search
REKLAMA
Seriale TV

GRA O TRON. „Góra i Żmija”, czyli kiedy Pedro Pascalowi wybuchła głowa

W retrospekcji był to jeden z ostatnich naprawdę wielkich momentów serialu, który wkrótce miał stracić polot i pomysł na wiele postaci czy wątków.

Tomasz Raczkowski

12 marca 2023

REKLAMA

W poprzednim odcinku #45: GRA O TRON. „Góra i Żmija”, czyli kiedy Pedro Pascalowi wybuchła głowa

W ubiegłej już dekadzie Gra o tron była prawdziwym fenomenem, który elektryzował widownię i wyznaczał nowe trendy w medium telewizyjnym. Dziś na flagowym serialu HBO kładzie się mało chlubny cień słabego zakończenia, który nieco wypacza wspomnienia o produkcji. Jakkolwiek źle nie byłoby w sezonie 8, nie powinien on przysłonić tego, jak wciągającą pozycją była Gra o tron w swoich najlepszych latach. O to, na kiedy one dokładnie przypadają, można się spierać, ale raczej nikt nie będzie polemizował, że do złotych lat Gry zalicza się seria 4., emitowana w 2014 roku. To w tym sezonie swój epizod w Westeros zaliczył Pedro Pascal, którego kariera gwałtownie wystrzeliła po tym właśnie występnie. Choć Pascal występował w serialu dość krótko, to zdążył mocno zaznaczyć swoją obecność, a także stać się głównym bohaterem jednego z najbardziej pamiętnych (i brzemiennych w skutki fabularne) momentów serialu, którym był finał odcinka 8. czwartej serii zatytułowany Góra i Żmija.

Tytuł epizodu sygnalizował od razu, że głównym daniem będzie w nim pojedynek Oberyna Martella (bohatera Pascala) i Gregora Clegane’a, którzy mieli stanąć naprzeciw siebie w próbie walki, której zażądał w odcinku 5. oskarżony o zabicie króla Joffreya Tyrion Lannister. W odcinku 6. Martell zgodził się reprezentować ulubieńca widzów głównie po to, by móc walczyć z ser Gregorem, mordercą jego siostry i jej dzieci. Wątek zabójstwa Joffreya i oskarżenia Tyriona był jednym z głównych motywów całej serii, wyznaczającej jej charakter. Innym markerem tego ostatniego była charyzmatyczna obecność Oberyna, przybywającego z odległego Dorne. Połączenie sił, nawet jeśli czysto strategiczne, przez Tyriona i szybko podbijającego serca widzów Martella było ekscytującą obietnicą rozwiązania tego konfliktu, jakkolwiek by się ono nie potoczyło. Takim oczekiwaniom musiał sprostać odcinek 8.

Zanim jednak twórcy pokazali nam tytułowe starcie Żmiji (Martella) i Góry (Clegane’a), przez ponad pół godziny rozwijali inne wątki, każąc widzom czekać na danie główne. Odcinek rozpoczyna więc sekwencja ataku oddziału Dzikich na jedną z osad za Murem, co z kolei było jednym z finałowych elementów podbudowujących to, co miało stać się w kolejnym epizodzie, a więc wielkiej bitwy między Nocną Strażą i Wolnymi Ludźmi napierającymi na Północ zza Muru. Nieco bardziej na południe zobaczyliśmy również zdobycie Fosy Cailin przez dowodzone przez Ramsaya Snowa (naturalnego następcy Joffreya w roli najbardziej znienawidzonej postaci serialu) siły Boltonów przy pomocy Theona Greyjoya, złamanego przez oprawcę i zmuszonego do wynegocjowania kapitulacji i efektywnej masakry swoich pobratymców z Żelaznych Wysp. Idąc jeszcze kawałek w stronę Królewskiej Przystani, twórcy zaserwowali też ciekawe rozwiązanie cliffhangera z odcinka 7., który kończył się zabójstwem Lady Arryn przez Petyra Baelisha. W niespodziewanym zwrocie będąca pod kuratelą Littlefingera Sansa Stark pomogła mu uniknąć kary, pokazując swoją ewolucję z ofiary w kierunku graczki, która miała w końcu odegrać kluczową rolę w tytułowej grze o tron. W powiązaniu z tym wątkiem otrzymaliśmy też swoisty comic relief, gdy Ogar w końcu doprowadza Aryę do Doliny, by dowiedzieć się, że po śmierci Arryn nie ma co liczyć na okup, który motywował go od dobrego sezonu. W końcu, w odcinku 8. doszło też do ważnego zwrotu w wątku Daenerys, która wypędza ze swojego dworu Joraha Mormonta po tym, jak wyszło na jaw, że szpiegował ją dla Siedmiu Królestw w pierwszym sezonie. Wszystkie te elementy układanki były ważnymi ruchami z perspektywy makroopowieści, jednak David Benioff i Dan Weiss najważniejsze zostawili na koniec.

Ledwie na 10 minut przed końcem odcinka przechodzimy do Tyriona, dzielącego w oczekiwaniu na próbę walki być może ostatnią rozmowę z bratem Jamiem. Po tym następuje (wreszcie) wyczekiwana konfrontacja, mająca nie tylko zdecydować o losie Lannistera, ale i potencjalnie wyrównać rachunki między Martellem a zabójcą jego rodziny. Starcie jest popisem realizacyjnym reżyserującego odcinek Alexa Gravesa. W dynamicznym montażu, który nie gubi jednak przejrzystości akcji, obserwujemy konfrontację wielkiego i silnego Góry i zwinnego, skaczącego wokół niego Martella. Choć początkowo wydaje się, że Clegane zwycięży ze względu na samą dysproporcję masy i zasięgu ramion, okazuje się, że Oberyn to wytrawny wojownik, który dość szybko zyskuje przewagę i po kilku minutach wymiany ciosów powala przeciwnika (jedynym, drobnym, mankamentem choreograficznym jest moment przecięcia ścięgien w nodze Góry, wyraźnie zostającego w otwartej pozycji, by umożliwić operatorowi uchwycenie momentu). Wydaje się, że Martell zwycięża, a Tyrion jest ocalony. Jednak Oberyn nie dobija rywala, ale eskaluje swoją wykrzykiwaną cały pojedynek litanię „zgwałciłeś ją, zamordowałeś ją, zabiłeś jej dzieci – powiedz jej imię” (w odniesieniu do zabitej przez Clegane’a siostry), bezpośrednio wskazując Tywina Lannistera jako wydającego rozkaz i domagając się potwierdzenia od powalonego rywala. To prowadzi go na manowce – gdy na moment traci czujność i posyła pełen ekscytacji uśmiech swojej kochance, resztkami sił Góra powala go na ziemię, wybija zęby i rozgniata mu czaszkę, wypowiadając w końcu imię „Elia Martell” i szydząc, powtarzając słowa Martella odnośnie do tego, co z nią zrobił. Efekt jest taki, że Góra ledwo, ale dycha, a Oberyn na kilka sekund po swoim triumfie kończy z roztrzaskaną gołymi rękami czaszką, nie tylko kończąc swój krótki udział w grze o tron, ale i przesądzając los Tyriona, pozostawionego w ciężkim szoku. Klasyczna, nieoczywista kulminacja Gry o tron.

Góra i Żmija to pod pewnymi względami wszystko, co najlepsze w szczytowym okresie emisji Gry o tron – mamy tu rozwijane ciekawie charakterystyki postaci, mamy dawkę intryg, akcji rozrzucone przekrojowo po Westeros i Essos, mamy pomniejsze kulminacje, poprzedzające naprawdę mocną, brutalną i zaskakującą puentę, w której raczej pozytywna postać zostaje zabita w konsekwencji swoich błędnych decyzji (oraz buty). W tym odcinku uruchomiono też kilka istotnych linii narracyjnych na kolejne epizody i sezony – wyrok sprowokował ucieczkę Tyriona do Essos i zabicie po drodze Tywina, co zupełnie zmieniło układ sił w Królewskiej Przystani i – niestety – sprowadziło wątek najmłodszego Lannistera do płaskiego zbioru grubych żartów i nieciekawych zdarzeń, jednym z których było spotkanie z wygnanym Mormontem. Ku eskalacji zmierzały też wątki na Północy, jak również zmienione zostały w istotny sposób trajektorie dotyczące dwóch sióstr Stark. W retrospekcji był to jeden z ostatnich naprawdę wielkich momentów serialu, który wkrótce miał stracić polot i pomysł na wiele postaci czy wątków (w obliczu braku materiału źródłowego). Ale i tak ten epizod pozostaje klasycznym, pokazującym do jakiej wielkości duet Benioff–Weiss był w stanie poprowadzić ten serial.

Avatar

Tomasz Raczkowski

Antropolog, krytyk, entuzjasta kina społecznego, brytyjskiego humoru i horrorów.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA