search
REKLAMA
Recenzje

PARASYTE: THE GREY. Mangowy Venom po koreańsku [RECENZJA]

Najnowsza produkcja Netflixa z Korei Południowej faktycznie może przypominać Marvelowskiego „Venoma”.

Odys Korczyński

7 kwietnia 2024

REKLAMA

Najnowsza produkcja Netflixa z Korei Południowej faktycznie może przypominać Marvelowskiego Venoma, bo opowiada o pasożytach, które atakują ludzi i przejmują ich ciała. Jednemu z nich nawet udaje się wejść w rolę symbiota z główną bohaterką, żeby na tej kanwie opowiedzieć ciekawą historię o naszym gatunku, którego pasożyty starają się nauczyć, zdominować – i w ten sposób przetrwać. Czy będzie to cenna nauka, czy obcy „zepsują się” moralnie jak my? Zręczna prezentacja w serialu tej międzygatunkowej przemiany etycznej jest najwartościowszą częścią Parasyte: The Grey. A serial jest najnowszą adaptacją mangi z końca lat 80. autorstwa Hitoshiego Iwaakiego, której poprzednią animowaną wersję również znajdziemy na platformie Netflix pt. Parasyte: The Maxim. Można więc porównać, czym różni się podejście Koreańczyków i Japończyków oraz co w wersji aktorskiej się zmieniło.

A zmieniło się sporo, bo np. sposób manifestacji pasożyta u głównego bohatera oraz jego płeć, co dla wielu miłośników serialu animowanego z 2014 roku, może być szokujące. Ma jednak swoje uzasadnienie, chociażby w tym, że teraz Koreańczycy zrobili wersję aktorską, dla której bardziej sugestywne okazało się, żeby bohaterką serialu była kobieta o niskim statusie społecznym, a sam pasożyt ujawniał się jak u innych zainfekowanych poprzez zmiany wyglądu głowy. Zresztą w anime tak jest, że w większości przypadków chodzi o głowę, a efektem niedokończonego przejęcia ciała jest osiedlenie się obcego w dłoni. Zmiana w samej ręce w wersji aktorskiej zbyt przypominałaby działanie superbohaterów, a Su-in Jeong wcale bohaterką nie jest. Tym samym twórcy najnowszej adaptacji mangi wymknęli się porównaniu do kolejnej produkcji superbohaterskiej. Chcieli zrobić fabułę o moralności naszego gatunku, którą widać w całej okazałości dopiero z zewnątrz, gdy inny gatunek również świadomych istot zetknie się z naszą społecznością, chcąc się z nią zasymilować poprzez utajony podbój. Utajony oznacza, że pasożyt musiał nauczyć się zachowywać, jak być w grupie, a z czasem owe kopiowane zachowania stały się jego zachowaniami. Wtedy przyszła gorzka refleksja, że kopiując naszą etykę i obyczaje, kosmici upodobnili się do nas, a upodabniając się do nas, zatracili własną tożsamość, która – obiektywnie ją oceniając – była zawsze bardziej racjonalna i pragmatyczna niż nasza. I na tym tle, niejako malarskim płótnie, serial Parasyte: The Grey odmalował nam nasz pasożytniczy wizerunek, który przez wieki staraliśmy się przykryć górnolotnymi symbolami, wmawiając samym sobie, że jesteśmy lepsi (przynajmniej część z nas), niż jest to potrzebne w rzeczywistości, byśmy przetrwali jako gatunek.

I po co? Takie życie w kłamstwie, mało tego zinstytucjonalizowanym, powoduje wzrost cierpienia zadawanego innym, które paradoksalnie nie przyczynia się do naszego rozwoju i przerwania. Tę cechę przejmują od nas niektórzy kosmici, co u reszty budzi przerażenie. Żeby lepiej się zakamuflować, zakładają nawet organizację religijną, kościół, który uznali za modelową przykrywkę dla swoich najeźdźczych działań. Skopiowane od ludzi zasady działania tej organizacji jednak doprowadzają do degradacji stosunków społecznych między kosmitami i ich zasad moralnych, podobnie zresztą jak doprowadziły do degradacji ludzką moralność. Jest taka scena, gdy jedna z zakażonych widzi z autobusu, jak jej pobratymiec w ciele policjanta morduje z zimną krwią jednego ze swoich. Wstrząsa nią to, bo nigdy jeszcze nie znała, nie poczuła czegoś, co ludzie nazywali ZDRADĄ. Znała tylko to słowo, o którym mówiono. Wydawało się jej, że pasożytnicza wspólnota kosmitów zawsze była niezłomną całością, a to okazało się kłamstwem, gdy zetknęli się z ludźmi. Władza i zdrada zmieniają diametralnie kosmitów, którzy wizualnie przypominają w formie larwalnej nasze ziemskie owady. Wygląd a motywy postępowania to jednak dwie różne rzeczy, gdy istoty cechują się świadomością. Wychodzi na to, że ludzie to bardzo niebezpieczne pasożyty, umiejące się obronić poprzez zmianę sposobu myślenia przeciwnika, którą ten weźmie za swoją naturalną cechę.

Parasyte: The Grey jest gatunkową mieszanką science fiction, sensacji, kina eksploatacji i komedii, co jest charakterystycznym podejściem dalekowschodnich twórców. Mieszają motywy, emocje, scenerie, rytmy akcji w sposób nieraz dla nas z Zachodu zupełnie nieintuicyjny. Podobnie także grają swoje role. Dlatego ostrzegam, że trzeba w tym przypadku wziąć na to poprawkę. Minusem produkcji są szablonowi antagoniści, właściwie niezdolni do żadnej głębszej refleksji nad swoim postępowaniem, i nie mam tu na myśli obcych, co jest z kolei pozytywnym zaskoczeniem. Akcja płynie do przodu szybko, w plenerach niestety tanich, przez co wąskich. CGI jest używane rozważnie, ze względu na koszty, ale jeśli już widzimy obcych w całej okazałości, ich wizerunek jest naturalnie scalony z elementami rzeczywistymi. Zastrzeżenia można mieć do projektu stworzeń – mogą niekiedy wydawać się zbyt roślinne, co odbiera im powagi, a powoduje uśmiech. Być może taki był zamiar, bo Koreańczycy nakręcili ten serial z wyraźnych przymrużeniem oka. Jestem jednak pewny, że te 6 odcinków obcowania z kinem zupełnie obcym naszej szerokości geograficznej zapewni widzom dobrą rozrywkę oraz uświadomi, że Korea i Japonia również są w stanie konkurować swoimi produkcjami z Zachodnimi blockbusterami. A porównanie do Venoma wypada tylko na korzyść Parasyte. Venom to przy koreańskim serialu produkcja zadziwiająco słabsza.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA