BAZA LUDZI UMARŁYCH
Kino jest dla wielu widzów ucieczką od rzeczywistości, ale gdyby nie rzeczywistość, historia przemysłu filmowego potoczyłaby się inaczej. Tragiczne skutki dwóch wojen światowych wiele zmieniły, skłaniały do refleksji, stały się bazą, z której czerpano pomysły. W coraz większych ilościach zaczęły powstawać wnikliwe dramaty społeczne. Obrazy zniszczonych miast oraz klimat nieufności i paranoi zostały przekształcone w elegijne filmowe scenariusze oraz ponure filmy, w których monochromatyczne, pełne surowości zdjęcia odzwierciedlały żywot współczesnego człowieka bez szans na lepsze jutro.
Po międzynarodowym sukcesie włoskiego neorealizmu rodziły się w latach pięćdziesiątych ruchy nowofalowe. Jednym z pierwszych była Polska Szkoła Filmowa, rozsławiona canneńskim triumfem Kanału (1957) Andrzeja Wajdy. Podobne nurty tworzyły się również w Wielkiej Brytanii, Francji, Czechach, na Węgrzech, w Niemczech i innych państwach, także spoza Europy (np. USA). W kinie, podobnie jak w polityce, musi istnieć opozycja. W wielu krajach filmowe ruchy artystyczne sygnalizują bunt przeciwko tak zwanym „produkcyjniakom”, czyli filmom konserwatywnym, powszechnie akceptowalnym, a więc komercyjnym. Polska Szkoła Filmowa powstała jednak w opozycji do stalinowskiego socrealizmu i na tle innych nurtów (także wcześniejszego neorealizmu włoskiego) wyróżnia się znacząco.
Podobne wpisy
Zrealizowana przez Czesława Petelskiego Baza ludzi umarłych nie należy do najważniejszych reprezentantów Szkoły Polskiej. Bardziej doceniane przez krytyków są dzieła Wajdy i Andrzeja Munka z tamtego okresu. Petelski nie był aż tak silną indywidualnością. W jego filmie widać cechy klasycznych gatunków: amerykańskiego westernu, dramatu sensacyjnego w estetyce kina noir, thrillera w stylu francuskim. Cena strachu (1953) H.G. Clouzota podawana jest jako główne źródło inspiracji. W roku 1955 ten klasyk miał premierę w naszym kraju (polski plakat przygotował Jan Lenica). W obu filmach bohaterami są kierowcy ciężarówek transportujący niebezpieczny, ale bardzo potrzebny, ładunek. Na tym właściwie podobieństwa się kończą. W sezonie 1950/1951 Marek Hłasko, autor literackiego pierwowzoru, pracował jako kierowca ciężarówki w Bazie Transportowej w Bystrzycy Kłodzkiej i to właśnie ten okres zainspirował go do napisania utworu Następny do raju, który w formie powieści został wydany w 1958 (w poprzednim roku publikowany był w odcinkach w tygodniku śląskim „Panorama” pod tytułem Głupcy wierzą w poranek).
Reżyser zmienił nie tylko tytuł powieści, ale i zakończenie, co poskutkowało tym, że Marek Hłasko, będący także autorem scenariusza, wycofał swoje nazwisko z czołówki. Uważał zapewne, że finał nie tylko zalatuje komunistyczną propagandą, ale i hollywoodzkim przekłamaniem. Sądził, że puenta filmu zmienia wymowę oryginału, wprowadza nadzieję – tak jakby autor zaprzeczał sam sobie, bo treść i cała wizualna otoczka wskazują jasno na brak nadziei. Moim zdaniem taka ocena dzieła Petelskiego jest jednak niesprawiedliwa. Mimo iż starano się złagodzić nieco wymowę literackiego oryginału, to i tak władze miały wątpliwości, czy puścić ten film – dlatego na premierę czekał prawie rok (do kin trafił 10 sierpnia 1959). Wydźwięk obrazu jest zdecydowanie pesymistyczny, a zakończenie bardzo gorzkie, bezlitośnie podsumowujące ludzką egzystencję – jałową, pustą jak las, który wycinany jest dla dobra ludzkości. Ludzie, tak jak drzewa, są potrzebni. I tak jak wielkie bale są surowcem, który jest częścią wielkiego planu. Z tą jednak różnicą, że ciężarówki wywożą ich nie do fabryk czy stoczni, lecz „drogą wszystkich ludzi” – na wieczny odpoczynek.
Kto następny do raju? – takie pytanie pada w myślach najczęściej. Zadają je postacie filmu, ale także widzowie. To pytanie w czasie wojny padało każdego dnia i po zakończeniu działań zbrojnych nic się nie zmieniło. Każdy myślący człowiek wie, że może nie dożyć poranka. Z jednej strony banderowcy palą wioski, z drugiej komunistyczne władze represjonują politycznych przeciwników i ograniczają wolność obywatelom, a gdzieś na odludziu, wśród majestatycznych gór, gwiżdżącego wiatru, wyjących wilków i uciążliwego mrozu grupa robotników musi zmagać się z wielkimi kolosami, ryzykując życiem dla wzniosłych idei. Tytułowa baza ludzi umarłych to zajezdnia ciężarówek transportujących drewno, znajdująca się w Bieszczadach. Akcja filmu toczy się zimą 1945/1946. Surowe warunki, słabe samochody, niskie płace i niemoc (niechęć) wysoko postawionych urzędników, by te warunki poprawić, wpływają negatywnie na charaktery ludzi, prowadzą do konfliktów, powodują zgorzknienie i zwiększają ochotę na wydostanie się z tego wygwizdowa.
Podstawową zaletą filmu jest scenariusz, ale nikt w tej funkcji nie został wymieniony w czołówce. Czesław Petelski, na podstawie scenariusza Marka Hłaski, wykonał scenopis, dbając bardziej o stronę wizualną niż warstwę literacką. Film znakomicie się ogląda przede wszystkim dzięki dużej dawce realizmu zawartej w tekście autora. Od konstrukcji postaci, poprzez relacje pomiędzy nimi, a kończąc na świetnych dialogach (czasem złośliwych i ordynarnych) – to jest największą siłą filmu, przyciągającą do ekranów nawet tych, którzy mają awersję do kina polskiego. Siedem osób, siedem niespokojnych charakterów, siedem niezapomnianych ról. Wysłużone ciężarówki i nieprzyjazna sceneria także są istotnymi bohaterami tego dzieła – tworzą klimat z nutą beznadziei, sugerujący, że satysfakcji nie będzie, a koniec jest już bliski.