Praktykant
Szkoda, że Nancy Meyers tak późno uderza w nieco poważniejsze tony. Przez pierwsze półtorej godziny roztacza przed nami obraz świata idealnego. Ben (Robert De Niro) jest wdowcem. Ze swoją żoną przeżył czterdzieści pięknych lat. Przez całe życie pracował, teraz, gdy jest na emeryturze, nie potrafi przywyknąć do bezczynności. Źle się czuje, samotnie siedząc w swoim przytulnym mieszkanku. Zapisuje się na kursy, uczęszcza na jogę, wychodzi z domu tylko, by być w nieustannym ruchu, tylko, by gdzieś zmierzać. Ben to ponadto dżentelmen pełną gębą, człowiek obdarzony ogromną klasą i ciepłym uśmiechem. Pewnego razu zwraca uwagę na ulotkę informującą o stażach dla seniorów w nowoczesnej firmie modowej, sprzedającej swoje produkty jedynie przez internet. Ben doskonale zdaje sobie sprawę, że nie jest obyty z najnowszą technologią, ale wierzy w to, że wiele jest w stanie się jeszcze nauczyć.
Szefową i założycielką firmy „About the Fit”, do której Ben aplikuje, jest Jules (Anne Hathaway). To pracoholiczka i perfekcjonistka, osoba zaangażowana w każdy najmniejszy detal funkcjonowania internetowego sklepu. Jules zatrudnia aktualnie ponad dwieście osób, marka „About the Fit” zyskuje coraz większą popularność, zaczynają interesować się nią zamożni inwestorzy.
Jules na pewno chciałaby więcej czasu poświęcać swojej kilkuletniej córeczce i mężowi, który zrezygnował z zawodowej kariery, by zostawać z dzieckiem w domu, gdy jego żona, pracując na dwa etaty, zarabia na dom. W tym wątku Meyers wprowadza kilka aktualnych tematów. W domu Jules doszło do zamiany ról. To ona jest głową rodziny, jej mąż Matt (Anders Holm) zniewieściał i wycofał się, przejął obowiązki matki. Małżonkowie nieco się od siebie oddalili, ale dalej żyją w harmonii, zaakceptowali powstały układ.
[quote]Wydaje mi się jednak, że Meyers mogła nieco bardziej zagłębić się w ten temat.[/quote]
Mimo to doceniam, że reżyserka potrafiła wpleść w tę fabułę kilka celnych spostrzeżeń i jedną bardzo sprawnie zainscenizowaną scenę, w której bawi się figurami męża i żony. Mam na myśli tę, kiedy Jules wraca wieczorem z pracy i kładzie się w łóżku koło Matta. Ta scena najdoskonalej oddaje to, czym stał się ich związek. Szkoda, że Meyers, eksplorując ten problem, nie zaoferowała nam nieco więcej.
Reżyserka zbyt sztywno trzymała się gatunkowych klisz, ponieważ Praktykant ma być przede wszystkim komedią. Niezobowiązującym filmem dla par, znudzonych kilkugodzinnym chodzeniem po galerii handlowej. Dominuje więc sytuacyjny żart, scenariusz zbudowany jest w większości z mikroscenek i mikrożartów.
[quote]Jednowymiarowe postaci drugoplanowe wydają byś napisane tylko po to, by dostarczać zazwyczaj nieśmiesznych ripost.[/quote]
De Niro stara się umiarkowanie. Obdarza swoją postać sporą ilością empatii, ciepła i poczciwości. Jednak to za mało, by był to bohater, który na dłużej zapadnie w pamięć. Hathaway wypada lepiej, jej postać jest dynamiczniejsza, ma więcej do grania. Świetnie też wygląda we wszystkich kreacjach. Hathaway wydaje się być podekscytowana współpracą z wielkim aktorem (moim ulubionym). Kto był nie był? Najlepiej prezentuje się pod koniec, gdy musi wyrazić skumulowane w niej wszystkie emocje i związany z pracą stres.
Relacja między Benem i Jules ewoluuje w przewidywalnym kierunku, wypełniając punkt po punkcie kolejne stadia. Od początkowej niechęci po szczerą przyjaźń. Ben oczywiście nie tylko wpłynie na funkcjonowanie firmy, ale również na prywatne życie jej właścicielki. Zaopiekuje się dzieckiem i doradzi w decydującym momencie.
Praktykant ani razu nas nie zaskoczy. Meyers ułożyła swój film z wielokrotnie wykorzystanych puzzli. To niezobowiązująca i błaha rozrywka, kino proste i banalne, zanurzone jednak po uszy w optymizmie. Nic nie zmienia nawet kilka łez wylanych w finale. Ostatecznie obraz Meyers na chwilę może poprawić nam humor, ale zaraz potem zapomnimy, że cokolwiek oglądaliśmy. Nie podejrzewam, by ktokolwiek oczekiwał czegoś więcej.
korekta: Kornelia Farynowska