ROBACZKI Z ZAGINIONEJ DŻUNGLI wgryzą ci się w serce i w mózg!
Mała biedronka nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności trafia do kartonu, który zostaje wysłany na Gwadelupę. Przerażony rodzic podejmuje się karkołomnej próby dotarcia do swojej pociechy i wspólnego powrotu do domu. Dla dwóch biedronek będzie to podróż do nowego świata, gdzie z jednej strony jest pełno niebezpieczeństw, a z drugiej szansa na poszerzenie horyzontów. Robaczki z Zaginionej Dżungli duetu Hélène Giraud i Thomasa Szabo to kolejna z serii animacja o owadach, w której człowiek jest (i powinien być) niemy, a fabuła tak uniwersalna, że opowiada się sama.
Robaczki… uzupełniają świat przedstawiony znany z poprzedniego filmu i z serialu. Z jednej strony wracamy do starych znajomych. Głównym bohaterem znów jest rodzina biedronek, a na drugim planie przewijają się społeczności czarnych i czerwonych mrówek. Naturalnie nie brakuje też gangu much, który zaczepia i terroryzuje pokojowo nastawione insekty. Jednak najmilej widzianym znajomym jest pająk odludek wyjęty żywcem z grafiki Odilona Redona. Ten owadzi artysta dalej mieszka w ulokowanym na dnie kanału domku dla lalek. Tyle o znajomych z poprzedniej części. Z drugiej strony uniwersum Robaczków… powiększa się, kiedy akcja przenosi się na wyspę Gwadelupę wraz z biedronką, która trafia tam zamknięta w kartonie. Na miejscu okazuje się, że nic nie jest tym, czym się wydaje. Zielona gałąź może być patyczakiem, modliszka chce się nie tylko bawić, a pękate, kolorowe larwy wcale nie są tak bezbronne, jak wyglądają. W tym egzotycznym świecie Robaczków… biedronka poznaje nowych wrogów, ale też sojuszników.
Podobne wpisy
Film czerpie garściami z najlepszych tradycji kina niemego. Brak dialogów i plansz z tekstem oznacza, że historia musi być bardzo przejrzyście przedstawiona. Tak, by dało się ją opowiedzieć ruchem i dźwiękiem, ale bez głosu i tekstu. Pod tym względem Robaczki… przypominają pierwsze animacje Walta Disneya, o których sukcesie przesądziły prostota i uniwersalizm. Samo zrobienie bohaterów z owadów (a nie np. zwierząt) to pomysł obecny w kinie niemalże od jego narodzin. W Zemście kinooperatora z 1912 roku w reżyserii Władysława Starewicza skandal obyczajowy rozpisano na animowane poklatkowo żuki. Wprawdzie tam sceny z insektami poprzetykano planszami z tekstem, ale samymi gestami i zachowaniem bohaterów przedstawiono pełną gamę emocji. Robaczki… w stu procentach bazują na pantomimie i humorze sytuacyjnym.
Seria o robaczkach zaczyna być coraz bogatsza i samoświadoma. Zaczęło się od emitowanego od 2006 roku serialu Chrząszczyki (fr. Minuscule), zbioru kilkuminutowych animacji, który przedstawia zabawne sytuacje z życia owadów. Zazwyczaj akcja rozgrywa się w domu ludzi, ale pod nieobecność gospodarzy, lub na łące. Raz biedronka odgryza się wrednym muchom, raz stonoga próbuje donieść zdobyczny pierścionek ukochanej, a raz mrówki próbują dowlec do mrowiska kostkę cukru. Uroku serii dodają niemal dokumentalne plenery, które stają się sceną kolejnych przygód. Serial okazał się tak popularny, że jego twórcy – Hélène Giraud i Thomas Szabo – w 2013 roku wypuścili do kin pierwszy film kinowy: Robaczki z Zaginionej Doliny. Główny wątek to wojna czarnych i czerwonych mrówek o puszkę z kostkami cukru. W konflikt wplątana jest cwana biedronka, postać najzabawniejsza i najciekawsza w całym świecie filmowych owadów. Jest to też główna bohaterka nowych Robaczków….
W drugim kinowym filmie o owadach widać, jak twórcy puszczają wodze fantazji. Kiedy mała biedronka zamknięta w kartonie trafia na Gwadelupę, jej rodzic (i zarazem główna postać serii) rusza za nią w pościg. By odnaleźć swoje dziecko i wrócić do domu, cwany owad musi przeżyć dużo przygód w dżungli. W ślad za nim wyruszają przyjaciele – mrówka i pająk. Są tu więc elementy kina drogi, dramatu rodzinnego, opowieści o przyjaźni, rozstaniu, a nawet o miłości. Robaczki z Zaginionej Dżungli to film o małych owadach, ale wielkich sprawach.
Na koniec ciekawostka: animacja w wielu miejscach nawiązuje do klasyki kina. Jest przelot na tle księżyca rodem z E.T., jest nawiązanie do Poszukiwaczy zaginionej Arki, Odlotu, a raz nawet do Powrotu Jedi. Za to w ostatnich scenach filmu na jednym z samochodów ludzi pojawia się logo firmy… Bartok Industries. Każdy, kto widział Muchę Davida Cronenberga lub Muchę 2 Chrisa Walasa, powinien skojarzyć tę nazwę. Nawiązania do horroru cielesnego w animowanym kinie familijnym? Odważnie, drodzy Francuzi.