NOCNY AGENT. Zadziwiająco dobre widowisko w średnim opakowaniu
Ryzyko wypuszczania na rynek takich produkcji jest duże. Zaskoczą albo nie zaskoczą. Staną się kultowe lub znikną wśród innych podobnych. A sukces zależy nie tylko od treści, lecz od wielu innych czynników. W Nocnym agencie nie znajdziemy znanych aktorów, no może z wyjątkiem pojawiającego się od czasu do czasu kultowego w pewnych kręgach Robert Patricka. Serialu nie zrobili znani twórcy, no chyba że Nasha Bridgesa lub S.W.A.T. uznamy za wyjątkowe osiągnięcia kinematograficzne. Z zewnątrz wszystko wydaje się zwykłe, standardowe, ale środek zadziwia jakością. Problem jednak w tym, kto zechce sięgnąć po tak nieciekawie opakowany produkt. Żadnej akcji promocyjnej, chociażby niewielkiego banera w mediach społecznościowych. Żadnych informacji, że taki serial się pojawi, w mediach społecznościowych i generalnie w przestrzeni medialnej. Najpewniej zabrakło środków na reklamę.
Do klasyki współczesnych kadrów filmowych robionych z drona przeszło już ujęcie jadącego leśną drogą samochodu, wokół którego drzewa piętrzą się, jakby miały zaraz upaść na asfalt. Taki kadr zobaczymy również w Nocnym agencie, co jest jednym z elementów drogi i ucieczki, której dokonuje para głównych bohaterów. Reszta wątków niestety psuje ten główny, bo przypomina nieco tani film szpiegowski. Nie można jednak mieć wszystkiego. Twórcy zdecydowali tak, ponieważ musieli znaleźć jakiś sposób na wytłumaczenie widzowi jakiegoś sensu w mnogości wątków, które pojawiły się po odebraniu tajemniczego telefonu od Rose. Rose i Peter są głównymi postaciami – kobieta zajmująca się cyberbezpieczeństwem i niskiej rangi agent FBI z trudną historią rodzinną. Oczywiście twórcy mogli wpleść tłumaczenie szpiegowskich tajemnic w główny wątek ucieczki, lecz stwierdzili zapewne, że trochę rozgadanej obyczajowości zainteresuje widzów, którzy niezbyt lubią typowe kino akcji.
W role głównych bohaterów wcielili się Gabriel Basso i Luciane Buchanan. On może być pamiętany przez widzów z Super 8, a ona… tak naprawdę nie bardzo wiem z czego. Kariera jeszcze przed nią, ale powinna chyba zagrać bardziej charakterystyczne postaci, mniej zależne od głównego, męskiego bohatera. Najbardziej jednak interesujący jest Basso. Gra pomniejszego agenta FBI. Jego awans w oczach widza na wielkiego bohatera rozpisany jest na kilka odcinków, lecz chce się śledzić, kim będzie na końcu historii. A bądźcie pewni, że będą się z nim działy rzeczy niewyobrażalne dla zwykłego człowieka, jak przystało na superagenta. Niektóre mogą faktycznie razić, jeśli ktoś szuka realizmu szpiegowskiego. Gdyby kiedyś ktoś wpadł na jakiś karkołomny pomysł nakręcenia przygód „młodego” Jamesa Bonda, Basso byłby świetnym wyborem. Trzeba się spieszyć, bo niedługo Basso skończy 30 lat.
Pamiętajmy, że Nocny agent jest kinem akcji w wersji serialowej, połączonym z rozbudowanymi wstawkami prezentującymi prywatne życie bohaterów, więc nie spodziewajmy się po nim twardych kryminalnych zagadek, których rozwiązania rozpisane są dla widza na najdrobniejsze etapy. Tu chodzi bardziej o rozrywkę, a nie dokumentowanie sposobów postępowania szpiegów. To założenie wstępne powinno się wziąć pod rozwagę, żeby nie rozczarować się serialem. Twistów w produkcji nie zabraknie, chociaż ich brak realizmu będzie niejednokrotnie ogromny. Już przewinęły mi się w sieci opinie co bardziej wrażliwych na realizm widzów, że trudno uwierzyć w pewne wydarzenia.
Wróćmy do opakowania. Wspominałem, że Nocny agent nie miał wielkiej kampanii reklamowej. Na wielu polach jest niedoinwestowaną adaptacją prozy Matthew Quirka, zyskującego popularność 42-letniego pisarza, który w swojej twórczości stara się być spadkobiercą Roberta Ludluma. I tak w Nocnym agencie czuć tę fascynację postacią Jasona Bourne’a, oczywiście w młodszej wersji niż ta zaprezentowana w powieści Ludluma. Tym samym tropem poszli twórcy serii filmów z Mattem Damonem. Opakowanie filmu ma znaczenie – widz potrzebuje jednak większej motywacji do sięgnięcia po taki produkt jak kryminał, kino akcji, serial szpiegowski w jednym, bo nie są to produkty aż tak się wyróżniające się jak seriale science fiction czy chociażby produkcje opowiadające historie znanych w kryminologii morderców. Inaczej ujmując problem – w serialu musi być obecny jakiś haczyk, o który zaczepi się kampanię – coś efekciarskiego, czego w SF również nie brakuje, jeśli wziąć pod uwagę stronę wizualną. Nocny agent takich wypustek, haczyków, podpórek nie ma, chociaż jest ciekawą historią. Seanse poszczególnych odcinków nie męczą. Kończą się w odpowiednim momencie, żeby widz nie dostał wszystkich najpotrzebniejszych informacji do odkrycia jakiejś kolejnej tajemnicy. O to chodzi w podziale wątków. Jeszcze lepiej całość wyglądałaby, gdyby trzeba było jak kiedyś czekać na kolejny epizod np. tydzień. Dzisiaj dostajemy od razu cały sezon, więc odbiór tego suspensu jest o wiele mniej efektowny emocjonalnie.
Czemu to widowisko z Nocnego agenta okazało się ZADZIWIAJĄCO dobre? Bo dzisiejsze kino, zwłaszcza to współprodukowane przez platformy streamingowe, często jest odtwórcze i nastawione na krótkoterminowy zysk. Historie wymyślane są miałkie albo są wprost remake’ami. Nocny agent z pewnością nie ma szans stać się serialem kultowym, lecz jego seans z pewnością przyniesie kilka godzin rozrywki i przyjemnego napięcia, nawet jeśli niektóre sposoby interpretacji postaci dwójki antagonistów trącą naiwnością. Zobaczcie jednak sami, jak zachowuje się para morderców „po pracy”. To zwykli, romantyczni ludzie i mają swoje osobiste problemy, niemal jak z tureckiej opery mydlanej w TVP.