search
REKLAMA
Archiwum

NIEBEZPIECZNY UMYSŁ (2002)

Rafał Oświeciński

9 października 2017

REKLAMA

Niebezpieczny umysł to jeden z najbardziej zaskakujących filmów tego roku. Dość niepostrzeżenie wchodzi na polskie ekrany, bo i rok po światowej premierze, i jedynie w kilku zdaniach wspominany na łamach gazet, a dodatkowo jeszcze, na wielkie nieszczęście, umiejscowiony w kalendarzu między dwoma hitami: Rewolucjami i Gdzie jest Nemo. Debiut reżyserski niegdysiejszej gwiazdy Ostrego dyżuru, mimo wielu przeciwnoœści losu, wart jest poświęcenia kilkunastu złotych wydanych na bilet kinowy z kilku powodów. Nie wypada bowiem jedynie powiedzieć, że to obraz świetny i niezmiernie ciekawy, bo to zdaje się być oczywiste dla piszącego te słowa. Dlatego więc, aby zachęcić do obejrzenia, powiem o kilku aspektach tego dzieła i tym samym postaram się udowodnić, dlaczego George Clooney wyreżyserował naprawdę dobry film.

1. Charlie Kaufman. Jeden z najlepszych obecnie scenarzystów filmowych. Prostą linearność akcji zamienił na natłok wątków, epizodów, postaci i słów, które składają się w sensowną, inteligentną całość. Historia prezentera TV, Chucka Barrisa, jest niejednoznaczna i przewrotna; bawi się z widzem, uwodzi go i zwodzi, szczególnie wtedy, gdy rzeczywistość i prawda zostają wyparte przez poczucie wszechobecnego fałszu. Kaufman uważa, że widz oglądający film powstały na podstawie jego scenariusza zalicza się do tych bardziej niż mniej myślących, może więc, jako scenarzysta, grać z widzem w skojarzenia, cytaty. Pośród setek przeciętnych scenariuszy jego styl jest więc łatwo rozpoznawalny, a co najważniejsze – doceniany. Wystarczy wspomnieć jego rewelacyjny filmowy debiut pt. Być jak John Malkovich bądź świetną Adaptację – za oba filmy zdobył olbrzymią liczbę nagród, na czele z nominacjami do Oscara. Niebezpieczny umysł jest dowodem nieprzeciętnego talentu Charliego Kaufmana.

2. Chuck Barris. To jego autobiograficzną powieść zaadaptował na potrzeby wielkiego ekranu Charlie Kaufman. Historia słynnego prezentera zaczyna się nietypowo. Otóż facet nie jest nad wyraz inteligentny, trudno powiedzieć nawet, że jego emploi mogło szefów stacji telewizyjnych w jakiś sposób zafascynować, a przecież stał się najjaśniej świecącą gwiazdą małego ekranu na przełomie lat 70. i 80. Bynajmniej nie przystojny leser, zakompleksiony, chwilami wręcz prostacki, w młodości próbował dobierać się do rówieśniczek w czasie seansów filmowych, niestety, jak sam mówi, bardzo nieskutecznie.

Kilkanaście lat później ma jednak facet pomysł na zrewolucjonizowanie przemysłu telewizyjnego. Udaje mu się przekonać bossów jednej ze stacji tv do swej szalonej idei – znanej potem na całym świecie Randki w ciemno. Pod wpływem zaskakujących impulsów nasz bohater wymyślał co rusz to banalniejsze, bardziej idiotyczne i kiczowate programy, które już wkrótce wpisały się na stałe w telewizyjny jadłospis milionów. Zwieńczeniem głupoty był popularny The Gong Show, w którym ludzie dobrowolnie poniżali się i ośmieszali, dostając w zamian przysłowiowe pięć minut sławy. Cóż, publika spragniona niezobowiązującej rozrywki cieszyła się przez lata widokiem bzdurnych, pretensjonalnych programów. Co ciekawe, infantylny duch pomysłowego Barrisa unosi się i dziś, wystarczy włączyć na parę godzin telewizor i poobserwować wyczyny bohaterów programów TVN czy Polsatu.

Filmowa biografia nie miałaby nic fascynującego w sobie, gdyby nie niezwykłe zdarzenie w życiu Barrisa: propozycja tajemniczego agenta, który zdołał namówić wschodzącą gwiazdę tv do wstąpienia w szeregi nikomu nie znanych agentów od likwidacji wrogów USA. Barris przyznaje się do zabójstwa 33 osób na przestrzeni kilku lat i jednoczesnego prowadzenia najpopularniejszych show w kraju zza wielkiej wody. Życie Barrisa wygląda intrygująco, bo jest barwne i szalenie filmowe, ale to nie wszystko. Otóż rzecz najciekawsza czai się w wielkiej mistyfikacji i przewrotności całej tej opowieści. Brakuje w filmie jednoznacznych dowodów, że gwiazda tv to czystej krwi schizofrenik, ale nie potrafię pozbyć się myśli, że umysł Barrisa jest nie tyle niebezpieczny, co piękny…

Tezę tę obala oczywiście sam bohater historii, zarzekając się, że wszystko, co wiedzieliśmy w filmie, to najczystsza prawda. Jednak nazbyt często fałsz i prawda przenikają się ze sobą, żeby uwierzyć na słowo Barrisowi. Autor scenariusza natomiast uwielbia bawić się z widzem, więc Niebezpieczny umysł zwodzi na manowce i nie dostarcza czytelnych odpowiedzi, kim tak naprawdę był/jest Chuck Barris. Intrygujący to obraz, bo pozostawia widza z gradem pytań, na które odpowiedzi szukać należy samemu. A te filmowe puzzle da się z pewnością sensownie ułożyć, co łatwe bynajmniej nie jest, lecz mocno zachęcam do spróbowania.

3. Sam Rockwell. Wielka rola. Szaleństwo kryjące się pod płaszczykiem normalności i przeciętności nie świadczy o geniuszu Barrisa jako prezenterze tv, ale mówi wiele o nim jako trudnej do określenia osobie. Praktycznie niemożliwe jest uchwycenie jednoznacznego charakteru tej postaci. Rockwell w tej nieokreśloności znalazł klucz do odgrywanej postaci. Trudno powiedzieć, że Barris jest geniuszem, skoro za chwilę zachowuje się jak niezdecydowany fajtłapa. Zabawny i ekscentryczny, a po chwili tajemniczy, pozbawiony moralności, gdy morduje ludzi. Jak mówi sam aktor, ta rola niosła ze sobą o wiele więcej niepewności, ponieważ wiele osób nie kojarzy do końca, kim był Chuck. W wywiadach Rockwell przyznaje się również do wielkiego zaangażowania emocjonalnego w czasie odgrywania postaci, a nietrudno uwierzyć mu na słowo, bo rola jest szalenie ekspresyjna i wymagająca nieprzeciętnego talentu. Tym bardziej, że aktor miał za zadanie wcielić się w autentyczną postać.

4. George Clooney. Niesłychanie dobry debiut reżyserski. Nie dość, że w ostatnich latach wybiera coraz ciekawsze role, to jeszcze gra pod egidą świetnych reżyserów. Stał się nawet ulubieńcem braci Coen i Stevena Soderbergha, których mógł podglądać w pracy do woli. Clooney zdaje się być uczniem bardzo zdolnym, bo połączył ze sobą wielogatunkowość, ironię i absurd Coenów ze spokojnym, pełnym dramaturgii klimatem filmów autora Solaris i Traffic. Nie jest to puste naśladownictwo, ale tworzenie kina stylowego, oryginalnego i inteligentnego. Czołowy amant Hollywood wiedział, jak poprowadzić aktorów (Sam Rockwell wiadomo, ale zaskakująco dobra jest Drew Barrymore), w jaki sposób przedstawić epokę narodzin telewizyjnej miernoty i kiczu, a także świetnie skorzystał ze scenariusza Kaufmana. Nie bez powodu Stowarzyszenie Krytyków z Chicago nazwało George’a Clooneya najbardziej obiecującym reżyserem roku.

Na koniec powiem jedno: warto zajrzeć do kina i dowiedzieć się, cóż takiego wyznaje niebezpieczny umysł.

Tekst z archiwum film.org.pl.

Avatar

Rafał Oświeciński

Celuloidowy fetyszysta niegardzący żadnym rodzajem kina. Nie ogląda wszystkiego, bo to nie ma sensu, tylko ogląda to, co może mieć sens.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA