search
REKLAMA
Recenzje

PRZEJĘCIE. Prawie jak „System”, tylko po aktualizacji

Okoliczności inne, schemat ten sam – „Przejęcie” to „System” Irwina Winklera zaktualizowany do wersji 2022.

Dawid Myśliwiec

3 listopada 2022

Przejęcie
REKLAMA

Czy ktoś jeszcze pamięta zapomniany już chyba nawet przez polsatowskie cykle filmowe thriller System (1995) Irwina Winklera? Sandra Bullock wcielała się w nim w młodą programistkę, która wskutek odkrycia supertajnych informacji wplątuje się w niebezpieczną intrygę, stając się poszukiwaną przez wszystkie organy ścigania przestępczynią. Ja o filmie Winklera przypomniałem sobie podczas seansu holenderskiej produkcji Przejęcie Annemarie van de Mond, która kilka dni temu zadebiutowała na Netfliksie.

Przejęcie

Historia hakerki Mel Bandison (Holly Mae Brood), która wykonując na pozór legalne i oficjalne zlecenie odkrywa cyberatak na jednego z jej klientów, zawiera w sobie mnóstwo analogii do Systemu właśnie. Dziewczyna jest samotniczką, jej jedynymi przyjaciółmi są – oczywiście – inni hakerzy i ludzie związani z nią zawodowo, obie postacie łączy też fascynacja komputerami. Podstawową różnicą pomiędzy tymi kobietami jest epoka, w której pracują – raczkujący w połowie lat 90. internet nie dawał postaci kreowanej przez Sandrę Bullock nawet ułamka możliwości, które pod klawiszami swojej klawiatury ma Mel. Gdy więc odkrywa rzeczony cyberatak na klienta, błyskawicznie reaguje, wysyłając złym hakerom skomplikowanego wirusa. Dziewczyna ma jednak pecha, gdyż dosłownie parę minut wcześniej nieopatrznie daje cyberprzestępcom dostęp do swojej tożsamości, a to otwiera przed nimi całą gamę możliwości, by zniszczyć Mel…

REKLAMA

Okoliczności inne, schemat ten sam – Przejęcie to System zaktualizowany do wersji 2022 (a w finale miesza się dodatkowo z innym klasykiem z Sandrą B., Speed). W filmie Annemarie van de Mond wszystko jest już zdigitalizowane, a instalacje internetowe znajdują się nawet w samochodach i autobusach; konkretnie w jednym, bardzo istotnym autobusie. Z laptopem zawsze schowanym w plecaku, Mel jest znacznie bardziej mobilna w swych komputerowych działaniach, dlatego znacznie więcej tu akcji “komputerowej” niż w przypadku filmu Winklera. Holenderskie Przejęcie ma też jeszcze jedną przewagę – bohaterka tego jest bardziej wyrazista. Sekwencja otwierająca wprowadza nas w początki jej komputerowej pasji, zaś z obecnych “dokonań” Mel dowiadujemy się, że jest hakerką-idealistką – razem ze swoimi nieholenderskimi przyjaciółmi atakują firmy, które mają coś na sumieniu, np. zatruwają środowisko. Wszystkie te elementy celowo wzmagają sympatię do dziewczyny, która wydaje się osobą chłodną i zdystansowaną. Gdy jednak wpada w tarapaty, wiemy już, że chcemy jej kibicować.

Przejęcie

Realizacyjnie Przejęcie trzyma solidny europejski poziom – momentami Holly Mae Brood przypomina Frankę Potente z Biegnij, Lola, biegnij (1999) Toma Tykwera, będącą w ciągłym ruchu i pędzie, zmieniającą lokalizacje w błyskawicznym tempie. Ścigana niczym zwierzyna łowna Mel także musi nieustannie przemieszczać się i ukrywać, a za sprzymierzeńców będzie mieć głównie nieco infantylnego Thomasa (Geza Weisz), z którym była na jednej, nieudanej w dodatku randce, oraz podstarzałego hakera Buddy’ego (uznany holenderski aktor Frank Lammers), któremu Mel zawdzięcza swoją obecność w tym “biznesie”. I tak jak Sandra Bullock konfrontowała się z “systemem”, tak i bohaterka Przejęcia musi zmierzyć się z ludźmi reprezentującymi jedno z największych zagrożeń związanych z dzisiejszą technologią – dostępem do danych, kradzieżą tożsamości i postępującym zanikiem prywatności w sieci. I trzeba przyznać, że to, czego doświadcza Mel, może autentycznie przerażać.

Przejęcie

Dzięki inwestycjom Netflixa w lokalne produkcje filmowe i seriale, zyskujemy dostęp do kinematografii albo zupełnie egzotycznych (np. RPA i Dziki wiatr), albo nieco zmarginalizowanych, jak choćby ta holenderska. Przejęcie pokazuje, że można w Europie tworzyć ciekawe kino gatunkowe, które być może jeszcze nie potrafi trzymać w napięciu tak, jak hollywoodzkie superprodukcje, ale ma w sobie duży potencjał. Przy założeniu, że Netflix nadal będzie rozwijał regionalne treści, kolejne filmy z Holandii czy RPA mogą zawstydzić swych amerykańskich kolegów.

Dawid Myśliwiec

Dawid Myśliwiec

Zawsze w trybie "oglądam", "zaraz będę oglądał" lub "właśnie obejrzałem". Gdy już położę córkę spać, zasiadam przed ekranem i znikam - czasem zatracam się w jakimś amerykańskim czarnym kryminale, a czasem po prostu pochłaniam najnowszy film Netfliksa. Od 12 lat z różną intensywnością prowadzę bloga MyśliwiecOgląda.pl.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA