NAJBARDZIEJ SAMOTNY CHŁOPAK NA ŚWIECIE. Życie pomiędzy trupami

Weźmy garść specyficznego humoru, zombie, coming of age story, sporo nostalgii za latami 80., szczyptę obrzydliwości i nastoletnią miłość dwójki odmieńców – a otrzymamy właśnie Najbardziej samotnego chłopaka na świecie. Czy ten misz-masz skutkuje udaną czarną komedią? Na pewno nie jest to film pozbawiony wad, ale na tyle intrygujący i uroczy, że może się okazać propozycją, która idealnie wstrzeli się w wasz gust.
Główny bohater, Oliver (Max Harwood), jest sierotą. Mieszka samotnie, nie ma przyjaciół, ale nie odczuwa z tego powodu szczególnego żalu. To raczej aspołeczny chłopak, a film wyraźnie pokazuje nam, jak dziwnie Oliver zachowuje się w społecznych interakcjach. Wreszcie para pracowników opieki społecznej, którzy sprawują pieczę nad chłopakiem, stawia mu ultimatum – albo znajdzie sobie przyjaciela i udowodni, że potrafi tworzyć relacje; albo trafi do ośrodka opiekuńczego jako osoba zaklasyfikowana jako niezdatna do samodzielnego funkcjonowania w społeczeństwie. Zdesperowany chłopak decyduje się na ruch, który chyba tylko w jego głowie może wyglądać logicznie – wykopuje z pobliskiego cmentarza kilka trupów, które mają udawać przed opieką społeczną odwiedzających go dziwnie małomównych znajomych. W noc Halloween wydarza się jednak coś niesamowitego: zwłoki ożywają. W ten sposób w domu Olivera pojawia się wesoła grupka nadgniłych zombie: matczyna i opiekuńcza Susanne (Susan Wokoma), twardziel o dobrym sercu Frank (Ben Miller), przebojowy i wysportowany Mitch (Hero Fiennes Tiffin), energiczna dziewczynka Mel (Zenobia Williams) oraz hałaśliwy jamnik (CGI).
Nietypowo na typowe tematy
Największym wyzwaniem dla widza i najsłabszym elementem filmu jest jego początek. Do czasu, gdy przywleczone z cmentarza trupy ożywają w halloweenową noc, jesteśmy skazani na raczej męczące towarzystwo głównego bohatera. Nie jest on postacią, która łatwo zaskarbia sobie sympatię. Tytułowy „najbardziej samotny chłopak na świecie” to osoba dość wyraźnie zaburzona i niedostosowana społecznie, ale nie w taki atrakcyjny, „filmowy” sposób – nie budzi litości i zrozumienia jak Joker w wykonaniu Phoenixa, nie jest stylowy i intrygująco ekscentryczny jak Wednesday Ortegi. Do samego końca trudno nam polubić tę postać: beznamiętny sposób, w jaki wspomina śmierć matki czy potrąca psa, sprawiają, że ciężko się z nim identyfikować, a także mu współczuć. Z drugiej strony szanuję, że twórcy mieli odwagę nie romantyzować bycia „dziwnym” i „innym”, nie przedstawiać tych cech jako „fajnych” w rozumieniu przeciętnego odbiorcy. Wierzymy też dzięki temu w to, że Oliver naprawdę może mieć problemy w relacjach i że inni ludzie mają powody, by go unikać.
Kiedy trupy ożywają i Oliver zyskuje rodzinę – wtedy film niespodziewanie robi się interesujący i zyskuje wyrazistych bohaterów, potrafi nawet wzruszyć. Zombie stają się pełnoprawną rodziną głównego bohatera, uczą go życia, doradzają w sprawach miłosnych. Dzięki nim Oliver wyraźnie zmienia się na lepsze. Szczególnie spodobała mi się postać Mitcha, który jest dla głównego bohatera kimś pomiędzy starszym bratem i mentorem a najlepszym kumplem, który stale zachęca go do robienia szalonych rzeczy. To taki szczery i wierny, a przy tym zabawny i bystry przyjaciel, którego każdy chciałby mieć.
Opowieść o dojrzewaniu w kostiumie horroru komediowego – tym właśnie w gruncie rzeczy jest Najbardziej samotny chłopak na świecie. Twórcy umiejętnie grają klimatem lat 80. i kreują atmosferę dziwności, ale jest to mimo wszystko film zanadto zachowawczy, by wywalczyć dla siebie specjalne miejsce w sercach fanów estetyki à la Tim Burton. Jest też zbyt mało „pojechany”, by zadowolić miłośników horrorów i kina ekstremalnego. Jest po prostu taki jak główny bohater – inny. Dlatego zachęcam, by na nic się nastawiać, dać szansę i samodzielnie wyrobić sobie zdanie.