Pacific Rim: The Black ogląda się jak trzymający w napięciu film z gatunku action sci-fi. Podział na odcinki, z których każdy trwa około 2o minut, wydaje się nawet nieco zbędny. Historia opowiedziana jest w sposób maksymalnie skondensowany, liniowo z niewielkimi odstępstwami w czasie retrospekcji, co wcale nie jest wadą, gdyż zachowano równowagę między akcją dziejącą się w teraźniejszości a wspomnieniami bohaterów. Wiele filmów aktorskich wykorzystuje podobny zabieg, lecz daje retrospekcjom o wiele więcej czasu ekranowego. W Pacific Rim: The Black wspomnienia bohaterów pojawiają się dokładnie wtedy, gdy powinny, nie stanowiąc konkurencji dla głównego wątku.
Pisząc, że serial nawiązuje do wszystkiego, co najlepsze w Pacific Rim Guillermo del Toro, miałem na myśli oczywiście walkę jaegerów z kaiju, trzymającą w napięciu akcję, ale nie chodziło mi o ich kopiowanie w formie anime. Serial od Polygon Pictures jedynie wykorzystuje te wątki do szerszego ujęcia tematu, dlatego można o The Black napisać, że tworzy uniwersum, a nie jest historią zamkniętą na kontynuację zarówno anime, jak i aktorską.
Ci więc, którzy oczekują historii opartej na walkach jaegerów z kaiju z opisem konkretnych ich poziomów, nic takiego nie dostaną. Fabuła serialu skupia się na dwójce rodzeństwa, Taylorze i Hayley, którzy przemierzają zrujnowaną walką z kaiju Australię w poszukiwaniu swoich zaginionych rodziców. Ich towarzyszami są tajemniczy chłopiec znaleziony w laboratorium oraz wojowniczka Mei, a środkiem transportu rozbrojony szkoleniowy jaeger. Stawać do walki z potworami nie ma już sensu, chyba tylko we własnej obronie. Trzeba więc umieć odnaleźć się w nowej rzeczywistości, za wszelką cenę unikając konfrontacji z kaiju oraz walcząc o przetrwanie – kto wie, czy nie z niebezpieczniejszymi przeciwnikami, których nie da się uniknąć. A jest ich sporo, włączając w to ludzi.
Wachlarz dostępnych przeciwników jest bardzo szeroki – wielkie kaiju czwartej kategorii, krzyżówki kaiju z jaegerami, ludzkie postaci kaiju, a nawet psy zmodyfikowane przez DNA potworów. To całe bogactwo mrocznego uniwersum Pacific Rim: The Black odsłaniane jest przed nami stopniowo, wraz z drogą przemierzaną przez głównych bohaterów. Im lepiej ich poznajemy, tym bardziej (mam nadzieję) doceniamy to, że owe walki jaegerów z potworami nie stały się trzonem fabuły. Serial zyskał przez to ogromną dawkę mądrze zaprezentowanych rozterek przeżywanych przez bohaterów – dzieci zmuszone przedwcześnie wyruszyć w świat w poszukiwaniu jakiejkolwiek nadziei na lepsze życie. Ich konfrontacja z dorosłością przebiega wręcz szokowo. W nowym świecie po upadku żadne wcześniej przestrzegane i cenione wartości nie mają już zastosowania. Ludzie zawiedli i, co ciekawe, zawodzą jeszcze bardziej, próbując wykorzystać kaiju do swoich celów. W tej perspektywie potwory z ziemskich głębin wydają się jakimś rodzajem jednocześnie kary i nowej szansy, i tylko od ludzkości zależy, jak zdecyduje się zbudować nową rzeczywistość po katastrofie.
Wciąż mam w pamięci niedawny seans netflixowego serialu Kajko i Kokosz, a dokładniej jakość rysunków i sposób animacji. Nie potrafiłem więc w pewnym sensie nie myśleć porównawczo, chociaż dobrze wiem, że Pacific Rim: The Black jest formalnie anime. Nie oczekuję przy tym od Kajka i Kokosza, że powinien wejść w ten sam styl. Zwracam jednak uwagę na potrzebę stworzenia klimatu poprzez odpowiednią prezentację świata przedstawionego. The Black ma wszystko to, czego nie dano Kajku i Kokoszowi, a więc szczodrość w obdarzaniu detalami teł, bogatą mimikę postaci, płynność animacji, dbałość o realizm walk, bogatą kolorystykę i wykorzystanie jej do tworzenia perspektywy, a także sprytne zabiegi z wprowadzaniem bohatera do umysłu innego.
Wszystkie te zabiegi pomagają wyobraźni odbiorcy. Zaczyna on czuć fabułę. Staje się częścią opowieści. Bohaterowie wydają się mu bliscy, a nie są jedynie fikcyjnymi animkami. Dlatego mam ogromną nadzieję, że Pacific Rim: The Black będzie stanowił przygotowanie, swego rodzaju wprowadzenie do świata zaprezentowanego w trzeciej, aktorskiej części. A wtajemniczonych zapytam: czy spodziewają się, kim są SIOSTRY?