search
REKLAMA
Recenzje

RÓD SMOKA: Sezon 2. Wojna będzie długa, krwawa i niemoralna [RECENZJA pierwszego odcinka]

„Ród smoka” próbuje zamachnąć się na popularność „Gry o tron” dużo skuteczniej, niż robił to w pierwszym sezonie.

Odys Korczyński

18 czerwca 2024

REKLAMA

Lucerys Velaryon zginął wraz ze swoim smokiem rozszarpany przez Vhagar, której dosiadał Aemond Targaryen. To dobre zakończenie 1. sezonu, ale jeszcze lepszy początek 2., bo w grę wchodzi zemsta, a ona jest początkiem wojny. Uniwersum R.R. Martina ją kocha. HBO będzie widzom jednak dawkować tę przyjemność oglądania bratobójczego starcia Targaryenów zwanego Tańcem Smoków. Na razie dostępny jest jeden odcinek. Kolejne będą publikowane w każdy poniedziałek. Po tym jednym widać jednak wyraźnie, że Ród smoka próbuje zamachnąć się na popularność Gry o tron dużo skuteczniej, niż robił to w pierwszym sezonie. Rytm opowieści pozostał niezmieniony, ale zastosowano inne metody zwiększania napięcia. Sięgnięto po inne gatunki filmowe. Świat fantasy zyskał najpierw smoki, na które tak długo czekałem w GoT, a potem szpiegowskie intrygi w klimacie noir.

Gra o tron była dla mnie zaskakującą przygodą, którą wciąż pamiętam. Finałowy sezon był wspaniałym zwieńczeniem wszystkich poprzednich, dlatego obawiałem się Rodu smoka – czy podoła stworzyć takie napięcie i takich charakterystycznych bohaterów. Udało się m.in. dzięki Mattowi Smithowi (Daemon Targaryen), Emmie D’Arcy (Rhaenyra) oraz Milly Alcock (młoda Rhaenyra). W drugim sezonie nadal królować będzie Emma, ale czarnym koniem jest Rhys Ifans jako Otto Hightower. W ogóle dla tego aktora, który zawsze będzie mi się kojarzył ze Spikiem w stroju płetwonurka z Notting Hill, Ród smoka jest pewnego rodzaju zwieńczeniem kariery i nagrodą za te wszystkie drugie i trzecie plany. Pozostaje jeszcze z bardziej znaczących postaci Olivia Cooke (Alicent), ale po pierwszym odcinku 2. sezonu schowano ją za Aegonem i Aemondem. Raczej chyba nie ma szans stać się analogicznie silną i bezwzględną kobietą, którą była w Grze o tron Cersei Lannister, za to Emma D’Arcy to wymarzony powrót tragicznej (nie w sensie nieudanej) Daenerys. Przyznam otwarcie, że na nią czekałem, bo Emilia Clarke odeszła zbyt nagle, żebym jako widz i fan serialu poczuł się zaspokojony. Obawiam się, a raczej już wiem, że los Rhaenyry będzie równie tragiczny.

Pozostając jeszcze w temacie wrażeń spowodowanych Grą o tron, widzę i nie robię z tego zarzutu, że Ród smoka korzysta z archetypów stworzonych przez źródło, czyli Pieśń lodu i ognia. W końcu to ten sam pisarz, więc to oczywiste, że historia opowiadana 200 lat przed konfliktem Lannisterów, Starków i Targaryenów będzie utrzymana w tym samym stylu. To, co więc najlepsze z Gry o tron, czyli również estetyka, zostało wykorzystane w Rodzie smoka. Zmieniło się jednak tempo. Najnowszy serial jest wolniejszy. Ma się wrażenie, że oszczędza treść, której jest jednak mniej. W 1. odcinku 2. sezonu również czuć tę mocniejszą kameralność, co nie jest wadą, bo twórcy postarali się, żeby odcinek posiadał niesamowitą kulminację. Nie bez przyczyny pisałem o mocnym otwarciu w postaci zemsty za śmierć Lucerysa. Zamknięcie jest równie mocne, chociaż wolałbym, żeby całkowicie rozwaliło, a jednak do kategorii R wiele jeszcze zabrakło. Wystarczyło pokazać więcej. R.R. Martin nie bał się takich momentów, HBO jednak postanowiło być bardziej pozytywnie moralne. Mam jednak nadzieję, że kontrowersyjnie jeszcze będzie. Kilka odcinków do końca zostało. Osobiście spodziewałem się innego rozwiązania – zemsta mogła być prostsza, a dotknęła nie tę postać, którą chciałem, żeby dosięgła. Niemniej takie rozegranie finału 1. odcinka mocniej działa na emocje, bo są one tak zaskakujące, że nie można się na nie przygotować. Co tych innych sposobów zwiększania napięcia, przy wolniejszym niż w Grze o tron rytmie, zdziwiły mnie elementy kina przygodowego i kryminalnego. Czegoś tak multigatunkowego nie znalazłem w poprzednim sezonie oraz w GoT. Interesująco się więc zapowiada, chociaż nie będę ukrywał, że pozostał niedosyt. Odcinek skończył się zbyt szybko, a zbyt mało w nim było konkretnych wydarzeń, prowadzących fabułę do przodu. Pewnie to również celowe działanie, to dozowanie informacji. Czołówka przecież zapewniła widzom odpowiednią dawkę powrotu do przeszłości.

Rodzi się jednak teraz jeszcze jedno, tym razem bardzo ogólne pytanie – czy aby nie jest zbyt odtwórczo? Podobna czołówka, muzyka, postaci, które zawierają w sobie jakieś echa postaci z GoT, podobny rozwój historii, bazującej na zwiększaniu udziału w fabule mataczących postaci pogłębianiu dramatu władzy Rhaenyry. Littlefinger był jednak niepowtarzalny, wiem. Może więc skończę to porównywanie, chociaż jeszcze raz podkreślam, że to wcale nie zarzut, a pochwała. Gra o tron przecież stworzyła doskonałe podstawy Rodu smoka i czemu z nich nie korzystać?

Wojna będzie długa, krwawa i niemoralna – jak to wojna. W głównej bohaterce nie chciałbym jednak zobaczyć Daenerys. Ją chciałbym zobaczyć w osobnym serialu, jeszcze żywą lub ponownie żywą. A smoki? Nareszcie są w całej okazałości, chociaż ich uległość wobec ludzi nie pasuje do ich natury. Wiem, że taka jest konwencja, ale smok w świecie fantasy był zawsze o wiele bardziej niezależny. Nie był tylko narzędziem do zabijania. Jeśli był narzędziem, to owszem, sprowadzającym na ludzi śmierć, ale też zmuszającym do refleksji nie ognistym podmuchem z paszczy, lecz umysłem, nieskończonym dla ludzkich istot przeżytym czasem. 1. sezon Rodu smoka ostatecznie wypracował sobie u mnie ocenę aż 8/10. GoT jedno oczko wyżej. Jeśli 2. sezon utrzyma poziom pierwszego odcinka, kto wie czy ta dodatkowa gwiazdka się nie pojawi.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA