search
REKLAMA
Nowości kinowe

Turbo

Maciej Niedźwiedzki

24 września 2013

REKLAMA

Jestem wielkim fanem animacji. Na wiele premier czekam z ogromną niecierpliwością. Tak też było z Turbo. Wybór tak nieatrakcyjnych zwierząt jak ślimaki na głównych bohaterów uznałem za dość nowatorski i odważny. Jednak samo w sobie osobliwe niehumanoidalne zwierzę nie uratuje rozczarowującego filmu. Zdaję sobie sprawę, że jest to produkcja skierowana dla dzieci. Jednak i pod tym względem mam dużo do zarzucenia najnowszej animacji Dreamworks.

Twórcy zbudowali cały film na dość mocnej antynomii. Głównym bohaterem jest ślimak, który przez zrządzenie losu jest w stanie osiągać ogromną prędkość. Oczywiście może to być główna cecha tytułowej postaci, ale na pewno nie jedyna. Turbo natomiast chce być szybki – tylko i wyłącznie. Trudno doszukiwać się jego w zachowaniu jakichś innych motywacji. Jest to dobry temat na 10-minutową przypowiastkę, a nie pełnometrażowy film fabularny. Kreacja ciekawego bohatera (przechodzącego przemianę, mającego wątpliwości i różne potrzeby) jest moim zdaniem podstawowym obowiązkiem nie tylko scenarzystów piszących dla Romana Polańskiego. Dotyczy to również twórców odpowiedzialnych za tworzenie bajek.

Turbo nie ma w sobie ani altruizmu, ani chęci pomocy społeczności, którą reprezentuje. Nie jest też dla niego zagadką umiejętność, którą posiadł, ani nie odczuwa odpowiedzialności, z jaką wiąże się dysponowanie taką mocą. Nie chce również niczego nikomu udowodnić ewentualnym zwycięstwem. Nie lubię, gdy wychodzący z kina młody widz może się pochwalić jedynie tym, że widział „najszybszego na świecie ślimaka. Nie jest to oczywiście w żaden sposób szkodliwe, ale i również niezbyt pożyteczne.

Jedna z wcześniejszych animacji Dreamworks: Kung-fu Panda skonstruowana została na podobnym schemacie. Panda jako zwierzę całkowicie nieprzystosowane do jakiejkolwiek ekwilibrystyki musi przeistoczyć się w wojownika kung-fu. Jednak w filmie Marka Osborna i Johna Stevensona Po przechodzi wewnętrzną przemianę: odkrywa, że wyszkolenie techniczne to szczegół. Tak naprawdę wszystko rozgrywa się w głowie – wewnątrz. W Turbo tego rodzaju koncepcja została całkowicie zlekceważona. Szybki ślimak jest szybkim ślimakiem. Kropka. Jedno znaczące rozczarowanie, które przeżywa Turbo, w ogóle nie zmienia jego postępowania. Ciekawy problem, który aż prosił się rozwinięcie, został całkowicie przez scenarzystów zbagatelizowany.

Pomyliłem się również co do samych ślimaków, które niestety okazały się złym wyborem, jeżeli chodzi o główne postaci. Każdy wygląda jak trochę innych rozmiarów balonik: jeden jest węższy, drugi szerszy, inny wyższy, kolejny niższy. Brak rysów twarzy, interesującego spojrzenia sprawia, że mięczaki są tym bardziej anonimowe. Na dodatek ich mimika jest mocno ograniczona. Ich główną cechą okazuje się niestety kolor, a nie charakter. Oczywiście twórcy starali się wszystkich bohaterów zróżnicować przez dodawanie wszelakiego rodzaju rekwizytów. Jednak w moim odczuciu jest to wykonane w sposób niesatysfakcjonujący.

Jedyne, co ratuje ten film, to realizacyjnie udana sekwencja końcowego wyścigu i opiekun Turbo – chłopak o imieniu Tito – który budził moją sympatię i któremu kibicowałem znacznie bardziej niż tytułowemu ślimakowi. Również efekt 3D jest rozsądnie i mądrze wykorzystany. Jest to jednak głównie dowód na to, że technologia ta najlepiej sprawdza się w animacjach.

Maciej Niedźwiedzki

Maciej Niedźwiedzki

Kino potrzebowało sporo czasu, by dać nam swoje największe arcydzieło, czyli Tajemnicę Brokeback Mountain. Na bezludną wyspę zabrałbym jednak ze sobą serię Toy Story. Najwięcej uwagi poświęcam animacjom i festiwalowi w Cannes. Z kinem może równać się tylko jedna sztuka: futbol.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA