search
REKLAMA
Recenzje

MAIDEN. Wyścig po równość

Michalina Peruga

11 sierpnia 2019

REKLAMA

Tytułowa Maiden (po angielsku oznaczająca „pannę”, „młodą dziewczynę”) to nazwa statku, na którym w latach 1989–1990 Tracy Edwards wraz ze swoją załogą popłynęła w regatach dookoła świata – Whitbread Round the World Race. To kilkumiesięczny, wieloetapowy wyścig żeglarski, wymagający ogromnych umiejętności, siły i determinacji. Wszystkie te cechy posiadała Tracy Edwards, młoda Brytyjka, która w 1986 roku postanowiła, że za trzy lata ruszy w wyścigu z załogą składającą się wyłącznie z kobiet.

Do tego pomysłu pchnęło Tracy Edwards doświadczenie dyskryminacji w świecie żeglarstwa, całkowicie zdominowanym wówczas przez mężczyzn. Chociaż żadne prawa nie zabraniały udziału w regatach kobietom, w praktyce bardzo ciężko było im dostać się na statek startujący w wyścigach, a już zwłaszcza w charakterze profesjonalnej żeglarki. Zanim Edwards stworzyła kobiecą załogę, zmuszona była pływać z mężczyznami, pełniąc rolę pokładowej kucharki. Seksistowskie uwagi i lekceważenie ze strony męskich współżeglarzy zmotywowały ją do stworzenia pierwszej żeńskiej załogi, dając jednocześnie szansę innym żeglarkom i przecierając szlaki setkom kobiet na całym świecie, chcących robić rzeczy tradycyjnie uznawane za męskie.

Droga do regat była długa i wyboista – przez dwa lata Tracy Edwards próbowała pozyskać fundatora, niestety bez skutku. Dopiero w ostatnim roku przed początkiem rejsu dookoła świata znalazł się sponsor – jordańskie linie lotnicze. Z dzisiejszej perspektywy wydaje się dziwne, że nikt nie chciał zasponsorować pierwszej kobiecej załogi żeglarskiej i skorzystać z reklamy, jaką mogłyby przynieść wyczyny tych odważnych i łebskich dziewczyn. Na przełomie lat 80. i 90. nikt jednak nie brał poważnie grupy kobiet, które zdecydowały się wystartować w regatach – nikt nie wierzył, że będą w stanie ukończyć chociażby pierwszy etap wyścigu (z Anglii do Urugwaju). Choć były profesjonalnymi żeglarkami, środowisko i media traktowały je jako sportową ciekawostkę, a one same musiały zmagać się z ogromną ilością lekceważących i seksistowskich komentarzy. Twórcy filmu dotarli do mężczyzn, żeglarzy i dziennikarzy, którzy byli świadkami tamtych wydarzeń, a także autorami wielu niewybrednych uwag. To fascynujące patrzeć, jak zmienił się świat przez te niecałe trzydzieści lat i jak panowie zgodnie przyznają, że ich ówczesne komentarze były zbyt ostre, a o ekipie „Maiden” mówią dzisiaj z szacunkiem i podziwem. Film można zatem potraktować także jako lekcję empatii.

Maiden to z jednej strony właśnie historia o przebijaniu szklanego sufitu i dążeniu do tego, żeby każdy, niezależnie od płci, mógł robić to, co chce. To uniwersalna opowieść o stawianiu sobie celów i dążeniu do nich pomimo przeciwności, będąca jednocześnie zapisem walki człowieka z naturą, żarłocznym żywiołem, jakim jest ocean. Z tych względów potencjał filmowy historii Tracy Edwards i załogi „Maiden” jest ogromny. Reżyser Alex Holmes przeniósł tę historię na ekran, tworząc film dokumentalny, który ogląda się jak fabułę – chwytający za serce dramat obyczajowy, pełen napięcia, emocjonujących zwrotów akcji i ludzkich, bo niedoskonałych postaci. Film koncentruje się na postaci Tracy Edwards, a narracja filmu prowadzi nas przez chwile, które ją ukształtowały i doprowadziły do startu w regatach – szczęśliwe dzieciństwo brutalnie przerwane przez śmierć ojca, trudne relacje z przemocowym ojczymem-alkoholikiem, buntowniczą młodość, pierwsze doświadczenia z żeglarstwem i start w regatach. Maiden jest więc także poruszającą historią osobistą, niepopadającą jednak w tani sentymentalizm.

Poza tym w Maiden nie za bardzo jest się do czego przyczepić – to solidnie zrealizowany dokument, dość tradycyjny pod względem formy (mieszanka zdjęć archiwalnych i „gadających głów”; narracja skupiona na jednej postaci). Mimo to filmowi daleko do przeciętności, bo niesie ze sobą ogromną dawkę pozytywnych emocji. Ta wzruszająca historia o zwycięstwie pomimo przeciwności losu sprawi, że zaraz po wyjściu z kina sami będziecie chcieli zrobić coś niezwykłego. Nawet przy wielu gorących sierpniowych premierach (nowe filmy Tarantino i Almodovara, Toy Story 4) naprawdę warto wygospodarować godzinę i trzydzieści siedem minut, aby obejrzeć ten fascynujący dokument.

Michalina Peruga

Michalina Peruga

Filmoznawczyni, historyczka sztuki i miłośniczka współczesnego kina grozy i klasycznego kina hollywoodzkiego, w szczególności filmu noir i twórczości Alfreda Hitchcocka. W kinie uwielbia mieszanie gatunków, przełamywanie schematów oraz uważne przyglądanie się bohaterom.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA