puzzle w układance, jaką stanowi całość Rojsta.

W tym miejscu warto bardzo dobitnie zaznaczyć – jeśli nie pamiętacie dobrze dwóch pierwszych sezonów serialu Holoubka, zróbcie sobie tę przyjemność i zobaczcie je jeszcze raz, zanim sięgnięcie po Rojst: Millenium. Finał tej opowieści stanowi bowiem sieć pieczołowicie utkaną ze wszystkiego, co wydarzyło się w serialu do tej pory. By w pełni rozsmakować się w tych połączeniach i odniesieniach, po prostu trzeba mieć to w głowie na świeżo. Inaczej odbierzecie sobie część frajdy z rozgryzania tej wielowarstwowej opowieści.

A warstw jest tu tak wiele, że gdyby nie sprawne pióro scenarzystów, bardzo łatwo byłoby się w nich pogubić. Po pierwszym sezonie, gdzie skupialiśmy się na Piotrze Zarzyckim (Dawid Ogrodnik), Witoldzie Wanyczu (Andrzej Seweryn) i prowadzonych przez nich śledztwach zabójstwa prostytutki i samobójstwa nastolatków, oraz drugim, w którym na pierwszy plan wysunęli się znakomici Magdalena Różczka i Łukasz Simlat w rolach Anny Jass i Adama Miki, trzeci sezon rzuca światło na historię kierownika hotelu Centrum, czyniąc z jego postaci łącznik niemal wszystkich backstories. Fantastycznie splata się to ze „współczesnym” wątkiem – wszak przybytek prowadzony przez kierownika to od początku serialu owiana aurą tajemniczości i podszyta sekretną wiedzą szara strefa, będąca miejscem nielegalnych interesów i nieoficjalnych spotkań wszystkich ze wszystkimi – nie tylko typów spod ciemnej gwiazdy. I jakże symbolicznie, właśnie tam rozpoczyna się trzeci sezon Rojsta, podczas urodzin rzeczonego kierownika, na których nie mogło zabraknąć nikogo. Nieoczekiwanie brakuje jednak bardzo istotnej osoby…

W ten sposób, już w pierwszym odcinku zostajemy wprowadzeni na tory nowego śledztwa, które tym razem powierzono awansowanemu sierżantowi Małeckiemu (pseudonim Dzidzia), w którego z ogromną charyzmą wciela się Michał Pawlik. Nie będzie to jednak jedyna sprawa, z którą musi uporać się lokalna policja – do miasteczka z prywatnych pobudek powraca Anna Jass, podczas gdy Adam Mika bada okoliczności uprowadzenia tajemniczej Romki. Pełne ręce roboty ma także prokuratura, bo w lesie na Grontach prace archeologiczne prowadzą do odnalezienia kolejnych ciał i związanych z nimi upiornych sekretów. To, w jak niewymuszony sposób wszystkie te sprawy powoli zaczynają się ze sobą łączyć, jest naprawdę godne uznania.

Rojst: Millenium - Wszystko, co najlepsze

Jan Holoubek sprawdza się nie tylko jako scenarzysta, ale także jako reżyser, doskonale czujący kamerę (co nie jest wielkim zaskoczeniem z racji jego wykształcenia), którą włada w tym sezonie Maciej Sobieraj. Podczas gdy dusznego, przepełnionego ascetyczną grozą klimatu (w który wprowadza nas już sama wywołująca ciarki na plecach czołówka) nie powstydziłyby się najlepsze skandynawskie kryminały, sceny akcji w Rojście są na naprawdę przyzwoitym, amerykańskim poziomie. Świetnie wyreżyserowane i zainscenizowane, nie przypominają – jak niestety często zdarza się w polskiej telewizji – paradokumentalnej produkcji. Są realistyczne, dynamiczne i pełne napięcia, czego dowodem jest już scena otwarcia, jakby wyjęta z uwielbianych hollywoodzkich filmów sensacyjnych z tamtych lat.

Do tychże nawiązuje zresztą także (osobiście mój ulubiony) duet Jass i Mika. Policjantka, która za nic ma własny los i decyzje zwierzchników, bo zbyt osobiście podchodzi do prowadzonego śledztwa, i jej partner, który chce zamknąć ostatnią sprawę, zanim pójdzie na emeryturę – to melodia, którą znamy bardzo dobrze. Zapewniam was jednak, że twórcy postarali się, by nie raziła nas powtarzalnością – ani względem innych dzieł, ani względem poprzednich sezonów. Zarówno Jass, jak i Mika, prezentują w Millenium zupełnie nowe oblicza, które jeszcze bardziej i jeszcze ciekawiej rozbudowują te postaci. Wielka w tym zasługa także portretujących ich aktorów. Magdalena Różczka i Łukasz Simlat są po prostu bezbłędni w swoich rolach, doskonale czują swoich bohaterów i budują między nimi rewelacyjną, nieoczywistą chemię.

Cała obsada Rojsta: Millenium to zresztą strzał w dziesiątkę. Trudno jednak, by było inaczej, skoro Holoubek (poza wspomnianym duetem) zgromadził w jednym serialu takich weteranów, jak Janusz Gajos, Piotr Fronczewski i Andrzej Seweryn, współczesne gwiazdy pokroju Dawida Ogrodnika, Tomasza Schuchardta, Agnieszki Żulewskiej czy Piotra Głowackiego, oraz wschodzące talenty w postaci wspomnianego już Michała Pawlika, powracającej do serialu po latach, świetnej Marianny Gierszewskiej, Michaliny Łabacz, Vanessy Aleksander i Filipa Pławiaka. Ten ostatni tworzy w Rojst: Millenium kreację, wobec której nie da się przejść obojętnie. Wcielając się w młodego kierownika, po prostu JEST młodym Fronczewskim, i nie chodzi tu wyłącznie o zmodulowany komputerowo głos (który mnie osobiście nie razi – wręcz przeciwnie), ale także o mimikę twarzy, gesty, sposób poruszania się. Pławiak odrobił lekcje na piątkę z plusem i jestem pewna, że widownia Rojsta mu tego nie zapomni.

Rojst: Millenium - Wczoraj, przedwczoraj i dziś

Lekcje – w tym przypadku polskiej historii współczesnej – odrobili także twórcy serialu, od scenarzystów, po scenografów, rekwizytorów, kostiumografów i charakteryzatorów. Tak w latach 60., jak i w 90., z ekranu bije autentyczność przedstawionego świata. I choć nie jestem wielką fanką „przemalowywania” polskich gwiazd na postaci pochodzenia romskiego, należy oddać specom od make-up’u, że zrobili w tej kwestii, co mogli. Mocną stroną, jak zwykle, jest w Rojście także muzyka, która wraz z oprawą wizualną pomaga odnaleźć się między dwoma płaszczyznami czasowymi, choć przyznam, że w ostatnim sezonie bywa ciut pleonastyczna. Jestem to jednak w stanie wybaczyć twórcom (podobnie jak kilka innych potknięć), bo myślę, że na ich miejscu też nie mogłabym się oprzeć użyciu Bani u Cygana w scenie, w której ów utwór z 1998 roku został tu wykorzystany.

Jak słusznie podkreśla Holoubek, bezimienne miasteczko na zachodzie Polski jest soczewką, która skupia w sobie losy naszego kraju. Przede wszystkim podszytego niepokojem i aspiracjami okresu transformacji, ale też powojennej historii – w równym stopniu naznaczonej lękami i nadziejami na lepsze jutro, do którego nie prowadziły żadne proste ścieżki. Nietrudno też dostrzec w niej odbicie aktualnych wydarzeń i nastrojów społecznych.

Ta lekcja trudnej historii, w połączeniu z opisywanymi wcześniej pełnokrwistymi postaciami, pierwszorzędnym aktorstwem, piętrzącymi się intrygami zmierzającymi do wspólnego finału i wysokim poziomem realizacji, składa się na produkcję, którą naprawdę możemy się chwalić na całym świecie. I jestem bardzo dumna, że właśnie to robimy.

Wszystkie odcinki Rojst: Millenium są dostępne na Netflix od 28 lutego 2024 roku.

Natalia Hluzow

Natalia Hluzow

Miłośniczka twórczości Tarantino, Nolana, Waititiego, kina superhero i serialu „The Office” (US!) wychowana na „Władcy pierścieni” i „Zabójczej broni”. Za synonimy filmowego arcydzieła uważa „Fight Club”, „Bękarty wojny” i „Incepcję”. Jej najnowszą miłością jest „Batman” Matta Reevesa. Na przekór stereotypom dotyczącym osób po szkołach filmowych, ponad wszystko kocha kino mainstreamowe i wszelkie toczące się w jego ramach gry intertekstualne. Nienawidzi wydumanych dialogów, papierowych postaci i kiedy twórcy wątpią w inteligencję widza.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA