search
REKLAMA
Recenzje

OLD. Równia pochyła M. Nighta Shyamalana

Najlepszym fragmentem „Old” jest z całą pewnością poprzedzające właściwą projekcję specjalne wideo powitalne, w którym Shyamalan dziękuje widzom za przybycie do kin.

Janek Brzozowski

1 sierpnia 2021

REKLAMA

Pierwszy raz o nowym projekcie Shyamalana usłyszałem kilka miesięcy temu, gdy w sieci pojawił się pierwszy, niezwykle intrygujący zwiastun Old. Tajemnicza, obdarzona magicznymi właściwościami plaża, a na niej aktorzy z najwyższej półki: zarówno ci nieco starsi (Vicky Krieps, Rufus Sewell czy Gael Garcia Bernal), jak i młodsi (Thomasin McKenzie, Alex Wolff, Eliza Scanlen). Za sterami zaś M. Night Shyamalan – twórca nieobliczalny, nieustannie próbujący zaskakiwać widownię, igrając z jej odbiorczymi przyzwyczajeniami.

Uwaga na drobne spoilery!

Tym, czego reżyserowi Old z całą pewnością nie można odmówić, jest pomysłowość, rozumiana w tym szczególnym wypadku jako umiejętność stworzenia interesującego, aczkolwiek dość ogólnego konceptu na film. Shyamalan ma w tej dziedzinie wyjątkowy talent. Potrafi przykuć uwagę widza już na etapie bardzo wczesnych zapowiedzi, reklamując swoje dzieła właśnie przy wykorzystaniu pojedynczego fascynującego konceptu. W przypadku Old jest to zaczerpnięty z powieści graficznej (a zatem nieco bardziej wyrafinowanego, ambitnego komiksu) Sandcastle motyw tajemniczej plaży otoczonej spektakularnej wielkości kamieniami, na której czas biegnie jak szalony. 30 beztroskich minut spędzonych wśród wody i piasku to bowiem aż 12 miesięcy bezpowrotnie wyjętych z życiorysu.

Do tego szalenie interesującego konceptu Shyamalan wrzuca bohaterów, pogrupowanych w trzy rodziny. I tutaj zaczynają się schody, ponieważ od ogółu docieramy do szczegółów, a z tymi twórca Szóstego zmysłu miewał problemy właściwie od zawsze. Reżyserowi bardzo szybko wyczerpują się pomysły na to, co może przytrafić się bohaterom w związku z magicznymi właściwościami plaży. Albo uderza w oczywistości (problemy ze wzrokiem, słuchem, pamięcią), albo w kompletny absurd (ekspresowe narodziny dziecka, usuwanie nowotworu wielkości „melona” przy użyciu scyzoryka). Scenariusz porusza się gdzieś pomiędzy (świadomą?) groteską a totalną, zahaczającą o nieznośny sentymentalizm powagą, nie zatrzymując się w żadnym z tych tonów na dłużej, wprawiając tym samym widza w stan nieprzyjemnego zakłopotania.

Najbardziej cierpią z tego powodu jednak nie odbiorcy, ale aktorzy, którzy wydają się na ekranie całkowicie zagubieni – tak jakby nie wiedzieli, czy cały film jest kompletnie na serio, czy może to tylko wielka metafilmowa zgrywa; drugą z tych opcji sugerować mogłoby rozbudowane cameo samego Shyamalana, wcielającego się w pracownika hotelu, który zawozi „ofiary” na plażę, a potem z ukrycia obserwuje ich zmagania przez kamerę. Takie „zagubione” aktorstwo sprawdza się całkiem nieźle w pierwszej połowie filmu, kiedy nikt – ani widzowie, ani bohaterowie – nie wie, o co tak naprawdę chodzi, stopniowo poznając reguły rządzące światem przedstawionym. Wkrótce jednak odbiorca pozostawia fikcyjne postaci daleko w tyle, ich indolencja zaczyna być irytująca, a tempo filmu (tak ważne w przypadku thrillerów i horrorów, a zatem dwóch gatunków, pomiędzy którymi Old nieustannie lawiruje) staje się coraz bardziej nierówne, uniemożliwiając całkowitą immersję.

Ostatnim gwoździem do trumny najnowszego projektu Shyamalana jest, jak nietrudno się w przypadku tego reżysera domyślić, zakończenie. Do pewnego momentu można się zastanawiać, czym tak naprawdę jest Old, jak należy ten film potraktować. Jako uzbrojoną w gatunkowy sztafaż horrorową emanację strachu przed starością? Jako całkowicie niepoważną autotematyczną zgrywę? A może jako horror klimatyczny, w którym natura bierze symboliczny odwet na eksploatujących ją zamożnych turystach z Zachodu? Nic z tych rzeczy. W kuriozalnym, zupełnie niepotrzebnym epilogu Shyamalan zamaszystym ruchem przekreśla wszystkie te interpretacje, zamykając swój film banalną satyrą na przemysł farmaceutyczny. Pozostaje tylko załamać ręce i powoli opuścić salę kinową – znów daliśmy się nabrać na ciekawy pomysł wyjściowy.

Najlepszym fragmentem Old jest z całą pewnością poprzedzające właściwą projekcję specjalne wideo powitalne, w którym Shyamalan dziękuje widzom za przybycie do kin. Reżyser podkreśla, że nic nie dorównuje magii tego szczególnego miejsca, w którym filmów się nie ogląda, ale raczej doświadcza, chłonąc atmosferę bijącą z dużego ekranu. Cóż, pełna zgoda – szkoda tylko, że czasem trafi się na seans tak koszmarnego filmu jak Old.

Janek Brzozowski

Janek Brzozowski

Absolwent poznańskiego filmoznawstwa, swoją pracę magisterską poświęcił zagadnieniu etyki krytyka filmowego. Permanentnie niewyspany, bo nocami chłonie na zmianę westerny i kino nowej przygody. Poza dziesiątą muzą interesuje go również literatura amerykańska oraz francuska, a także piłka nożna - od 2006 roku jest oddanym kibicem FC Barcelony (ze wszystkich tej decyzji konsekwencjami). Od 2017 roku jest redaktorem portalu film.org.pl, jego teksty znaleźć można również na łamach miesięcznika "Kino" oraz internetowego czasopisma Nowy Napis Co Tydzień. Laureat 13. edycji konkursu Krytyk Pisze. Podobnie jak Woody Allen, żałuje w życiu tylko jednego: że nie jest kimś innym. E-mail kontaktowy: jan.brzozowski@protonmail.com

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA