MÓJ SĄSIAD ADOLF. Kim pan jest, panie Herzog? [Recenzja]
„Mamy tu ironiczny i tragiczny, niekonwencjonalny humor typowy dla żydowskiego świata przed Holokaustem. Opowieść balansuje na granicy smutku i śmieszności, realizmu i absurdu, mądrej delikatności i groteskowej dosadności” – mówi scenarzysta i reżyser Leon Prudovsky o swoim nowym filmie, izraelsko-polsko-kolumbijskiej koprodukcji z Davidem Haymanem i Udo Kierem w rolach głównych.
Prolog: rok 1934, sielska prowincja gdzieś w Europie Wschodniej. Jest słoneczne lato, żydowska rodzina Polskych spędza czas w ogrodzie – pani Polsky podlewa kwiaty, pan Polsky przekomarza się z nastoletnią córką przy aparacie fotograficznym, stary rabin odpoczywa na ławce, dookoła dokazują dzieci, słychać język polski i jidysz. Z historii wiemy, że za pięć lat to wszystko skończy się tragicznie dla wielu takich rodzin w tej części świata. I rzeczywiście: następuje przeskok do Ameryki Południowej A.D. 1960, pan Polsky jako jedyny z familii przeżył Holokaust, teraz spędza czas na samotnych partiach gry w szachy i pielęgnowaniu czarnych róż, które tak ukochała jego nieżyjąca żona. Monotonną egzystencję odludka przerywa pojawienie się enigmatycznego Niemca, pana Herzoga, który wprowadza się do opuszczonego domostwa tuż za płotem. Pan Polsky zaczyna podejrzewać, że jego nowy sąsiad to w rzeczywistości Adolf Hitler w kamuflażu ukrywający się przed międzynarodowymi organami wymiaru sprawiedliwości. Aby udowodnić swoją teorię, pan Polsky będzie musiał zbliżyć się do pana Herzoga i zdobyć zaufanie opryskliwego starca.
Fabuła filmu nawiązuje do koncepcji głoszącej, jakoby Hitler sfingował swoje samobójstwo i zbiegł do Ameryki Południowej (najczęściej wskazywano Argentynę), gdzie dożył sędziwego wieku. Co ciekawe, tego rodzaju spekulacje pojawiły się niemal natychmiast po śmierci Hitlera w berlińskim bunkrze w kwietniu 1945 roku, a ich autorem był Józef Stalin we własnej osobie – sowiecki wódz twierdził, że zwęglone szczątki odnalezione w Berlinie należały do sobowtóra führera. Był to element propagandowej machiny dezinformacyjnej, który trafił na podatny grunt, stając się zaczątkiem rozmaitych teorii spiskowych. I choć ciała Hitlera nigdy oficjalnie nie zidentyfikowano, dziś wśród większości historyków panuje konsensus, że przywódca III Rzeszy odebrał sobie życie (najprawdopodobniej strzałem z pistoletu w głowę), a jako dowód podaje się analizę fragmentów uzębienia odkopanych w okolicach Führerbunker. Prawdą jest natomiast, że wielu nazistowskich oficjeli zbiegło do Ameryki Południowej, jak np. Adolf Eichmann – wyśledzony w Argentynie i pojmany przez izraelski wywiad piętnaście lat po zakończeniu drugiej wojny światowej.
Mój sąsiad Adolf nie jest jednak obrazem wpisującym się w spiskową teorią dziejów jak Chłopcy z Brazylii (1978) Franklina J. Schaffnera, nie jest też ponurą psychodramą w rodzaju Upadku (2004) Olivera Hirschbiegela ani brutalną fantazją na modłę Bękartów wojny (2009) Quentina Tarantino, Sisu (2022) Jalmariego Helandera czy serialu Łowcy (w którym zresztą Kier wcielił się w Hitlera). To raczej bezpretensjonalny komediodramat, mały film o dużych sprawach – o przyjaźni na przekór okolicznościom i wychodzeniu ze swojej mizantropijnej skorupy, o mierzeniu się z traumatyczną stratą i samotnością. Twórcom udała się trudna sztuka: zachowali równowagę między poważną treścią a komediową formą, unikając jednocześnie dydaktycznego tonu i banalizacji historii. Jest tu czarny humor balansujący na granicy farsy (lecz nigdy jej nieprzekraczający), jest również napięcie wynikające z zabiegów pana Polsky’ego zmierzających do zdemaskowania pana Herzoga jako Hitlera. Realizatorzy stosują zwroty akcji i mylą tropy aż do zaskakującego finału, wyjaśnienie tożsamości tytułowego sąsiada jest zaś tyleż satysfakcjonujące, co prawdopodobne.
Siłę napędową tego słodko-gorzkiego filmu stanowi bezbłędne aktorstwo oraz chemia pomiędzy odtwórcami głównych ról. David Hayman, szkocki aktor charakterystyczny znany m.in. z epizodów w Braveheart – Walecznym sercu (1995) Mela Gibsona, Jestem Joe (1998) Kena Loacha i serialu Andor (2022), pokazuje pełnię swoich możliwości jako pan Polsky – zrzędliwy, lecz w głębi duszy zrozpaczony człowiek opętany obsesją na punkcie sąsiada i przekonany o tym, że demistyfikacja Hitlera przyniesie mu katharsis po utracie rodziny. Udo Kier, niemiecka gwiazda filmowej alternatywy (ponad 200 kreacji m.in. u Rainera Wernera Fassbindera, Larsa von Triera, Dario Argento i Waleriana Borowczyka), emanuje tak magnetyczną i charyzmatyczną osobowością ekranową, że nie sposób oderwać od niego wzroku; jako pan Herzog z łatwością przechodzi od zapalczywej furii do melancholijnego wyciszenia. Hayman i Kier stworzyli zniuansowane, żywe i pełnokrwiste postacie – to z pewnością jedne z najlepszych ról w bogatych dorobkach obu aktorów. I choćby dla nich warto wyłowić Mojego sąsiada Adolfa z bezkształtnej pulpy zalewającej kina.