NADAWCA. Horror science fiction, który zainspirował „Koszmar z ulicy Wiązów”
Rzadki przypadek: zastanawiający horror z dekady, w której królowały bezmyślne slashery.
Młody mężczyzna budzi się pod drzewem na poboczu drogi. Błądząc po okolicy, dociera nad jezioro, gdzie obciąża kieszenie kamieniami i wchodzi do wody. Próba samobójcza nie udaje się, mężczyzna zostaje uratowany i przetransportowany do pobliskiej kliniki psychiatrycznej. Pacjent cierpi na amnezję: nie wie, jak się nazywa, gdzie mieszka i dlaczego chciał się zabić. Personel pod kierownictwem psychiatry Gail Farmer przydziela mężczyźnie personalia „John Doe #83” i umieszcza go na oddziale z chorym podającym się za Jezusa i weteranem wojny w Wietnamie. W szpitalu zaczynają dziać się dziwne zjawiska, które skłaniają doktor Farmer do konkluzji, że jej nowy pacjent jest telepatą „nadającym” swoje sny i wspomnienia do umysłów innych ludzi, wywołując u nich halucynacje. Jej przełożony Denman nie podziela tej teorii i zamierza poddać „nadawcę” terapii elektrowstrząsowej.
Zanim nakręcił jeden z najgorszych filmów wszech czasów, czyli Bitwę o Ziemię (2000), Roger Christian był cenionym scenografem i rekwizytorem, który pracował m.in. przy Gwiezdnych wojnach (1977) George’a Lucasa, Obcym (1979) Ridleya Scotta i Żywocie Briana (1979) Terry’ego Jonesa. Jego wyboista kariera reżyserska rozpoczęła się od krótkich metraży, które zrobiły tak duże wrażenie na producentach ze studia 20th Century Fox, że powierzyli Christianowi ekranizację scenariusza Thomasa Bauma pt. The Sender. Film miał powtórzyć komercyjny sukces Furii (1978) Briana De Palmy, ale studio szybko wycofało się z projektu, który przejęła następnie wytwórnia Paramount Pictures. Jej włodarze byli rozczarowani pierwotną wersją Nadawcy i polecili ją przemontować tak, aby całość miała formę retrospekcji. Ten pomysł został jednak porzucony z powodu sprzeciwu reżysera i montażysty.
Christian został ukarany za swoją niesubordynację: w październiku 1982 roku Nadawca trafił tylko do nielicznych amerykańskich kin, a środki na promocję ograniczono do minimum. Limitowana dystrybucja przyczyniła się do kasowej klęski filmu, który przy budżecie wynoszącym 8 milionów dolarów zarobił niewiele ponad milion. Film przyjęto znacznie lepiej poza Stanami Zjednoczonymi: Christian otrzymał nominację do Grand Prize na Avoriaz Fantastic Film Festival we Francji, gdzie szczególnie dobrze wyrażał się o jego filmie George Miller. Z biegiem lat do grona wielbicieli Nadawcy dołączyli m.in. Guillermo del Toro i Quentin Tarantino; film Christiana zainspirował też stworzoną przez Wesa Cravena serię o Freddym Kruegerze [szczególnie Koszmar z ulicy Wiązów III: Wojownicy snów (1987) Chucka Russella]. Craven był zresztą wielbicielem Bauma i współpracował z nim później przy serialu Nightmare Cafe.
Komercyjna porażka Nadawcy nie dziwi: stanowiąc połączenie nietypowego horroru z elementami miękkiego science fiction, była to produkcja zbyt nietypowa i nieczysta gatunkowo, aby mogła zainteresować masowego odbiorcę w złotej erze slasherów (kolejne części Halloween, Piątku trzynastego itd.). Dziś jednak dzieło Christiana broni się lepiej niż ówczesne przeboje kina grozy – choćby dlatego, że jest mniej oczywiste i lepiej zrealizowane. Nie ma tu seryjnych morderców ani krwiożerczych upiorów, co nie przeszkodziło twórcom w stworzeniu przytłaczającej atmosfery napięcia i niepokoju (którą budują też zdjęcia Rogera Pratta i muzyka Trevora Jonesa). Na dodatek przypomniano tu niechlubny epizod w historii medycyny, czyli stosowanie lobotomii i elektrowstrząsów jako leku na całe zło. Jest to być może najbardziej przerażający aspekt Nadawcy – tym bardziej że zupełnie niefikcyjny.