MOXIE. Rewolucja jest kobietą

Nowy film Amy Poehler nie jest niczym odkrywczym w czasach po #Metoo oraz zmian społecznych, które mają miejsce tu i teraz. Ale jest to film potrzebny, pokazujący, że nawet sprzeciw we własnym otoczeniu ma znaczenie, że piętnowanie seksizmu w liceum to nic złego, a kobiety mają prawo nie czuć się jak przedmiot w rękach mężczyzny. To mocno feministyczny wydźwięk, pokazujący młodym kobietom, że mają prawo przeciwstawiać się patriarchatowi i mówić, że coś jest złe, mimo iż film sam żadnej rewolucji nie zapoczątkuje.
Historia skupia się na Vivian, spokojnej, introwertycznej uczennicy szkoły średniej, która niczym się nie wyróżnia, a większość czasu spędza ze swoją najlepszą przyjaciółką Claudią. Wszystko jednak zmienia się, gdy na skutek wydarzeń w szkole, uderzających w jej koleżanki z lekcji angielskiego, postanawia stworzyć zina nazwanego Moxie, w którym przeciwstawia się patriarchalnemu światu liceum. Okazuje się, że nie jest sama i niedługo potem rozpoczyna się feministyczna przyjaźń grupki dziewczyn, które chcą zmieniać świat.
Moxie nie jest filmem idealnym i na pewno nie zmieni świata, ale to ważna lekcja, szczególnie dla facetów, pokazująca, że z pozoru „niewinne” zachowania ze strony chłopców wcale nie muszą być akceptowane przez kobiety. Ba! Część z nich w ogóle nie chce być postrzegana przez pryzmat wyglądu, ale tego, co mówią i robią. To także zwrócenie uwagi, że przyzwalanie na tego typu zachowania może przerodzić się w coś znacznie gorszego. Warto przywołać w tym przypadku chociażby dokument Pole walki z 2015 roku, który pokazuje skalę zjawiska, jaką są gwałty na amerykańskich uniwersytetach. Ale przyzwolenie na to nie bierze się znikąd. I Moxie pokazuje, że akceptowanie nieodpowiednich zachowań osób, które są popularne albo mają władzę, prowadzi do tragedii kobiet.
Produkcja pokazuje też idealnie świat podwójnych standardów, gdzie kobiety nie powinny mieć swojego zdania na pewne tematy. Idealnie pokazuje to przykład czarnoskórej Lucy, która nie zgadza się na to, by historię Ameryki opowiadać z punktu widzenia białego uprzywilejowanego mężczyzny. Spotyka się to ze sprzeciwem białego uprzywilejowanego kapitana drużyny futbolowej, który jest zaskoczony tym, że jego koleżanka z zajęć odważyła się wypowiedź własne zdanie. To także idealnie pokazuje, iż mężczyźni pozwalają sobie na więcej, uważając, że kobiety powinny być zaszczycone tym, że ktoś w ogóle zwrócił na nie uwagę.
Świat podwójnych standardów to także świat sportu, gdzie drużyna dziewczyn wygrywa mecz za meczem, ale wsparcie otrzymują tylko chłopcy. W tym świecie dziewczęta powinny wstydzić się tego, że posiadają kobiece walory, i zakrywać je, by nie kusić przypadkiem męskich rówieśników, choć ci cały czas chodzą po szkole bez koszulek.
Jedynym zarzutem, jaki mam do produkcji, jest to, że po macoszemu został potraktowany wątek gwałtu i jego lekceważenia przez dorosłe autorytety. Wydaje mi się, że ta sprawa zasługiwała na więcej czasu ekranowego aniżeli ostatnie piętnaście minut. Szczególnie że obecnie toczy się w polskiej przestrzeni publicznej debata na temat definicji gwałtu i myślę, iż nie można tego aspektu załatwić w tak krótkim czasie.
Na pochwałę zasługuje też fantastyczna ścieżka dźwiękowa. Widać, że produkcja została dopracowana pod każdym możliwym względem. A jak wypada aktorsko? Młode bohaterki są świetne. Każda z nich ma odmienną osobowość, ale wszystkie walczą o to samo – o prawo do niebycia seksualizowaną w murach szkolnych. Wydaje mi się, że młode aktorki świetnie pokazały zróżnicowanie pomiędzy białym uczennicami, które bez konsekwencji mogą sobie pozwolić na rewolucję, a na przykład Azjatkami, dla których zawieszenie w prawach ucznia to koniec świata, gdyż stanowią pierwsze pokolenie po przybyciu do Nowego Świata, które ma szansę skończyć szkołę i pójść na studia. Pokazuje również, w jak ciągle niesprawiedliwym świecie przyszło nam żyć.
Dodam też, nie należy traktować Moxie dosłownie i zabierać się za radykalny feminizm, bo nie tędy droga. Świetnym przykładem jest postać Setha, wspierającego dziewczyny i nieudającego, że wszystko mu się należy. Traktuje bardzo poważnie swoje „obowiązki” względem Vivian, nie próbując robić nic na siłę. Mężczyźni mają swoje uczucia i traktowanie ich po macoszemu wcale nie robi z kobiet lepszych feministek, a wręcz przeciwnie. Jeśli chcemy, by ludzie liczyli się z nami, musimy pamiętać, że czasami nasza postawa potrafi zranić najbliższe nam osoby, a tak być nie powinno.
Moxie to bardzo mądry film, który jednak nie rozpocznie rewolucji. To pokazanie ważnych rzeczy w prosty i przystępny sposób, dzięki czemu nastolatkowie mogą się z tej produkcji wiele dobrego nauczyć. Polski feminista na swoim fanpage’u zauważył, że na IMDb film dostał wiele ocen negatywnych właśnie od facetów, co tylko pokazuje, że w tej sferze naprawdę mamy problem. Panowie niech nie boją się tak kobiet, bo przecież nikt nie zabierze wam pracy czy możliwości rozwoju. To tylko mała prośba o to, byście traktowali nas na równi, a nie tylko jak obiekty seksualne, sprzątaczki, kucharki i matki, które poza rodzeniem dzieci do niczego więcej się nie nadają.