NABRANI. Prawdziwa historia o fałszywych obrazach. Kolejny SKANDAL w rodzinie Armiego Hammera
Galeria Knoedler działała w Nowym Jorku od 1846 roku. Było to miejsce znane, cieszące się dużą renomą wśród miłośników sztuki. Wszystko jednak zaczęło się walić w roku 2011, kiedy to galeria sztuki, w tamtym czasie należąca do Michaela Hammera, ojca aktora Armiego Hammera, została oskarżona o sprzedawanie fałszywych dzieł sztuki. Oszacowano, że przez wiele lat sprzedano obrazy za łączną sumę ponad 80 milionów dolarów. Do dziś nie wiadomo, czy kustosz Ann Friedman oraz właściciel galerii wiedzieli o przekręcie i czerpali z niego niewyobrażalne zyski, czy może byli wyjątkowo naiwni, wierząc, że tajemnicze obrazy znikąd to faktycznie zaginione dzieła mistrzów.
Sama historia jest niesamowicie ciekawa, wielowątkowa i tak naprawdę do końca nie wiadomo, której stronie wierzyć. Twórcy przedstawiają bowiem fałszerstwo na niespotykaną dotąd skalę jak fabułę z dobrego filmu Guya Ritchiego, gdzie każdy wątek jest powiązany ze sobą, a finał niezwykle wybuchowy. Postacią główną jest była kuratorka galerii Knoedler, Ann Friedman, która opowiada swoją wersję historii. To opowieść o tym, jak pewnego dnia pojawiła się tajemnicza kobieta o imieniu Glafira Rosales, która miała w posiadaniu zaginione obrazy mistrzów ekspresjonizmu abstrakcyjnego, takich jak Pollock, Rothko czy de Kooning. Obrazy, które każdy bogaty milioner na całym świecie chciałby posiadać. Niestety jej początkowy sukces przyczyni się także do jej finalnego upadku.
Ciekawe jest to, iż Friedman do samego końca wierzy, że obrazy, które sprzedała, są prawdziwe. W kontrze do niej pojawia się ekspertka, która tłumaczy krok po kroku, jak wygląda mechanizm działania oszustów w branży artystycznej i co powoduje, że osoba oszukana nie dopuszcza do siebie myśli, że ktoś, kolokwialnie mówiąc, „wcisnął” jej podróbkę. Widz do końca zastanawia się, czy Friedman faktycznie jest taka naiwna, choć pojawiały się głosy ekspertów podważających prawdziwość obrazów, czy może doskonale wie, że – grając rolę pokrzywdzonej kobiety – uda jej się uciec sprawiedliwości.
Jeden z ciekawszych wątków dotyczy samego faktu kupowania obrazów przez sławnych i bogatych oraz zachwytu nad nimi znawców danego malarza. Nikt nie kwestionował ich autentyczności. Pojawiło się wiele ekspertyz mówiących, że to zaginione prace Pollocka, choć nic nie wskazywało, że faktycznie tak było. Ludzie tak bardzo chcieli wierzyć w to, że nagle tajemniczy Pan X posiada niesamowitą kolekcję dzieł twórców, których poprzednie prace wiszą już w muzeach, że byli gotowi zapłacić każdą cenę, by obraz znalazł się u nich na ścianie. Dwa miliony dolarów, osiem milionów dolarów – cena nie grała roli. Warto pamiętać, że ci sami eksperci pojawili się w dokumencie, twierdząc, że od początku wiedzieli, że to podróbki, choć są maile i dokumenty mówiące co innego. Są oni tak niechętni do przyznania się do błędu, że widać na pierwszy rzut oka, iż całej sytuacji można by uniknąć, gdyby entuzjazm nie pokonał zdrowego rozsądku.
Dokument skupia się także na wątku Michaela Hammera, którego udział w całym skandalu nie jest do końca jasny. Hammer nigdy też nie stanął przed sądem, gdyż w ostatniej chwili doszło do ugody. Twórcy pokazują jednak, że na swój sposób cieszył się z tego, że jego galeria sprzedaje obrazy za grube miliony. Finalnie okazuje się, iż generowała ona wcześniej więcej strat niż przychodów, dlatego magiczne pojawienie się tajemniczych rzekomych obrazów Pollocka i innych amerykańskich twórców było mu na rękę. Ba! On i Friedman otrzymali ogromne prowizje z tytułu ich sprzedaży, a sam Hammer wielokrotnie korzystał z firmowej karty na pokrycie wydatków związanych z prywatnymi zakupami czy wyjazdami rodziny. Czy wiedział, że obrazy są podróbką? Tego chyba nigdy się nie dowiemy.
Produkcja to kawał świetnej redaktorskiej roboty. Otrzymujemy bowiem obraz społeczności artystycznej, która kierowana jest pychą, chęcią zysku oraz sławy. Każdy z tych grzechów głównych sprawił, że w taki czy inny sposób jej przedstawiciele zostali uwikłani w jeden z największych skandali ostatnich lat. Dokument bardzo przypominał mi historię z innego dokumentu: Morderstwo wśród mormonów, także dostępnego na Netflixie, gdzie również przedstawiono obraz fałszerstwa, tylko że tym razem w centrum zainteresowania były kilkusetletnie dokumenty. Oczywiście wszyscy po skandalu obwiniają Ann Friedman jako tę, która powinna wiedzieć lepiej, ale z drugiej strony mówią to ci sami eksperci, którzy byli przekonani o tym, że to prawdziwe obrazy. Niektórzy z nich chcieli je nawet wystawiać w galeriach poświęconych Rothce. Nie jestem od tego, by wydawać wyroki na kogokolwiek, dlatego zachęcam, by samemu zapoznać się z tą arcyciekawą historią.