search
REKLAMA
Recenzje

MÓJ POLICJANT. Melodramat z duszą i, niestety, Harrym Stylesem

Film Michaela Grandage’a to klasyczny melodramat, który przy odrobinie lepszym wykonaniu i większych umiejętnościach pierwszoplanowego aktora mógłby stać się naprawdę chwytającą za serce,...

Dawid Myśliwiec

6 listopada 2022

Mój policjant
REKLAMA

Znacie określenie „historia lepsza od samego filmu”? Często używa się go w recenzjach tytułów, które miały potencjał, ale z różnych względów go nie wykorzystały. Mój policjant Michaela Grandage’a, najnowszy film oryginalny Amazon Prime Video, doskonale wpisuje się w tę definicję – to ciekawa, budząca emocje historia, którą torpeduje przede wszystkim absolutnie fatalna „kreacja” Harry’ego Stylesa.

Gdy w The Room Johnny (kultowy już dziś Tommy Wiseau) krzyczy: „You are tearing me apart, Lisa!”, widzowie śmieją się do rozpuku, bo oto ich oczom ukazuje się absolut złego aktorstwa. Jeśli w tym momencie powiedzieliście sobie: „Nie, Harry Styles nie może być aż tak fatalny”, to macie rację – dawny członek grupy One Direction umie nieco więcej, ale nie jest też znowu tak daleki od aktorskiego dna. Nie miałem jeszcze okazji obejrzeć Nie martw się, kochanie Olivii Wilde, ale negatywne opinie o występie Stylesa szybko obiegły świat, a Mój policjant także w żadnym stopniu nie zachęcił mnie do rychłego nadrobienia tego tytułu – jeśli już, to skutecznie mnie do tego zniechęcił.

Mój policjant

Harry „kiedyś członek superpopularnego boysbandu, a dziś solowy piosenkarz próbujący robić karierę aktorską” Styles to bez wątpienia facet utalentowany – wyprzedaje największe koncertowe areny, jest fotogeniczny i medialny, ale już nie jeden, a dwa tegoroczne filmy potwierdziły, że aktorstwa nie czuje ani trochę. Jako tytułowy policjant uwikłany w miłosny trójkąt nie potrafi unieść emocjonalnej głębi, jaką niesie ta historia. A potencjał dramatyczny jest tu ogromny – oto do domu Marion (Gina McKee) i Toma (Linus Roache) Burgessów przywieziony zostaje niedołężny Patrick Hazlewood (Rupert Everett), z którym najwyraźniej łączy oboje dość silna relacja. Za sprawą licznych retrospekcji, które stanowią mniej więcej połowę metrażu Mojego policjanta, dowiadujemy się, w jaki sposób cała trójka poznała się i zbliżyła, a że rzecz działa się pod koniec lat 50. ubiegłego stulecia, obyczajowy wymiar tego „związku” ma tu niezwykle istotne znaczenie, tym bardziej że jeden z panów jest stróżem prawa, drugi – przedstawicielem oświaty i nauki.

Michael Grandage robi wszystko, by opowiedzieć tę historię subtelnie, ale zarówno jemu, jak i Stylesowi subtelności brak zupełnie. Rzecz dzieje się w Brighton, przez co reżyser uległ oczywistej pokusie, by zachowaniem morza i fal odzwierciedlać nastroje bohaterów. Gdy więc tuż po przybyciu Patricka Tom wybiera się na spacer z psem na plażę, wzburzona woda wygląda, jakby chciała wedrzeć się do domu państwa Burgessów, gdy zaś Marion wreszcie osiąga spokój, rozmiar fal odzwierciedla jej wewnętrzną równowagę. To chwyt tak oczywisty, że aż kłujący w oczy – wszak łatwiej jest wpleść w narrację kilka ujęć szalejących fal niż wypracować z aktorami prawdziwą emocjonalną głębię, prawda? A gdy mowa o obsadzie, trzeba przyznać, że Marion, Tom i Patrick w swym starszym wydaniu są zdecydowanie bardziej przekonujący – znana z roli Diany Spencer w The Crown Emma Corrin stara się jak może, ale jej postać jest zupełnie płaska; nad Stylesem nie będę się już znęcał, David Dawson w roli Patricka wypada zaś wyśmienicie – ma w sobie coś z elegancji i tajemniczości Toma Hiddlestona, a jego uczucia doskonale wyrażone zostają w gestach i spojrzeniach.

Mój policjant

Mój policjant to film, który trudno jednoznacznie ocenić – nie jest ani sukcesem, ani porażką, pomimo pewnych niedostatków w kreowaniu postaci, osiąga bowiem zapewne nadrzędny cel, czyli wywołanie u widza wzruszenia. Film Michaela Grandage’a to klasyczny melodramat, który przy odrobinie lepszym wykonaniu i większych umiejętnościach pierwszoplanowego aktora (i nie oszukujmy się – tego, który ma być „magnesem” na widzów) mógłby stać się naprawdę chwytającą za serce, potężnie rezonującą historią. Tymczasem staje się po prostu jeszcze jednym głosem mówiącym o tym, jak trudne były niegdyś losy tych, którzy kochali inaczej.

Dawid Myśliwiec

Dawid Myśliwiec

Zawsze w trybie "oglądam", "zaraz będę oglądał" lub "właśnie obejrzałem". Gdy już położę córkę spać, zasiadam przed ekranem i znikam - czasem zatracam się w jakimś amerykańskim czarnym kryminale, a czasem po prostu pochłaniam najnowszy film Netfliksa. Od 12 lat z różną intensywnością prowadzę bloga MyśliwiecOgląda.pl.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA