POŻERACZ DUSZ. Proceduralny thriller w oparach ludowych mitów
Od światowej premiery w Rotterdamie w styczniu 2024 ten film odwiedził wiele festiwali filmowych i zanim dotarł do Warszawy na Splat!FilmFest był już m.in. w Gdańsku na Octopusie. Za reżyserię filmu odpowiedzialny jest duet Alexandre Bustillo i Julien Maury, mający w dorobku wstrząsającą produkcję Najście (2007) z motywem home invasion, należącą do nurtu Nowej Francuskiej Ekstremy. Dlatego po ich nowym projekcie widzowie mogli oczekiwać kina brutalnie ekstremalnego, nieidącego na kompromisy i wykraczającego poza utarte szlaki gatunkowe. Pożeracz dusz może więc rozczarować, bo jego intryga zmierza do finału prostą ścieżką, ale mimo to jest w stanie zaangażować i wciągnąć w swój klimat.
Do położonej w górach sennej prowincji Roquenoir zmierza dwóch detektywów: inspektor francuskiej policji Elizabeth Guardiano (Virginie Ledoyen) i kapitan żandarmerii Franck de Rolan (Paul Hamy). Ona została przydzielona do śledztwa w sprawie podwójnego morderstwa, które wygląda bardzo nietypowo – jakby ofiary same popadły w morderczy szał, bo na miejscu zbrodni nie ma żadnego śladu osób trzecich. Z kolei drugi detektyw przybył w ramach dochodzenia dotyczącego zaginięć dzieci. Wstępna obserwacja nie wykrywa powiązań między tymi dwoma sprawami, ale – jak sugeruje tytuł – mają one związek z czymś mitycznym, pozazmysłowym. Pożeracz dusz to legendarny rogaty stwór, który potrafi odebrać człowiekowi wolną wolę i zamienić go we wściekłą bestię.
Już po tej fabule widać, że mamy do czynienia z konfliktem, w którym po jednej stronie jest racjonalizm reprezentowany przez dwóch funkcjonariuszy z wielkiego miasta, a po drugiej – wiara w przesądy i legendy charakterystyczna dla wiejskich społeczności. Napięcie w dużej mierze nie jest więc oparte na zagadce „kto zabił”, ale przede wszystkim na pytaniu o to, czy wkraczamy tu na teren nadprzyrodzony, czy jednak nie wychodzimy poza reguły proceduralnego kryminału. Zagrożenie ma podłoże w ludowych mitach, ale czy ten strach jest w tym filmowym świecie słuszny, czy raczej irracjonalny? Twórcy umiejętnie posługują się tym dualizmem, powoli przelewając do umysłów widzów poczucie niepewności i niepokoju. „Powoli” to zresztą słowo klucz – nie należy oczekiwać dynamicznej akcji, bo jest to dzieło w dużym stopniu oparte na surowej, przytłaczającej atmosferze.
Scenariusz powstał na podstawie powieść Alexisa Laipskera i chociaż duet Bustillo & Maury zajmował się wcześniej pisaniem scenariuszy, to tym razem oparł swój film o cudzy tekst autorstwa Annelyse Batrel i Ludovica Lefebvre’a. Pod względem oryginalności nie jest to wyróżniająca się robota pisarska – psychologia postaci jest bardzo uproszczona, intryga pozbawiona niesztampowych rozwiązań, a zakończenie nie przynosi refleksji, które sprawiłyby, że o filmie można myśleć w innych kategoriach niż tylko klasyczne kino gatunkowe. Skłamałbym jednak, gdybym powiedział, że film mnie nie zaangażował. Oglądałem z dużym zainteresowaniem – w tej prostocie fabularnej i surowym klimacie jest ukryta moc, która przyciąga miłośników mrocznych kryminałów. Co więcej, liczyłem, że honor takiego podgatunku jak folk horror obroni irlandzka Fréwaka (reż. Aislinn Clarke), ale to właśnie Pożeracz dusz spisał się lepiej pod względem motywów ludowych w kinie grozy.
Film nie dostarcza ekstremalnych doznań, których można się było spodziewać po nazwiskach reżyserów, ale rekompensuje to mroczną atmosferą z nutą mistycyzmu i gotyku. Jest jedna mocna scena przemocy użyta w retrospekcji, która może stanowić efekt zaskoczenia dzięki temu, że reszta filmu jest stonowana i oparta na odkrywaniu zbrodni już po fakcie. Niekomfortowy dla wrażliwego widza może być wątek dzieci jako ofiar, a także uśmiercenie psa w wyjątkowo sadystyczny sposób. W obsadzie są dwie znakomite francuskie aktorki: Virginie Ledoyen i Sandrine Bonnaire, ale nie można powiedzieć, by gra aktorska się wyróżniała. Bo i prawdę mówiąc, scenariusz nie daje im pola do popisu. Tak jak policyjne procedury nie pozwalają funkcjonariuszom wyjść poza reguły prawa, tak i ten film ogranicza aktorskie osobowości do gatunkowych archetypów.
Recenzje filmu są mieszane – nie każdemu przypadł on do gustu. W moim odczuciu Pożeracz dusz – mimo zauważalnych mankamentów – jest interesującym thrillerem, który na tle współczesnego kina grozy prezentuje się jako intrygująca mieszanka oklepanych motywów z niepewnością co do tego, czy bezduszny realizm zwycięży z duchem baśni i ludowych wierzeń. To kino, w którym nie liczy się oryginalność, ale umiejętność kreowania napięcia i atmosfery oraz utrzymywania ich jak najdłużej. Realizatorzy nie próbują zrewolucjonizować gatunku ani kierować się w stronę arthouse’u, lecz sięgają do tradycji francuskiego kryminału – nurtu, który kształtował oblicze francuskiej kinematografii od początku jej istnienia.