search
REKLAMA
Recenzje

PEACEMAKER. Twórca THE SUICIDE SQUAD powraca z pierwszym serialem świata DC

„Peacemaker” to naprawdę wybuchowa mieszanka absurdu, ekranowej pulpy, komiksowego sosu i krwawej rozrywki.

Filip Pęziński

14 stycznia 2022

REKLAMA

O ile DC Comics w pościgu w budowaniu kinowego uniwersum spóźnił się w stosunku do Marvela o całe 5 lat, to w przeniesieniu go na streamingowe małe ekrany zaledwie 12 miesięcy. I tak rok po konkurencyjnym WandaVision DC kontratakuje z Peacemakerem, pierwszym serialem DC będącym częścią dzielonego świata rozpoczętego filmem Człowiek ze stali z 2013 roku.

Serial opowiada oczywiście o bohaterze wprowadzonym w produkcji kinowej Legion samobójców: The Suicide Squad Jamesa Gunna z zeszłego roku i skupia się na dalszych losach postaci granej przez Johna Cenę. Jeśli widzieliście film i formuła serialu już na etapie opisu wydaje wam się naciągana, to pragnę przypomnieć, że już w scenie po napisach The Suicide Squad dowiedzieliśmy się, że Peacemaker jakimś cudem przeżył wydarzenia na Corto Maltese. W serialu bohater ponownie zmuszony jest (wciąż ma w mózgu bombę) do pracy dla Amandy Waller, tym razem współpracując nie z członkami Task Force X, ale bezpośrednio pracownikami Waller. Zarówno tymi poznanymi w filmie, jak i zupełnie nowymi.

W roli tytułowej powraca oczywiście John Cena i muszę przyznać, że z małym zaskoczeniem zauważyłem, że doskonale radzi sobie również jako bohater pierwszoplanowy, a jego Peacemaker – mimo całego bagażu absurdu, który postać niesie na swoich potężnych barkach – to postać, która da się lubić i sprawnie niesie całość swoją charyzmą. Partneruje mu m.in. znana z filmu Jennifer Holland i za naprawdę urocze uważam, że James Gunn (wracający do uniwersum DC jako reżyser i scenarzysta Peacemakera) uczynił postać graną przez swoją życiową partnerką najbardziej sarkastyczną, zabawną, badassową i seksowną bohaterką serialu. Na drugim planie zobaczymy też Chukwudiego Iwujiego, Steve’a Agee, Danielle Brooks, Freddiego Stromę i… Roberta Patricka, czyli kultowego T-1000 z filmu Terminator 2: Dzień sądu, który w Peacemakerze gra ojca głównego bohatera, rasistowskiego, redneckowego dupka.

Jak wypada sam serial po trzech epizodach, które na ten moment udostępnione zostały na HBO Max? Jak typowa produkcja Jamesa Gunna. Mamy tu zatem tańczony przez głównych bohaterów, absurdalny opening, mnóstwo czerstwych żartów, sporo dosadnej przemocy, nieparlamentarnego języka, nagości oraz naprawdę niedający się nie pokochać soundtrack wypełniony mniej lub bardziej znanymi perełkami minionych dekad. Gunn dalej penetruje też trzecioligowe postaci ze świata DC, przenosząc na ekran absurdalne pomysły komiksowych twórców i ponownie jednym z głównych bohaterów czyni zwierzę. Interesujące wydaje się też, że w dialogach dość regularnie Gunn wraca do social mediów i Twittera. Medium, które kilka lat temu sprawiło, że został zwolniony przez Disneya…

A zatem jeśli lubicie styl tego reżysera, to powinniście być zadowoleni. Ostrzegam jednak, że Peacamakerowi bliżej niż do Strażników Galaktyki czy nawet The Suicide Squad jest do np. Super z Rainnem Wilsonem.

Na ten moment jestem bardzo zadowolony z serialu. To naprawdę wybuchowa mieszanka absurdu, ekranowej pulpy, komiksowego sosu i krwawej rozrywki. Wszystkie trzy dostępne odcinki wciągnąłem bez chwili znużenia i nie mogę doczekać się kolejnych, które teraz już udostępniane przez HBO Max będą raz w tygodniu.


Niestety, premiera na polskim HBO Go co prawda jest zapowiedziana (dostaliśmy nawet polski zwiastun), ale nie podano jeszcze konkretnej daty, co jest o tyle zaskakujące, że inne hity zza oceanu docierają do naszego serwisu streamingowego na bieżąco. Tak było przecież chociażby z Ligą Sprawiedliwości Zacka Snydera.

Na marginesie: miejcie na uwadze, że każdy z dotychczasowych odcinków ma krótką scenę po napisach.

Filip Pęziński

Filip Pęziński

Wychowany na "Batmanie" Burtona, "RoboCopie" Verhoevena i "Komando" Lestera. Miłośnik filmów superbohaterskich, Gwiezdnych wojen i twórczości sióstr Wachowskich. Najlepszy film, jaki widział w życiu, to "Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj".

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA